Z lasem związany jest od urodzenia, jako syn leśniczego z Józefowa Mirosława Mikołajczyka, bywał w lesie od dziecka i doskonale potrafi rozpoznawać grzyby. Leśnikiem był jego pradziadek, wujowie, jego żona Lidia – absolwentka Wydziału Leśnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym również jest leśnikiem. Żeby miała bliżej do pracy, młodzi Mikołajczykowie wybudowali dom w Dziewiniu Dużym (gm. Gizałki) a Kasjan Mikołajczyk dojeżdża do Józefowa, gdzie wspólnie z rodzicami, prowadzi gospodarstwo a dokładnie uprawę topinambura.
Koszyk w jednym miejscu
Kasjan Mikołajczyk dobrze zna józefowskie lasy, porusza się po nich bez GPS-a. Zwłaszcza, że w lasach zwykle nie bywa zasięgu, więc kilka godzin można spędzić bez zerkania w telefon. Doświadczony grzybiarz mówi, że w każdym roku grzyby pojawiają się w innych miejscach. Czasem się chodzi pół godziny po miejscach, gdzie zwykle rosły np. podgrzybki, tymczasem w tym sezonie tam ich nie ma, natomiast w innych lokalizacjach rosną borowiki – zarówno szlachetne czyli prawdziwki jak i borowiki sosnowe – tłumaczy. Najczęściej grzyby pojawiają się przy duktach leśnych. I takie miejsce udało się Mikołajczykom w piątek znaleźć. W jednym miejscu – zebrali cały koszyk. W sumie mogli zrobić w lesie 15 km.
Kąpiele leśne
I ten spacer, jest wartością dodaną do grzybobrania – dotlenienie całego organizmu i możliwość korzystania z kąpieli leśnych czyli „praktyki kontaktu ze środowiskiem leśnym, korzystnie oddziałującej na zdrowie i dobrostan na poziomie profilaktyki, wspomagania leczenia oraz rehabilitacji”.
Wilki ze złą opinią
Zdaniem Kasjana Mikołajczyka w józefowskich lasach ostatnio zbyt wielu grzybiarzy się nie spotyka, może ze względu na informacje o tym, że pojawia się tam coraz więcej wilków. On też kiedyś widział z samochodu wilka z upolowanym zającem w paszczy. Mówi, że wilki są raczej płochliwe i uciekają, widząc człowieka, chociaż mają złą opinię – wystarczy przypomnieć Bajkę o Czerwonym Kapturku Braci Grimm. Jego ojciec też wilki na terenie Nadleśnictwa Grodziec widział.
Czytaj: Wilk w lesie pod Choczem
500 prawdziwków
Wracając do grzybów, w tym roku mogą jeszcze pojawić zielonki czyli gąski i kozaki oraz krawce. Wczesną jesienią było trochę kurek. Ale najchętniej grzybiarze zbierają prawdziwki. Kiedyś, w czasie jednego grzybobrania ojciec pana Kasjana zebrał 500 prawdziwków. Natomiast jemu udało się znaleźć borowika o wadze powyżej kilograma. Jeśli chodzi podgrzybki, których w tym roku nie ma, kiedyś ze znajomymi zebrali „dwa pełne samochody kombi” zaś znajoma musiała wziąć dzień urlopu na ich przetworzenie.
Naturalna suszarnia
Mikołajczykowie grzybowych marynat nie robią – wszystkie grzyby suszą i to nie w elektrycznych suszarkach, gdzie grzyby tracą aromat ale nad tradycyjnym piecem węglowym. Nanizane na druty grzyby, wiszą nad piecem, w którym przez cały dzień buzuje ogień – mówi Kasjan Mikołajczyk. Wtedy grzyby mają aromat i „pachną lasem”. Są smaczne i można obdarowywać nimi znajomych i rodzinę.
Z przyrodą za pan brat
I jedno zdanie o Jaśminie, która z lasem a nawet z przyrodą, jest za pan brat. Nie tylko zbiera grzyby ale z dziadkiem pracuje w pasiece. I pszczół się nie boi – podkreśla ojciec.