Poznałyśmy się w Dobrzycy podczas Rajdu Zabytkowych Samochodów. Mariola Bazaniak – Hałazińska stała przy jednym ze swoich samochodów w stroju z lat 30. XX wieku. Głowę miała okrytą kapeluszem. – Bo ja lubię kapelusze – potwierdziła mi, kiedy już spotkałyśmy się w Chorzewie, dokąd mnie zaprosiła.
Na wernisażu
Ale zanim to nastąpiło, spotkałyśmy się raz jeszcze na wernisażu wystawy obrazów w Zajezdni Kultury. Na jednym z nich artysta – amator namalował chorzewski pałac. A ja zrobiłam przy obrazie zdjęcie jego właścicielce. To tam, w Zajezdni, wymieniłyśmy się numerami telefonów. Umówiłyśmy się na spotkanie. Gdzie ? – Oczywiście w Chorzewie.
Dwubiegunowe schody
Zbudowany w latach 80. XIX wieku pałac/zamek, fascynował mnie od dawna. Zwłaszcza, że nie jest hotelem, restauracją czy muzeum. – To jest dla mnie normalne mieszkanie – stwierdziła Mariola Hałazińska, kiedy w ostatnią niedzielę, zawitałam w progi jej domu. I tu określenie progi domu odpowiada rzeczywistości. Do eklektycznego pałacu, który łączy elementy neogotyckie i neorenesansowe, wiodą dwubiegunowe schody.
Przetrwał gong
Po minięciu wiatrołapu, weszłam do przestronnego holu, gdzie właścicielka pokazała mi jedyny przedmiot z czasów, kiedy tu mieszkali jej teściowie Marian i Irena z Jezierskich Hałazińscy z dziećmi. Sprowadzili się tu z Pleszewa w 1932 roku, po nabyciu pałacu z folwarkiem od Jouanne’ów. Owym przedmiotem jest oryginalny miedziany gong, którym zwoływano domowników na posiłki. Chociaż gong był niekompletny, bo drewniany młoteczek trzeba było dorobić.
Lata 30. XX w
Pałacowe wnętrza utrzymane są w klimacie lat 30. XX wieku. Do pogawędki zasiadłyśmy w salonie pełnym promieni zachodzącego słońca. Stare meble, stare zdjęcia, widok parku za oknem, stwarzał klimat do rozmowy o przeszłości tej dalszej i tej bliższej.
Na tułaczce
O tej dalszej, moja rozmówczyni wiedziała od męża, któremu z kolei o życiu w pałacu opowiadał ojciec a po jego śmierci w 1953 roku, mama. On sam niewiele pamiętał. Kiedy wybuchła wojna i okupanci pozbawili rodzinę dachu nad głową, miał zaledwie 2 lata. Ale – co podkreśla pani Mariola, doskonale pamiętał tułaczkę. Zaczęła się od obozu przejściowego w Cerekwicy. Do 1945 roku Hałazińscy przeprowadzali się 17 razy. Po 1945 nie mogli wrócić do swojego domu.
Pozbawieni majątku
Mogli zamieszkać w odległości 100 km od Chorzewa, czyli w Poznaniu, gdzie w swojej kamienicy, zajęli jedno mieszkanie. Tymczasem w ich domu w Chorzewie, na piętrze – gdzie były pomieszczenia niższe niż na parterze, zamieszkali ludzie zatrudnieni w przejętym przez państwo ich folwarku. Należał on do kombinatu Państwowe Gospodarstwo Rolne w Taczanowie.
Pałac w ruinie
Tymczasem ograbiony ze wszystkiego, nieogrzewany pałac popadał w ruinę. Kiedy Mariola Hałazińska po raz pierwszy z mężem tu przyjechała w latach 80. XX w, w pomieszczeniach piwnicznych mieszkała jedna lokatorka. Były jeszcze resztki podłogi i „drzwi pomalowane olejnicą na zielono”.
Zaczęli od ziemi
Andrzej Hałaziński był zainteresowany odzyskaniem rodzinnego majątku. Na początku lat 90. zaczął od skupowania ziemi, nabył folwark i zaczął gospodarować. Tak jak przed wojną jego ojciec Marian. Był czas, że hodowaliśmy tu ponad 100 krów mlecznych a mleko sprzedawaliśmy mleczarni w Kowalewie. Uprawialiśmy ziemię, mieszkaliśmy w dawnym domu stajennego na dworskim podwórzu – tak Mariola Hałazińska wspomina początki swojego życia w Chorzewie.
