W 2004 roku, dom przejęły siostry salezjanki i prowadzą tu Salezjańską Placówkę Wsparcia Dziecka i Rodziny im. św. Rodziny. Aktualnie mieszka tu 14 dziewczynek i chłopców.
Budynek z czerwonej cegły, z herbem Jastrzębiec rodziny Taczanowskich, w świadomości mieszkańców Pleszewa, funkcjonuje jako dom dziecka. I w zasadzie, tak było, z krótkimi przerwami.
To tam, w minioną sobotę, odbyło się urodzinowe spotkanie, podczas którego Stanisław Małyszko – regionalista, historyk, etnograf, zaprezentował okoliczności, które w połowie XIX wieku, zainspirowały ówczesnego właściciela majątku w Taczanowie – hr Alfonsa Taczanowskiego, do budowy domu katolickich sierot.
Epidemia, zaraza, bieda i sieroty
Połowa XIX wieku to czas epidemii cholery, w 1852 roku, w ciągu dwóch miesięcy zmarło 600 osób, na 5000 mieszkańców miasta. Zza Prosny, z zaboru rosyjskiego dotarła zaraza, która dziesiątkowała bydło. Na przejściu granicznym w Bogusławiu było miejsce kwarantanny chorego bydła. Ulewne deszcze niszczyły plony. Ludzie umierali, pozostawały po nich bezdomne dzieci – podkreślał Stanisław Małyszko.
W latach 1855 – 1856 na wsiach powiatu pleszewskiego była bieda, szerzyło się żebractwo, kradzieże, ludzie chorowali na tyfus i cholerę. Ludzie uciekali za Prosnę, do ,,Kongresówki” , liczyli na lepsze zarobki. Na szczęście, w 1857 roku, była lepsza pogoda i lepsze urodzaje – czytamy w ,,Dziejach Pleszewa” więcej TUTAJ
Czytaj: Epidemia pustoszyła Pleszew
Alfons Taczanowski kupuje ziemię
W 1854 roku ewangelicy, którzy od końca XVIII wieku licznie osiedlali się w Pleszewie TUTAJ wybudowali zakład dla sierot – chłopców, także z powiatów ościennych. W tej sytuacji wspomniany już Alfons hr Taczanowski, podejmuje decyzję o budowie powiatowego lazaretu. W 1866 roku kupuje od właściciela majątku Malinie Juliusa Jouanne’a 3 hektary ziemi przy ówczesnej drodze polnej zwanej Górną. Wiodła ona ku żydowskiemu cmentarzowi.
… buduje dom dziecka, tworzy ordynację
Taczanowcy – bogaci ziemianie, do 1816 roku, (kiedy to miasta stały się samorządowe w wyniku reformy administracji), byli właścicielami miasta Pleszewa. Stanisław Małyszko przypomniał, że początek Taczanowskim w Taczanowie dał w 1437 roku Jan Ścibor. Byli tam przez półtora wieku. W 1777 Taczanowscy wrócili i byli w Taczanowie do wybuchu II wojny. W I połowie XIX wieku mieli majątki w zaborze rosyjskim i za Prosną też. Majątek Alfonsa Taczanowskiego – był imponujący. Stworzył on ordynację w Taczanowie, rozbudował tamtejszy zespół rezydencjonalny, pobudował kaplicę a w Pleszewie dom dziecka.
Siostry miłosierdzia na początku
Niestety, w 1867 roku zmarł na apopleksję. Nie doczekał otwarcia placówki. Wystawioną na przymusową licytację nieruchomość kupił bratanek fundatora – Antoni Taczanowski i przekazał parafii Ścięcia św. Jana w Pleszewie z przeznaczeniem na dom sierot.
15 października 1872 roku – cztery siostry Miłosierdzia św. Wincentego a’Paulo, sprowadzone przez proboszcza ks. Jana Bielawskiego, rozpoczynają pracę. W „zakładzie” bo tak nazywano potocznie dom przy ul. Górnej, mieszkało 30 sierot. Po pięciu latach siostry miłosierdzia zrezygnowały prowadzenia domu, zaborcze władze zmuszały je do zdjęcia habitów. Wolały odejść – podkreślał St. Małyszko, snując swoją opowieść o dziejach placówki.
