Jest na starym zdjęciu kamienica ze sklepem spożywczym i wjazdem, za którym widać parterowy domek. Kiedy w 1972 roku przyjechałam do Pleszewa, na miejscu tego domku, była restauracja „Pod Złotym Mieczem”, gdzie wpadaliśmy na smakowite obiady i na małą czarną. Kilka lat temu i ona zniknęła.
Ale wracam do lat 60. kiedy na rogu Lipowej i Poznańskiej, wtedy jeszcze wiodącej prosto z Rynku w kierunku Poznania (ulica 1 Maja czyli Hallera, jeszcze nie była drogą krajową nr 12 ), stał niewielki jednorodzinny domek.
Okazuje się, że wielu sympatyków mojego bloga, doskonale pamięta domek i jego mieszkańców. Tadeusz Szczepański pleszewianin, który wykładał na łódzkiej filmówce podzielił się swoimi wspomnieniami.
W tym małym domku na narożniku ul Poznańskiej i Lipowej mieszkali państwo Kubiszewscy. Pan Kubiszewski pracował w" Obrabiarkach". W podwórzu, w osobnym domu, mieszkali Państwo Witczakowie. A to pole, o którym wspomina pani Weronika Fijałkowska na FB, należało do pana Jezierskiego, częściowo dzierżawił je pan Witczak. Pan Lewandowski miał ogrodnictwo i pole przy ul.Poznańskiej, naprzeciwko budynku, w którym mieszkali Państwo Nalezińscy i Wojtczakowie. W tyle małego domku stał budynek, w którym mieszkali m.innymi państwo Mateccy. Mijałem go, kiedy szedłem do mieszkania w pierwszym, wybudowanym bloku, przy ul. Lipowej, które rodzice otrzymali latem w 1955 roku. Pamiętam też, że zakupy robiliśmy w sklepie u p. Nawrockiego - widocznym na zdjęciu - pisze Tadeusz Szczepański.
Osoby, które zareagowały na zamieszczone na Facebooku zdjęcie, przypomniały też ciekawą historię budynku, w którym do dzisiaj jest sklep, a właściwie dwa sklepy. To jest doskonały materiał na kolejny post.
Bardzo dziękuję za sugestie Dance Koniecznej, Dorocie Żak, Annie Pyszkowskiej – Kwiecińskiej, Weronice Fijałkowskiej, Zosi Banaszyńskiej, Wandzie Rorot, Teresie Ramsden. Dla mnie, której przygoda z Pleszewem zaczęła się na początku lat 70., wasze informacje są nie do przecenienia.
Ale dzisiaj skoncentruję się na miejscu, gdzie przed wiekami, jak głosi pleszewska legenda, miała stać karczma. A złoty miecz, który stał się „patronem restauracji”, miał być darem, który za swoje dobre serce otrzymać miała nadobna córka karczmarza.
Rys. Mieczysław Kościelniak
Jeśli nie znacie tej pleszewskiej legendy, to musicie ją przeczytać.TUTAJ
Kiedy w 1963 roku Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Społem” budowała nowoczesną restaurację w mieście, postanowiono dać jej nazwę „Pod Złotym Mieczem” aby upamiętnić legendarną karczmę.
Wtedy prawdopodobnie mały domek ze zdjęcia został rozebrany, a jego mieszkańcy otrzymali mieszkania w blokach.
Restauracja była bardzo elegancka. Na początku składała się z dwóch części. W dużej sali był bufet z alkoholem, przekąskami. Zamawiało się dania u kelnera, który potrawy do stolików przynosił.
Pamiętam kelnerkę panią Marię Jenerowicz. Pamiętam Basię Piasecką. Karta dań była różnorodna. Rosół, pomidorowa, ogórkowa, schabowy, sznycel, ziemniaki, kapusta, buraczki, mizeria. Kawa i herbata w szklankach z koszyczkami.
Była też mała sala, do której wchodziło się prosto z korytarza, w którym była szatnia. W małej sali pracowała pani Bożenka Banaś. Tu była kawa, dobre ciastko pieczone na miejscu, dobry alkohol i fantastyczna atmosfera.
Ekipa kelnerska na tle bufetu w latach 90.
