„Kajew, Cieśle, Wszołów – szlakiem dziejów to siódma z kolei książka opisująca wielowiekowe dzieje wsi w gminie Gołuchów. Sześć poprzednich „Kuchary, Macew, Popówek dawniej i dziś”, „Tursko i okolice” „Z dziejów Krzywosądowa i okolic”, „Czechel, Czerminek, Kucharki i Szkudła” Czerminek”,„Przydrożne znaki wiary na terenie gminy Gołuchów opracował i napisał Stanisław Małyszko. Z pewnością to najbardziej znany etnograf, archiwista, badacz dziejów wsi w południowej Wielkopolsce, co przypomniał Marek Zdunek – wójt gminy Gołuchów.
Zdunek podkreślił, że gmina Gołuchów jest jedyną w powiecie pleszewskim, w Wielkopolsce i pewnie jedną z nielicznych w Polsce, która tworzy kolekcję publikacji popularno – naukowych. Opisują one wielowiekowe dzieje miejscowości wchodzących w jej skład.
Dotarła do źródeł
Najnowsza książka dotyczy trzech niewielkich miejscowości położonych blisko siebie: Kajewa, Ciesiel i Wszołowa.
Bez wątpienia, do najstarszych źródeł pisanych, dotarła historyczka, regionalistka, badaczka dziejów – Agnieszka Słupianek – Winkowska. Istotny jest fakt, że od niedawna mieszka ona w Kajewie. Ukończyła historię na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu oraz ochronę dóbr kultury na Wydziale Pedagogiczno – Artystycznym w Kaliszu.
Pierwsze było Brzezie
Przede wszystkim nie jest to pierwsza publikacja autorki ponieważ w 2014 roku napisała „Dzieje miejscowości Brzezie w świetle źródeł” . Pracę wydało Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne. Istotne jest to, że Brzezie jest rodzinną wioską autorki. Natomiast jej książka zainspirowała mnie do napisania na blogu posta o ciekawej historii kościoła w Brzeziu. I co istotne, jest ona powiązana z bitwą pod Grunwaldem.
Czytaj: Wielka historia małego Brzezia
Po zamążpójściu i przeprowadzce do Kajewa, Agnieszka Słupianek – Winkowska zainteresowała się historią miejscowości, w której przyszło jej żyć.
Zaczęło się od kościoła
Z tego zainteresowania, z tej pasji oraz ogromnej pracowitości, narodziła się książka, która z aneksem, ze zdjęciami, z licznymi przypisami, liczy ponad 250 stron. Bardzo czytelny układ z rozdziałami i podrozdziałami sprawia, że jest bardzo przejrzysta. W rezultacie losy trzech niewielkich, sąsiadujących ze sobą wiosek, są powiązane. Punktem wyjścia stał się Kajew – to o tej miejscowości, a dokładnie o istnieniu tu kościoła św. Katarzyny, autorka znalazła najstarsze średniowieczne źródło pisane. Istotny dla pasjonatów lokalnej historii jest fakt, że szlak historyczny wszystkich trzech miejscowości rozpoczyna się na przełomie wieku XIV i XV.
Do nich należały wioski
W rezultacie na 180 stronach Agnieszka Słupianek – Winkowska opisuje różne aspekty funkcjonowania Kajewa, Ciesiel, Wszołowa i „burzliwych losów dawnego majątku ziemskiego Ordzin”.
Przede wszystkim pisze o dawnych właścicielach wsi, wśród których byli arcybiskupi gnieźnieńscy oraz Leszczyńscy herbu Wieniawa (Kajew), o Sokolnickich, Reykowskich – ostatnich właścicielach Kajewa – wysiedlonych przez okupantów i pozbawionych majątku w 1944 roku. Istotny jest fakt, że przywraca pamięć o właścicielach Wszołowa – Wszołowskich, Unrugach, Boguckich ale też o salezjanach Sylwestrze, Marianie i Tadeuszu Adamskich. W XIX wieku majątek we Wszołowie kupiła Izabela z Czartoryskich Działyńska, żeby go uchronić przez Komisją Kolonizacyjną.
Zwierciadło codziennych spraw
Przede wszystkim zaś książka młodej regionalistki opowiada też o zwyczajnym życiu w dawnym folwarku kajewskim, o udziale mieszkańców w walkach o niepodległość, o wysiedleniach w pierwszych miesiącach niemieckiej okupacji, o życiu religijnym, o kulturze i edukacji. W rozdziale „W zwierciadle codziennych spraw” znajdujemy opis osady chłopskiej we Wszołowie w 1757 roku. A tam szczegółowe opisy chałup należących do kmieci, chałupników (jeszcze bez nazwisk) z informacją o tym, czy posiada woły czy ma „pociąg pański”.
Profesorski poziom badań
Zdaniem dra Macieja Kowalczyka, „autorka wszystkie pozyskane w wyn iku kwerendy informacje, wycisnęła jak cytrynę” i przelała je na karty książki. Pod wrażeniem ogromu pracy dawnej studentki Agnieszki Słupianek – Winkowskiej jest bez wątpienia także Aneta Franc – dyplomowana archiwistka a przede wszystkim wykładowczyni dokumentacji archiwalnej na Wydziale Artystyczno – Pedagogicznym w Kaliszu. Bezsprzecznie, pisanie o małych miejscowościach, którymi dotąd nikt się nie zajmował, jest prawdziwym wyzwaniem. A książka młodej regionalistki „prezentuje profesorski poziom badań” – uważa dyplomowana archiwistka.