Siostry służebniczki przez 25 lat
W lipcu roku 1877 zjawiły się w Pleszewie siostry służebniczki Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, które prowadzą Dom sierot do 1901 roku. Stanisław Małyszko wspomniał, że siostry zamierzały się osiedlić w Pleszewie, rozważano rozbudowę istniejącego domu o jeszcze jedno skrzydło na siedzibę Domu Generalnego. W końcu pomysł upadł i siostry rozpoczęły budowę Domu Generalnego ze szpitalem przy (dzisiejszej) ul. Bojanowskiego. Służebniczki rezygnują z prowadzenia Katolickiego Domu Sierot.
Czas sióstr oblatek czyli ochroniarek
Przejmują go tzw. ochroniarki ze Stowarzyszenia Ochroniarek i Pielęgniarek im. M. Wilczyńskiej w Poznaniu. Pod tą nazwą ukrywa się bezhabitowe Zgromadzenie Oblatek Serca Jezusa. Prowadzenie domu nie było łatwe, brakowało pieniędzy. Dom Sierot funkcjonował głównie dzięki sponsorom. Wśród nich był prokurent firmy Zboralskiego Wincenty Sybilski, który zapisał sierotom 80 000 marek. Antoni Taczanowski z żoną organizuje imprezy dochodowe, z których 6000 marek pozwoliło na opłacenie zaległości – podkreślał historyk. Informacje o tym znalazł w bogatym archiwum parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela.
Trudny czas dla domu dziecka
Nie było też łatwo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Inflacja, dewaluacja. Nie było pieniędzy na ubrania, na jedzenie. W 1921 roku polskie sieroty wspomagał Komitet Polsko – Amerykański. Budynki wymagały remontów, zwłaszcza pomieszczenia gospodarskie, bo dom dzierżawił i uprawiał ziemię. Stanisław Małyszko znalazł dokumenty z informacją, że w 1930 roku w domu dziecka
mieszkało 23 chłopców i 29 dziewczynek.
Czas sponsorów i kuratorów
„Magistrat płacił na utrzymanie 15 dzieci, powiat za 20 dzieci, panie z Towarzystwa Dobroczynności utrzymywały 2 dzieci… Pomagały sierotom okoliczne majątki: Korzkwy, Marszew, Lutynia, Taczanów… Dom sierot miał Kuratorów: ordynata Taczanowskiego, dr Likowskiego, aptekarzową Annę Suchocką, kupcową p. Tilgnerową, W. Radomskiego, ks. Niesiołowskiego, Artura Szenica. Obniżono zarobki pracownikom placówki.
Wysiedlone dzieci w czasie okupacji
W 1941 roku, w czasie niemieckiej okupacji, dzieci z domu sierot, wywieziono do Kobylina. Powstał tu zakład Jost Strecker- Anstaltena a oblatki w nim pracowały.
W 1945 roku siostry odzyskują zniszczony budynek i powoli przywracają mu pierwotny charakter. Prowadzą go w ramach „Caritasu”. W 1947 roku mieszka tu 7 dzieci – mówi Stanisław Małyszko. Dziesięć lat później mieszkało tu 37 wychowanków.
Oblatkom powiedziano do widzenia
We wrześniu 1961 roku siostry oblatki, po 60 latach, opuszczają Pleszew. Dom Dziecka przejmuje Inspektorat Oświaty i Wychowania tworząc Państwowy Dom dziecka. Pierwszą dyrektorką Jest Zuzanna Pieczyńska, po niej Antoni Foligowski, Ludmiła Jabczyńska, Anna Sikora – Oleksy, Maria Kamraj, Halina Szczotkiewicz i Ewa Siekierska. Na początku lat 80. mieszka tu 55 dzieci a pracuje 6 wychowawców. Elżbieta Matuszak – która pracowała tu i była obecna na urodzinach, pamiętała, że pełnoletni wychowanek opuszczający dom otrzymywał wyprawkę: 2 pary spodni, 2 pary pończoch, buty, dwie koszule, szelki i kurtkę – wyliczał St. Małyszko.
Wyprowadzka domu dziecka
W 1984 roku, jesienią woda zalała stropy budynku. Wychowankowie musieli dom opuścić. Wrócili po kilku miesiącach. Pięć lat później wybuchł w domu pożar, znów zniszczeniu uległy stropy. W kronikach St. Małyszko odnalazł też informację o tym, że w 1994 roku mieszkało tu 40 dzieci. W 1998 roku Dom Dziecka przeniesiono na ul. Osiedlową do dawnego internatu technikum mechanicznego. Nieruchomość wróciła do kościoła.
