Od 20 lat Brat Albert jest obecny w życiu pleszewian. Towarzystwo pomocy jego imienia prowadzi w naszym mieście schronisko dla bezdomnych mężczyzn.
Ojciec pracował pod Kaliszem
Prawdopodobnie nasza wiedza o tym niezwykłym człowieku ogranicza się do tego, że był świętym od bezdomnych. A to był gość z krwi i kości. Urodził się w szlacheckiej rodzinie w roku 1845 w Igołomii w powiecie miechowskim (zabór rosyjski). Jego ojciec przez jakiś czas był naczelnikiem carskiej komory celnej w Szczypiornie pod Kaliszem. Jednak zmarł, kiedy Adam miał trzy lata. Kiedy miał 11, stracił matkę. Opiekę nad osieroconym rodzeństwem Chmielowskich przejęła ciotka. Robiła wszystko, żeby wybić z głowy Adamowi marzenia o malarstwie. Kiedy miał 16 lat, na studiach w Instytucie Politechniczno – Rolniczym w Puławach zaprzyjaźnił się z malarzem Maksymilianem Gierymskim. W 1863 roku obaj przyjaciele poszli do powstania styczniowego. Adam miał 18 lat. Podczas jednej z bitew został ranny w nogę, trafił do niewoli. Kilka dni później nogę mu amputowano. Oczywiście, bez znieczulenia. Dzięki pomocy rodziny, wydostał się z niewoli rosyjskiej, wyjechał do Paryża, rok później, po amnestii, wrócił do Warszawy.
Studiował i malował
Miał 20 lat. Marzył o studiach artystycznych. Pod koniec lat 60. marzenie się ziściło. Mecenas Włodzimierz Dzieduszycki ufundował Adamowi stypendium, dzięki któremu rozpoczął on studia na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Spotkał się tam z innymi wybitnymi malarzami: Stanisławem Witkiewiczem, Józefem Chełmońskim, Józefem Gierymskim, Leonem Wyczółkowskim. Malował i wysyłał obrazy na wystawy do Warszawy. Wrócił tu kilka lat później. W salonach witano go z otwartymi ramionami, ale pieniądze za tym nie szły. W Hotelu Europejskim mieszkał na siódmym piętrze z trzema kolegami. Trudno mu było, jako inwalidzie z protezą, pokonywać kilkadziesiąt schodów. We wspomnieniach czytamy, że „czasem z pomocą kolegi, zjeżdżał po poręczy”.
Kochał życie i … Modrzejewską
Kochał życie. Mimo kalectwa tańczył, śpiewał, dokazywał. Protezę wykorzystywał do płatania figli. Wpadał pod karetę, ,,wił się z bólu”, a towarzysze zabawy ściągali odszkodowanie od woźnicy. Potem wszyscy cieszyli się i ,,pili za zdrowie zmiażdżonej nogi”. Tylko na romanse sobie nie pozwalał, bardzo szanował kobiety, a już Helenę Modrzejewską, u której bywał w każdy wtorek na wieczorku literackim, po prostu wielbił. Oczywiście platonicznie, co podkreślają biografowie. Przyjaźnił się też z Ludwiką z Siemieńskich Potocką, niewiastą bardzo pobożną, która mogła mieć wpływ na jego nawrócenie.
Spokój znalazł u św. Franciszka
W 1880 roku namalował obraz „Ecce Homo”’ – najbardziej znany. Wkrótce rozpoczął nowicjat u jezuitów w Nowej Wsi, czym zadziwił wszystkich swoich kolegów. „Już nie mogłem dłużej znosić złego życia” pisał do Heleny Modrzejewskiej. Jednak zakon jezuitów nie był mu pisany. Popadł w depresję. Spokój odnalazł dopiero w regule św. Franciszka z Asyżu. W 1884 roku osiadł w Krakowie, jeszcze malował, odnawiał stare kapliczki, kościoły, oczywiście nie biorąc za to pieniędzy. Już wtedy zapraszał do swojego mieszkania bezdomnych. Salony wciąż były dla niego otwarte. Elity go uwielbiały, mimo iż ,,czasem miał pchły na wyświechtanym garniturze”.
