Po epidemiach cholery, „morowym powietrzu”, zarazach, pozostały krzyże choleryczne i ślady po cmentarzach, najczęściej na starych mapach.
Zarazę najczęściej przenosiło wojsko, a walczono z nią głównie modlitwą. W czasie największej zarazy w 1852 roku zmarł co 8. mieszkaniec Pleszewa
Pierwsza odnotowana epidemia cholery w Pleszewie została odnotowana w historii parafii farnej w Pleszewie, spisanej przez ks. Władysława Zientarskiego. Było to w 1656 roku a „zarazę przywlokły i rozwłóczyły wojska” w czasie i po „potopie szwedzkim”. Na początku XVIII wieku, w czasach saskich, znów epidemia cholery przyszła i z tego okresu może pochodzić krzyż „karawika”, który znajduje się w Pleszewie przy ulicy Kaliskiej. Upamiętniać on może miejsce pochówku ofiar tej epidemii. Na pewno spoczywają pod nim zmarli w czasie epidemii w roku 1831, kiedy zarazę przenieśli zza Prosny z Królestwa Polskiego albo uciekający powstańcy listopadowi albo ścigające ich wojsko.
Jednak największa w historii miasta epidemia nawiedziła Pleszew i okoliczne miejscowości, także Dobrzycę, w lecie roku 1852. Też przyszła zza Prosny, o czym nawet pisano w „Gazecie Xięstwa Poznańskiego”. W ciągu miesiąca zmarło 600 pleszewian, czyli co 8. mieszkaniec miasta, które zamieszkiwało 6000 osób. Ludzie ratowali się czym mogli, jedni pili wodę z ogórków, inni maślankę. Dwoili i troili się lekarze pleszewscy. Na niewiele się to zdało. Nawet księża, którzy nieśli pociechę chorym, umierali, co odnotował ks. Zientarski. Zmarłych chowano nocą, bez księdza, na cmentarzu cholerycznym przy Marszewskiej. Dla bezdomnych sierot Alfons Taczanowski zbudował sierociniec przy ul. Podgórnej.Więcej w tym linku: Kiedy przychodziła cholera umierali biedni i bogaci
RADIO CENTRUM Epidemie piszą historie