Biurowiec
Przez cztery kolejne lata budynek był biurowcem – Starostwo Powiatowe wynajmowało pomieszczenia pod biura. Wspominał ten czas Starosta Pleszewski Maciej Wasielewski, który jako młody urzędnik, rozpoczynał pracę w wydziale edukacji, który tu właśnie się mieścił. Czesława Haak, która razem z mężem Kazimierzem uczestniczyła w urodzinach domu, też chodziła po pokojach. Również ona, jako naczelnik wydziału spraw obywatelskich, miała swoje biuro w „domu dziecka”.
Wychowankowie odwiedzili dom
Z zaciekawieniem oglądali swój dawny dom byli wychowankowie. Uściskom i radości nie było końca. Zwłaszcza, że dwie wychowawczynie – Elżbieta Matuszak i Radosława Biernat przyszły też.
Zrobiłam pamiątkowe zdjęcie roześmianej grupie i oddaliłam się. Mieli swoje tajemnice, chcieli wspominać ale w swoim gronie. Chcieli też opowiadać o swoim życiu, swoim dawnym „paniom” i koleżankom oraz kolegom.
Goście wspominają
Własne wspomnienia związane z tym domem miał były burmistrz, aktualnie przewodniczący Rady Powiatu Pleszewskiego Marian Adamek. To jego mama była tu księgową i do niej przychodził tu niejeden raz.
Wiceburmistrz Andrzej Jędruszek chodził do Trójki z kolegami z Domu Dziecka, grał z nimi w piłkę i miał same dobre wspomnienia. Przywracano też pamięć o siostrze Annie Laskowskiej – oblatce, która po wyjeździe sióstr pozostała i do 1987 roku pracowała, trochę szyła, trochę cerowała, zabierała do kościoła.
Nadszedł czas salezjanek
Tymczasem doszliśmy w opowieściach do roku 2004, kiedy placówkę „na działalność edukacyjną i wychowawczą” przejęło – aktem notarialnym Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki – co podkreślała siostra Anna Szczęsna – przełożona Inspektorii Wrocławskiej.
To ona jest organem prowadzącym dla Salezjańskiej Placówki Wsparcia Dziecka i Rodziny im. Św. Rodziny w Pleszewie. Proboszcza fary, ks. prałata Henryka Szymca wspominano przy okazji jako „dobrodzieja domu”. Stan prawny został uregulowany w roku 2005.
Siedem lat remontu
Siedem lat trwał kapitalny remont budynku, który znajduje się w rejestrze zabytków. Pochłonęło to wiele funduszy, które są darem Inspektorii Generalnej. Były też prywatne ofiary i dotacje. Wymieniano stropy, instalacje, kotłownię, zagospodarowywano teren. Pierwszą zimę salezjanki spędziły w budynku parafii Najświętszego Zbawiciela przy ul. Wojska Polskiego. Schronienia im użyczył ks. kanonik Krzysztof Grobelny – ówczesny proboszcz. Mieszkały tam w czasie remontów nieruchomości przy ul. Podgórnej 14.
Siostry zaangażowane w życie miasta
O działalności domu po 2005 roku opowiedziała siostra Natalia – wychowawczyni w placówce, pasjonatka historii. To ona, jak przewiduje Stanisław Małyszko, przewertuje i przeczyta zawartość 120 metrów skoroszytów z dokumentami Katolickiego Domu Sierot od 1862 roku.
Siostry od początku swojego pobytu w Pleszewie, uczestniczyły w życiu miasta. Pracowały jako katechetki w szkołach, prowadziły teatr dla dzieci, w 2010 roku zorganizowały Igrzyska SALOSu w koszykówce i siatkówce. Ta wielość propozycji ma przyciągnąć dzieci – podkreślała siostra Natalia.
Mamy tu wszystko…
3 sierpnia 2011 roku przyjęto pierwsze dzieci – było ich troje. W sumie w ciągu 11 lat w domu przy ul. Podgórnej 14 mieszkało 44 dzieci. Z tego 8 powróciło do rodzin biologicznych, 5 przeniesiono do rodzin zastępczych, 3 do rodzin adopcyjnych. Usamodzielniło się 12 wychowanków. Aktualnie w domu przebywa ich 14. Mamy tu wszystko, co jest konieczne do życia – mówiła dyrektorka Wspólnoty pod wezwaniem Dobrego Pasterza siostra Wiesława Kubiaczyk.
To ona zaprosiła mnie na urodziny domu. A ja z radością z zaproszenia skorzystałam. Na urodziny domu zjechały zakonnice wszystkich zgromadzeń oraz dobrodzieje domu.
Foto Irena Kuczyńska, Agnieszka Piasecka