Przychodziło się tu na kieliszek „pliski”, na małą czarną. Amatorzy czystej wódki z zakąską (bo wódka była tylko z zakąską) do tej kawiarenki nie zaglądali.
Kierownikiem lokalu w latach 70. był Antoni Młody. Pracował tu do 1978 roku. Po nim stery przejęła Danuta Szpek. Restauracja „Pod Złotym Mieczem” karmiła nie tylko młodych nauczycieli, inżynierów z „Aparatury” i „Obrabiarek”, ale też pracowników pleszewskich firm.
Pierwsza ekipa restauracji "Pod Złotym Mieczem" z lewej Danuta Szpek - szefowa kuchni. Między paniami kierownik Antoni Młody
To tu – jak mówi pani Danuta, od 4.00 rano przygotowywano obiady dla kilkuset osób w „Aparaturze”, „Obrabiarkach”, „Papierkach”, „Wielobranżówce”. Samochodami dowożono posiłki do firm.
Wnętrze lokalu w końcówce lat 90.
W porównaniu z restauracją „Klubową” (dziś Karafka) czy „Wielkopolanką” (dziś Frascati) restauracja ” Pod Złotym Mieczem” miała super wyposażenie, były piwnice, gdzie przechowywano węgiel, były piece węglowe, był „wilk” do mielenia mięsa, maszyna do szatkowania warzyw, maszyna do obierania ziemniaków. Mięso dowożono z PSS- owskiej masarni, warzywa ze spółdzielni ogrodniczej. Interes się kręcił.
Danuta Szpek przyszła tu w 1971 roku. Dowodziły w kuchni na zmianę z Haliną Grzesiak i Zofią Tanaś. Kiedy Antoni Młody zachorował, to pani Danuta została kierowniczką restauracji. W latach 80. , kiedy były kartki na mięso, PSS miał swoje tuczarnie świń i rzeźnię koło Dwójki. Mięso w restauracji więc było – wspomina Danuta Szpek.
Danuta Szpek - jako dzierżawca lokalu. Zdj. na dole prezentuje korytarz i szatnię
Potem przyszedł czas wieczorków, zabaw i lokal powiększono, likwidując kawiarenkę. Nawet 100 osób mogło się tu bawić. Pamiętam studniówkę jednej z klas Średniego Studium Zawodowego, które w końcówce lat 70. funkcjonowało w liceum.
Zabawa „Pod Złotym Mieczem” była przednia. Dobre notowania miały też zabawy, które organizował Mieczysław Koch albo Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne.
W pleszewskiej restauracji zatrzymywały się na obiady wycieczki, organizowano tu stypy, potem coraz częściej przyjęcia pierwszokomunijne.
W latach 90. poprawiło się zaopatrzenie w sklepach, ale brakowało przy lokalu parkingu. Odcięcie restauracji od drogi krajowej nr 12, sprawiło, że wycieczki przestały się zatrzymywać. Zniknęli przejezdni. PSS postanowiła lokal wydzierżawić. Danuta Szpek podjęła wyzwanie. Razem z pracownikami poprowadziła restaurację.
Jeszcze przez kilka lat odbywały się tu bale sylwestrowe i wieczorki taneczne. Ale klientów było na co dzień coraz mniej. A jeśli przychodzili to raczej na piwo, a nie na posiłek. Nikt w lokal nie inwestował.
Lokal „Pod Złotym Mieczem” opustoszał, kiedy Danuta Szpek zrezygnowała z dzierżawy i zbudowała własny lokal. Prezes PSS Społem zaczął szukać kolejnego dzierżawcy. Ale nie znalazł nikogo, kto by chciał zainwestować pieniądze w urządzenie lokalu gastronomicznego.
W końcu znalazła się firma, która wydzierżawiła duży lokal pod handel. Restauracja „Pod Złotym Mieczem” zniknęła. Jeszcze tylko czasem powraca w rozmowach starszych pleszewian, którzy mówią: „mieszkam na złotym mieczu” albo „apteka koło złotego miecza”.
Tak w styczniu 2018 roku wygląda miejsce uwiecznione na zdjęciu w latach 60. XX wieku
Wkrótce lokal „Pod Złotym Mieczem” pozostanie tylko w legendzie, albo na zdjęciach. Tak jak ten malutki domek – poprzednik restauracji, który wywołał tyle ciepłych wspomnień.
u