Najstarsze zapiski o o zarazie w Pleszewie pochodzą z roku 1655, kiedy to miasto w czasie najazdu szwedzkiego czyli „potopu”, zostało splądrowane przez szwedzkie żołdactwo.
Rok później w Pleszewie wybuchła zaraza, „powodując wielką śmiertelność” – napisał ks. kanonik Władysław Zientarski w książce pt. „Zarys dziejów parafii pod wezwaniem Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Pleszewie”, wydanej w roku 1994 przez Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne i Muzeum Regionalne.
Tej zimy stacjonowały w Pleszewie obce wojska niemieckie, które też mogły zarazę ze sobą przywlec. Znawcy tematu są zgodni co do tego, że wszelkie epidemie spowodowane były niedożywieniem, brakiem higieny a przenosiło „zarazę” włóczące się wojsko.
W pierwszej dekadzie XVIII wieku znów nieszczęścia dotykają pleszewian. Wojna północna, przemarsze obcych wojsk, ograniczenie handlu, bieda i głód, wywołały zarazę, której ofiarą padł proboszcz pleszewski ks. Jan Dembowski. W 1713 roku „zaraza dotarła nawet do Brzezia i Turska”.
Także kolejny proboszcz, ks. Trawicki, padł ofiarą cholery, która „grasowała w mieście w roku 1731”. Odnotowano jego śmierć w kronice, ponieważ to on naprawiał szkody w zniszczonym pożarem kościółku św. Ducha ( spłonął w 1854 roku) .
Więcej Był kościółek, była poczta, została ulica
Gdzie wtedy chowano ofiary epidemii, tego dokładnie nie wiemy. Pierwszy cmentarz choleryczny przy trakcie kaliskim powstał w roku 1737, kiedy to wielka zaraza zdziesiątkowała ludność miasta Pleszewa. Pozostałością po tym cmentarzu, jest krzyż choleryczny lub morowy zwany w Pleszewie karawiką albo karawaką, który stoi do dziś przy ulicy Kaliskiej. Jednak nie wszyscy wiedzą, że jest to ślad po cmentarzu cholerycznym, który przetrwał do naszych czasów. I niedawno został odnowiony.
Karawika na zdjęciu Piotra Grabowskiego – październik 2017 rok
Nazwa krzyża z dwoma poprzeczkami, pochodzi od hiszpańskiego miasta Caravaca, gdzie postawiono go po raz pierwszy w XVII wieku. W czasie trwania zaraz i epidemii rozprzestrzenił się na wschód.
Krzyż karawaka był bardzo popularny w Polsce, miał też chronić przed zarazą. Krzyże choleryczne były też dostępne jako medaliki do noszenia przy sobie.
Jednak ich noszenie nie pomogło. Trzydzieści lat później wybuchła w Pleszewie kolejna zaraza. Zmarłych na pewno chowano na cmentarzu cholerycznym daleko od miasta przy trakcie kaliskim.
Kiedy zaraza minęła, w roku 1769 pobożni parafianie, w podzięce za uratowane życie, pielgrzymowali z proboszczem ks. Janem Pełką do kościoła do Grodziska, „by Matce Boskiej wypowiedzieć wdzięczność za ratunek w czasie zaraźliwego pomoru”.
Ks. Władysław Zientarski pisze, że zaniesiono srebrne votum z wykutym napisem Salve Regina, które podobno do dziś wisi przy obrazie.Wiek XIX to czas zaboru pruskiego. Wielkie Księstwo Poznańskie, w którego granicach znalazł się Pleszew, kilkakrotnie nawiedziła epidemia cholery.
Groźnie było w latach 1831 – 1838, kiedy to na ziemie polskie zaraza dotarła ze wschodu za sprawą wojsk rosyjskich podczas powstania listopadowego.
W Pleszewie pomiędzy 5 sierpnia a 12 września zmarło 200 osób, w tym 133 Polaków w wieku od 20 do 50 lat. Walkę z zarazą utrudniał brak szpitala i odpowiednich warunków higienicznych – pisze Stanisław Bródka w „Dziejach Pleszewa”.
Prowizoryczne lazarety urządzano w domach prywatnych m.in. u dr Drobnika, Sroczyńskiego, Szymanowskiego, Wabnera, Klujewskiej, Łakomickiego oraz Żydów: Sandbergera i Leichttentritta.
Koszty utrzymania szpitali dla ludności ubogiej pokrywał magistrat. Była to znacząca kwota 1000 talarów. Władzom miasta na pomoc pośpieszył powiat. Zebrano wśród ludności 917 talarów. St. Bródka pisał, że ofiary tej epidemii „chowano na cmentarzu cholerycznym przy ul. Kaliskiej”, czyli przy karawice.
Fot. Marcin Czerwiński – krzyż choleryczny upamiętniający miejsce pochówku 200 pleszewian, którzy zmarli wskutek zakażenia cholerą
Jednak najgroźniejsza epidemia cholery przyszła od Kalisza w roku 1852. Nawet Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 3 lipca 1852 roku o tym pisała, chociaż Kalisz leżał za Prosną w Królestwie Polskim. „Dnia 18 czerwca zmarło tam 27 ludzi a książę Golicyn opuścił miasto i udał się do wód zagranicznych”.