Zamienił garnitur na habit
Wkrótce zamienił garnitur na habit, a pracownię na śmierdzącą ogrzewalnię, gdzie zamieszkał razem z ubogimi na krakowskim Kazimierzu. Uważał, że tak trzeba, bo jałmużna tylko uspokaja sumienie bogatego, a z biednym trzeba być. W 1887 roku u Ojców Kapucynów w Krakowie przywdział habit III Zakonu św. Franciszka i przyjął imię Albert. Rok później założył Zgromadzenie Braci Albertynów, w 1891 Albertynek. Namalował jeszcze kilka obrazów ale tylko po to, żeby je sprzedać i zdobyć pieniądze na nowoczesne ,,przytulisko”. Ogrzewalnia była wylęgarnią robactwa i patologii.
Artysta stał się bratem
Kiedy przytulisko było gotowe, odłożył pędzel. Artysta stał się bratem. Stworzył przytułki m.in. we Lwowie i w Zakopanym. W Zakopanym na Kalatówkach przy szlaku w Tatry są domy Albertynek i Albertynów. Warto tam zajrzeć, pomedytować, popatrzeć na góry, zachwycić się ciszą, posłuchać, jak w południe Albertyni się modlą psalmami. I wspomnieć brata Alberta, który ,,chciał być tak dobry jak kromka chleba”. Zmarł w opinii świętości 25 grudnia 1916 roku. Wolnej Polski nie doczekał. Spoczął na Cmentarzu Rakowickim. 10 XI 1938 Ignacy Mościcki pośmiertnie nadał mu Wstęgę Wielką Orderu Odrodzenia Polski. W 1946 roku kardynał Adam Sapieha rozpoczął proces beatyfikacyjny. W 1983 roku Jan Paweł II ogłosił go w Krakowie błogosławionym, 12 XII 1989 roku w Rzymie zaliczył Brata Alberta Chmielowskiego w poczet świętych.
Zostały obrazy i schroniska
Ecce Homo, List, Dziewczynka z pieskiem – obrazy Adama Chmielowskiego
Po Adamie Chmielowskim zostało 61 obrazów olejnych, 22 akwarele, 15 rysunków. Obrazy to m.in. „Ecce Homo”, „Po pojedynku”, „Dziewczynka z pieskiem”, „Dama z lisem”, Wizja św. Małgorzaty”.
Po Bracie Albercie zostały przytuliska, ogrzewalnie. W 1981 roku powstało w Polsce Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta, które prowadzi 130 placówek w 61 miejscowościach w całej Polsce.
W Pleszewie w ub. roku obchodziło 20 lecie. Podopieczni Towarzystwa mieszkają w domu przy ul. Piaski, niektórzy pracują, próbują wyjść z bezdomności, są w Pleszewie widoczni i bardzo potrzebni. To panowie ,,z Alberta” w ramach spółdzielni socjalnej oczyścili cmentarz ewangelicki, ustawiają co roku szopkę na rynku, wykonują różne pożyteczne prace na rzecz naszej pleszewskiej społeczności. Ale dzisiejszy post nie jest o nich, tylko o człowieku, który w pełni sił twórczych, podziwiany, adorowany, przyjmowany na salonach, rzuca karierę i idzie za swoim powołaniem. 2017 rok należy do niego, do Brata Alberta.
Z tej okazji w Pleszewie odsłonięto i poświęcono kapliczkę św. Brata Alberta. Został on też patronem ulicy wiodącej do schroniska.
W tekście wykorzystałam książkę Władysława Kluza ,,Dobry jak chleb” oraz Wikipedię. Zdjęcia z portalu www.pleszew.naszemiasto.pl
Uroczystości związane z Rokiem Brata Alberta w Pleszewie – Fotoreportaż z mszy św. i poświęcenia kapliczki TUTAJ