Agnieszka po prostu dała czadu
Istotny jest fakt, że Aneta Franc, która zawodowo zajmuje się kwerendami i wie, jak wyglądają średniowieczne opasłe księgi pisane łaciną, nie szczędzi słów podziwu młodej autorce. Bezsprzecznie szukanie informacji w Muzeum Narodowym w Krakowie i w Archiwum Diecezjalnym we Włocławku czy Archidiecezjalnym w Gnieźnie nie jest łatwym przedsięwzięciem. Tą książką Agnieszka po prostu dała czadu – uważa Aneta Franc.
W Kajewie naprawdę był kościół
Reasumując, wartością dodaną książki, są aneksy m.in. Aneks I gdzie znajduje się akt wizytacji parafii kajewskiej w 1607 roku w tłumaczeniu Roberta Sochania. W Aneksie III – który zawiera fragmenty zapisek parafialnych gołuchowskich czytamy m.in. że w 1623 roku nastąpiło złączenie parafii św. Katarzyny w Kajewie i parafii w Gołuchowie. Z pewnością ta informacja potwierdza powtarzaną od lat wiadomość o istnieniu kościele w Kajewie. Aneks V to spis budynków folwarcznych w Kajewie, które należały w 1832 roku do probostwa w Gołuchowie.
Wnuczka nie pamięta pałacu
Godne podkreślenia jest miejsce wybrane na uroczystą promocję książki. Goście zostali zaproszeni do Kasztanowego dworu w Kajewie, tuż przy kasztanowej alei. Bardzo blisko, po drugiej stronie alei rozciąga się dworski park, w głębi którego stał niegdyś pałac.
Niestety, zostały po nim tylko wspomnienia, które przekazywali autorce kajewianie, pracujący niegdyś w majątku Sokolnickich i Rekowskich. Można je odnaleźć na kartach książki. Pałacu swoich dziadków nie pamięta, niestety, Helena Łopińska wnuczka Heleny Rekowskiej, córka Felicjana. Chociaż mieszka w Warszawie, na promocję książki przyjechała ponieważ z jej rodzinnego archiwum pochodzą zdjęcia babki, ciotki, ojca i jego kuzynów. Oczywiście o losach ziemian można przeczytać w książce.
Otworzyli domy i głowy
Podczas prezentacji książki Agnieszka Słupianek – Winkowska opowiedziała o pracy nad nią. Dziękowała mieszkańcom Kajewa, Wszołowa i Ciesiel za to, że tak chętnie zapraszali ją do swoich domów i do swojego życia.
Że otwierali stare albumy, przepastne szuflady i serca oraz głowy, gdzie się przechowuje wspomnienia. Z pewnością dlatego żartowała, że „musiała napisać książkę, żeby poznać osobiście wszystkich mieszkańców Kajewa”.
Podziękowania
Za tworzenie atmosfery sprzyjającej twórczej pracy, dziękowała teściom Jolancie i Waldemarowi, z „którego wiedzy historycznej, czerpała całymi garściami”. Przede wszystkim z wdzięcznością i atencją mówiła o mamie i teściowej. To dwie babcie zajmowały się jej synkiem Kornelem, kiedy ona pracowała nad książką. Rodzicom Julicie i Stanisławowi wyraziła wdzięczność m.in za atmosferę domu, sprzyjającą rozwojowi jej zainteresowań historią. Szwagierkom Annie i Agnieszce oraz siostrze Dorocie za wsparcie psychiczne.
Mąż na okładce
Znaczące i symboliczne miejsce znalazła dla męża Mateusza. Na okładce książki umieściła fotkę małego chłopczyka stojącego na kasztanowej alei w Kajewie. Podczas gdy na okładce zamykającej książkę, opublikowała tę samą aleję chociaż wypełnioną inną treścią. Jest tu zdjęcie rodzinki: gdzie ów chłopaczek – mąż autorki sam jest tatą zaś towarzyszy mu żona z synkiem. Bezsprzecznie mąż najwierniej mi towarzyszył podczas pracy nad książką – zapewniła Agnieszka Słupianek – Winkowska.
Czas gratulacji
Kiedy autorka skończyła prezentację, rozległy się burzliwe oklaski i nastał czas gratulacji. Przede wszystkim złożył je wójt Marek Zdunek i sekretarz gminy Tatiana Stefaniak, sołtysi opisywanych wsi: Ewa Franek, Elżbieta Jamroszczyk i Krystian Matyjasik.
Ale też od Patrycji Walerowicz – Wojtkowiak – dyrektorki Gołuchowskiego Centrum Kultury Zamek – które wraz z gminą wydaje kolejne gołuchowskie historyczne książki.
Kropką nad „i” był koncert w wykonaniu skrzypaczki Adrianny Zagrodnickiej i pianisty Karola Pilarskiego. Na scenę zaprosiła ich Dyrektor Patrycja, prowadząca uroczystość dyrektor Patrycja Walerowicz Wojtkowiak.
Dobry rocznik 1989
Wśród osób śpieszących z gratulacjami był wicestarosta pleszewski Damian Szwedziak, który reprezentował tu urząd oraz siebie.
Zdradził, że Agnieszkę zna od lat, wszak „rośli w Brzeziu na jednym podwórku i są z dobrego rocznika 1989”. Nie zabrakło podziękowań i gratulacji od Adama Gramali – radnego powiatu z Wszołowa i dziesiątek osób, które ustawiły się w kolejce po autografy autorki.
Dobrze, że imprezę przełożono
Promocję książki zaplanowano na grudzień. Nawet zaproszenia zostały rozesłane. W związku z kolejną falą pandemii imprezę przełożono. Zdaniem Julity Słupianek to była dobra decyzja. Niewątpliwie, gdyby impreza odbyła się w grudniu, wtedy wielu osób by nie było, w tym babci Agnieszki. Prawdopodobnie zostaliby w domu w obawie przed zakażeniem.
.