10 lipca 1852 roku cholera dotarła do Pleszewa i potoczyła się jak lawina, nie omijając Dobrzycy – napisała W „Notatkach Dobrzyckich” w artykule „Epidemia cholery w parafii Dobrzyca w roku 1852….” Danuta Wojcięgowska.
W samym Pleszewie od 10 lipca do 10 września 1852 roku umarło 600 osób, na 5000 mieszkańców. Nie wiadomo, czy w tej liczbie są niemowlęta, bo w niektórych spisach zmarłych, dzieci do roku, nie są odnotowywane.
Symptomy tej choroby to rozwolnienie, womity i okropne kurcze. Z tych co zachorowali, dwie trzecie umierało. Czasami było przeszło 40 trupów w mieście. Ani jeden dom nie był od choroby wolny. Podobno 14 familii zupełnie wymarło. Nie było na to leku. Najlepiej było zostawić Bogu chorego, natura sama sobie częstokroć pomagała – napisał w księdze zmarłych ówczesny proboszcz parafii farnej ks. Basiński.
Chorzy, ci biedniejsi, „szli za własnym instynktem, pili dużo zimnej wody, innym pomagała ogórczanka, innym maślanka”. Od napadnięcia do śmierci mijało 10 – 12 godzin.
Doradzano unikanie zmartwień, unikanie „ogrodowizny” i owoców i mocną wiarę w Boga. Proboszcz pisze, że „lud się korzył”, 600 osób zapisało się do Bractwa Wstrzemięźliwości. Duchowny zapewnia, że wszyscy umierający byli zaopatrzeni Sakramentami świętymi.
Ale nie tylko cholera niszczyła tego lata Pleszew. W Gazecie Wielkiego Xięstwa Poznańskiego z dnia 28 lipca 1852 roku czytamy, że miasto w krótkim czasie trzy razy pożar nawiedził. „Spłonęło 10 stodół i garbarnia. W całem mieście przestrach. Ktokolwiek jest w stanie, opuszcza miasto. Kramy pozamykane, ulice próżne, wszędzie grobowa cisza. Wczoraj uczyniono processyą do Turska”.
13 sierpnia 1852 roku w Gazecie czytamy: Pleszew nosi postać miasta zaklętego. Całe domy powymierały. Wiele się spodziewać można nędzy, Piąty już tydzień epidemia pustoszy miasto a końca nikt nie widzi. Okropna dla nas przyszłość. Rząd rosyjski podobno wydał na nieszczęśliwy Kalisz hojne dary, rączo się biedakami w Warszawie zajmuje. Nawet niemiecki Ostrów doznał rosyjskiej dobroczynności. (-) Ale któż się nami zajmie? Ci, którzy mają obowiązek zaradzenia, podszyci tchórzem, uciekli”.
Rzeczywiście, na zarazie najbardziej ucierpiały dzieci. Wałęsały się po ulicach, pozbawione często rodziców i opiekunów. Ks. Basiński odnotował w księdze zmarłych, że „celem ratowania dzieci od śmierci i zdziczenia”w prywatnym lokalu, założył sierociniec.
Dzięki hrabiemu Alfonsowi Taczanowskiemu, zbudowano potem ochronkę dla sierot i ubogich przy ul. Podgórnej na 3 ha ziemi kupionej od Jouanne’a z Malinia.
Wracając do ofiar tej strasznej epidemii, w której zginął co ósmy mieszkaniec miasta, chowano ich na nowym cmentarzu cholerycznym przy drodze do Marszewa.
Cmentarz znajduje się na mapie z czasów pruskich czyli z roku 1911
oraz na mapie Wojskowego Instytutu Geograficznego z roku 1933. Mapy ze zbiorów Stanisława Małyszki
Dziś o miejscu pochówku kilkuset pleszewian przypomina kępa trawy, resztka pomnika i mapa, na której cmentarz choleryczny jest zaznaczony. Każde takie miejsce było oznakowane i poświęcone. Zmarłych na cholerę chowano w dniu śmierci, przeważnie w godzinach nocnych.
Trumny przewożono wózkami prowadzonymi przez dwie osoby w asyście osoby z latarnią i składano do wykopanych dołów, które dodatkowo posypywano wapnem, a z ziemi usypywano charakterystyczne kopce.
Pozostałości cholerycznego cmentarza fot. Aleksandra Reszka
W tekście wykorzystałam też artykuł z "Notatek Dobrzyckich" nr 52 z lipca 2016 roku artykuł Danuty Wojcięgowskiej "Epidemia cholery w parafii Dobrzyca w 1852 roku na podstawie wpisów w księgach zgonów parafii rzymsko - katolickiej i parafii ewangelickiej w Dobrzycy oraz doniesień w Gazecie Wielkiego Xięstwa Poznańskiego".