Odkupili pałac
Pałac oglądali z daleka, miał on wtedy innego właściciela, który nabył go z naruszeniem prawa. Co udowodnili Hałazińscy. I postanowili go odzyskać, co nie było łatwe bo władze powiatu pleszewskiego miały inne zdanie. Sprawa trafiła do Sądu Wojewódzkiego w Kaliszu, ten w w 1996 roku uznał roszczenia potomków dawnych właścicieli i małżonkowie mogli rodzinne dobra odkupić od skarbu państwa. Było to w roku 2002.
Zaczęli remonty
Ale wtedy pałac był w stanie jeszcze bardziej opłakanym niż kilka lat wcześniej gdy Hałazińscy zainteresowali się jego kupnem. W wielu salach widać było niebo. Co upamiętniają zdjęcia w pomieszczeniach przyziemia, gdzie właścicielka przechowuje stare przedmioty, które wraz z bratem kolekcjonują. Wracając do początków życia w pałacu w Chorzewie, mówi, że łatwo nie było, ale powoli remontowali, urządzali, meblowali, zachowując klimat 20 – lecia międzywojennego.
Nie doczekali
Teściowie tego nie doczekali. Mariola Hałażińska mówi, że ojciec męża nigdy do Chorzewa nie przyjechał. Nawet z daleka, na swój pałac i upaństwowiony folwark, nie chciał patrzeć. Zmarł w Poznaniu w 1953 roku. Teściowa odeszła w latach 80. ale też nie chciała do Chorzewa przyjeżdżać. Wrócili do Pleszewa – na cmentarz – spoczywają w rodzinnym grobie przy ul. Kaliskiej – wyjaśnia synowa.
Pokochali Chorzew
Zarówno ona – poznanianka z dziada pradziada, jak i jej mąż pokochali Chorzew, w szczególności duży pałac pełen stylowych mebli i tykających zegarów. Niestety, Andrzejowi Hałazińskiemu nie było dane długo cieszyć się Chorzewem. Po 15 latach życia w pałacu zmarł. Mariola Hałazińska pozostała. W pałacu oprócz niej mieszka mama, która się tu sprowadziła z Poznania. Rodzina przyjeżdża nie tylko na święta.
Kapelusze w kredensie
Swoje miejsce mają psy, kot oraz kapelusze. A tych pani na Chorzewie ma dużo. Do ich przechowywania wykorzystuje ogromny kredens w jadalni, który do 1939 roku był również szybem do windy, którym transportowano potrawy z pałacowej kuchni w piwnicy. Teraz kuchnia jest na jednej kondygnacji z jadalnią, salonem, łazienką. A jadalnia – tzw. sala balowa, wykorzystywana jest w kiedy zjeżdżają do Chorzewa goście.
Stare auta i strzelanie
Z dużych pałacowych okien roztacza się widok na park, na staw, na pomieszczenia dawnego folwarku, gdzie pani Mariola garażuje swoje samochody Citroena BL 11 rocznik 1955 i Forda A – rocznik 1930. To tymi autami zadaje szyku na rajdach zabytkowych samochodów ale też jak mówi, jeździ po okolicy. Między innymi na strzelnicę LOK-u na Karczemce, gdzie jest licencjonowanym zawodnikiem Klubu Strzelectwa Sportowego „Gilza” LOK Pleszew I bardzo celnie strzela do tarczy.
To moje miejsce na ziemi
Na odchodnym pytam, jak się mieszka w pałacu? – Chorzew to moje miejsce na ziemi a pałac to takie większe mieszkanie – odpowiada pani na chorzewskich włościach i oczy jej błyszczą… Po czym nakrywa głowę jednym ze swoich licznych kapeluszy i odwozi mnie do Pleszewa.
Czytaj też:
Od Anny do Zuzanny – Alfabet pleszewianek 2024
Elżbieta Gozimirska – dobra pani z pałacu w Kowalewie
Mieszkała w pałacach chociaż nie jest hrabianką
Rozpoczynają się remonty pałacu w Żegocinie