Ale przecież, jak napisała niedawno Olga Tokarczuk „Starość to czas dawania. Jesteś jak jabłonka obwieszona jabłkami, które już tobie są niepotrzebne. Nieważne jest już rozmnażanie się, tylko żeby obdzielić innych tym, co masz i historiami, wspomnieniami, myślami.“
Dlatego, w miarę zdrowia i sił, staram się dzielić tym, czego mam dużo m.in. swoim wolnym czasem. A ten spędzony w piątek z przedszkolaczkami i ich paniami w Misiu Uszatku, był niezwykły.
Najpierw gościłam u Krasnoludków i u Słoneczek. A panie Anetta oraz Dominika zadbały o fajną atmosferę.
Niektóre dzieciaczki były przebrane – wszak trafiłam na Dzień Postaci z Bajek. Ponieważ na półeczce dostrzegłam „Stefka Burczymuchę” Marii Konopnickiej – postanowiłam od tego wierszyka zacząć.
Znam go na pamięć. Kiedy miałam 11 lat, czyli bardzo dawno temu, moja pani od języka polskiego w szkole w Ostrorogu – Maria Szymaś, zabrała mnie Szamotuł na konkurs recytatorski, gdzie ten wierszyk recytowałam. Nawet nagrodę dostałam.
Polubiłam Stefka Burczymuchę. Recytowałam wierszyk na harcerskich ogniskach, na spotkaniach, na których były dzieci. Potem wierszyk Marii Konopnickiej czytałam dzieciom, potem wnukom, teraz dzieciaczkom w przedszkolu.
Niektóre wierszyki się nie starzeją. Bajki też. Takie jak „Jaś i Małgosia” braci Grimm czy „Kopciuszek” Charles’a Perraulta. Te bajeczki są trochę straszne, ale zło jest w nich zawsze ukarane a dobro nagrodzone. Więc trochę czytając, trochę opowiadając – razem z dziećmi, przez bajeczki należące do światowej klasyki – przebrnęliśmy.
Na końcu – na specjalne życzenie jednego z chłopców, były przygody dzielnego strażaka Sama i jego przyjaciół. Trochę mnie poprawiał, bo nie umiałam poprawnie czytać nazwisk głównych bohaterów. Samo życie.
Żegnana przez panie i grupę dzieciaczków, obdarowana papierowym tulipanem i słodyczami, przeniosłam się do innej sali, gdzie już na mnie czekały Misie i Biedronki z paniami Magdą, Martą i Małgosią.
I tu był Stefek Burczymucha i Jaś i Małgosia. A na koniec „Rzepka” czyli rosyjska bajka w tłumaczeniu Juliana Tuwima. No i opowieść o rzepce – warzywie mało teraz znanym.
W tej grupie dzieci nie tylko słuchały, chciały też recytować. I z wielkim wzruszeniem, dwa razy wysłuchałam tego samego wierszyka o przedszkolaczkach. Recytowały go najmłodsze dzieci. A wierszyk mnie wzruszył bo jest przedszkolną klasyką i pół wieku temu też był dzieci się go uczyły.
Była wspólna fotka, słodycze i kwiatek z papieru i dużo serdeczności. Dzieciaki są cudne. Jeszcze przez moment przyglądałam się przygotowaniom do pieczenia babeczek. Dzieci zakładały czerwone fartuszki i czepki kucharzy na główki.
Moze pani poceka na babecki – zaproponował mi chłopczyk, który przyszedł pokazać się w stroju cukiernika.
Podziękowałam i kiedy oddalił się w stronę stołu, gdzie już panie rozkładały narzędzia i produkty, po angielsku opuściłam salę a potem budynek przedszkola.
Czytanie odbyło się w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa