Nawiedzenie miasta przez kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, miało miejsce siedem miesięcy po wyborze Karola Wojtyły na papieża i trzy tygodnie przed pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski. Obraz dotarł do Pleszewa w 22. roku swojej peregrynacji po polskich parafiach..
Prymas „wymyślił” peregrynację
Wszystko się zaczęło w roku 1956. Stalinowski terror zelżał. Do władzy doszedł towarzysz Władysław Gomułka. Kościół wciąż był przeciwnikiem politycznym. Zgromadzeni na Jasnogórskich Wałach na maryjnym odpuście pielgrzymi prosili: “Matko, przyjdź do nas”. Kustosz sanktuarium ojciec Teofil Krauze, przekazał te błagania uwięzionemu Prymasowi Polski Stefanowi Wyszyńskiemu, który “wymyślił” peregrynację kopii Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, oczywiście nie tej Jasnogórskiej, ale jej kopii do wszystkich parafii w całej Polsce. I to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Papież pobłogosławił na drogę
11 kwietnia 1957 roku, już po zwolnieniu z internowania, kardynał przekonał Episkopat, że pielgrzymka obrazu, może w zgnębionych biedą i ideologią polskich katolikach, obudzić wiarę i nadzieję. Namalowany przez artystę duplikat Jasnogórskiej Panienki, pojechał do Watykanu po błogosławieństwo papieża Piusa XII. 26 sierpnia 1957 roku w święto Matki Boskiej Częstochowskiej, kopia obrazu ruszyła w Polskę. 4 września 1966 roku obraz został zatrzymany przez komunistyczne władze w drodze z Warszawy do Katowic. Interweniował biskup krakowski Karol Wojtyła. Obraz puszczono dalej.
Dobrzyca przed Pleszewem
Do miasta Pleszewa Matka Boska dotarła 13 maja 1979 roku, w 22. roku peregrynacji. Proboszcz parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela, ks. kanonik Julian Badziński, zadbał o godne przyjęcie obrazu. Pleszewianie wiedzieli, jak wygląda nawiedzenie, zwłaszcza, że dwa lata wcześniej obraz przyjmowano w Dobrzycy w Archidiecezji Poznańskiej. I co ważne, w latach 70. pleszewskie parafie leżały w granicach Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Wszyscy byli pod wrażeniem powitania obrazu w Dobrzycy. Parafia przygotowała sceny z obrony Częstochowy z “Potopu” Henryka Sienkiewicza. Wypożyczono stroje z teatru w Kaliszu. Pleszewianie jechali kolejką do Dobrzycy, żeby na własne oczy to wszystko zobaczyć.
Jeźdźcy na koniach w orszaku obrazu
W Pleszewie też było uroczyście. 13 maja 1979 roku na pleszewski Rynek wyległy tłumy. Każdy chciał zobaczyć i przeżyć nawiedzenie. Obraz Matki Boskiej prowadzili jeźdźcy na koniach w historycznych strojach, co widać na zdjęciach.
Siostry służebniczki miały jeszcze duże kornety, ministranci długie alby z nowymi kołnierzami. Panie z feretronem miały równe żakiety.
Adam Staszak, który był uczniem klasy III pleszewskiego liceum, pamięta, że procesja z obrazem szła przez rynek.
Nieśli go strażacy. Obraz witał proboszcz parafii ale przede wszystkim biskup pomocniczy Jan Michalski, który potrafił mówić i potrafił budzić ducha oraz odwagę w ludziach.
Bramy, girlandy, oświetlone obrazki
Tymczasem słów kilka o przygotowaniach do przyjęcia obrazu Matki Boskiej. Mało było domów i okien na mieście bez dekoracji. A zdobycie czegoś do udekorowania domu, nie było w końcówce lat 70. takie proste. Bibuła i szmatki, które zębatymi nożyczkami cięto na proporczyki, które z kolei wieszano przy drogach na trasie przejazdu samochodu – kaplicy – to były podstawowe materiały do dekoracji. Budowano też bramy wjazdowe przy ulicach, które oplatano girlandami. W okna wystawiano święte obrazy oświetlane choinkowymi lampkami. Nie zawsze były to wizerunki Madonny z Jasnej Góry. Nie każdy miał w domu Matkę Boską Częstochowską. Masowo kupowano obrazki właśnie w czasie Nawiedzenia. Sprzedawali je handlarze, którzy, podobnie jak fotografowie, podążali za “obrazem”.
Wszystko dopięte na ostatni guzik
Pleszewianka Danuta Konieczna doskonale pamięta atmosferę towarzyszącą przygotowaniom. Moja mamusia szyła flagi biało – niebieskie i biało – żółte, bo przecież flag w takich barwach wtedy nie można było kupić. Dodatkowo całą rodziną wycinaliśmy proporczyki, które poszczególne rodziny zanosiły w jedno miejsce – wspomina mieszkanka ulicy Krzyżowej. Dodaje, że potem wszyscy się przechadzali po mieście, podziwiając “dzieła” innych. Ze względu na kolorowe światełka w oknach, szczególnie urokliwie było wieczorem. No i oczywiście okazja do pogaduszek ze znajomymi. Główna uroczystość to już przeżycie indywidualne – mówi pleszewianka.
Pleszew był rozmodlony
Bo nie tylko domy i ulice dekorowano. Nawiedzenie było okazją do odnowy ducha. Poprzedzały je misje święte z naukami dla parafian w różnym wieku. Była też spowiedź święta. Ojcowie redemptoryści, którzy misje prowadzili, podkreślali liczne nawrócenia, zawieranie sakramentalnych związków małżeńskich.
o Aleksander Drogoś i o Tadeusz Mojszyk – głosili nauki misyjne przed Nawiedzeniem
Misjonarze głosili nauki, uczyli nowych pieśni maryjnych m.in. “Była cicha i piękna jak wiosna, żyła prosto, zwyczajnie jak my…”, czy “Jasnogórska Pani tyś naszą Hetmanką, Polski tyś królową i najlepszą matką”. W wydanym podczas II Nawiedzenia w 2011 roku “Orędowniku Pleszewskim” ojcowie podkreślają, że wtedy 13 maja 1979 roku, widzieli w Pleszewie rozmodlonych ludzi, którzy w tygodniu poprzedzającym Nawiedzenie, wszystko podporządkowywali naukom misyjnym.
Tak witano obraz Matki Boskiej Częstochowskiej
Tymczasem popatrzmy na zdjęcia z maja 1979 roku, kiedy pleszewianie przeżywali uroczystość nawiedzenia kopii Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Mieliśmy już wtedy “naszego papieża” w Watykanie. Ludzie byli odważniejsi, a system powoli pękał w szwach.
Młodzież męska z Obrazem – to m.in. oni przynieśli z Jasnej Góry ogień do pleszewskiej fary
Żegnał obraz
Nawiedzenie parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela trwało dobę. Przez cały czas trwały modlitwy dla przedstawicieli różnych grup społecznych. O północy była msza św. Nazajutrz popołudniu odbyło się pożegnanie obrazu. Tak samo uroczyste, jak powitanie. Matkę Boską żegnały matki, młodzież, ojcowie. Jan Masztalerz został poproszony przez ks. Badzińskiego o pożegnanie obrazu w imieniu stanu ojców. Zgodził się, chociaż poprosił proboszcza o tekst, którego nauczył się na pamięć. Chociaż – jak wspomina – karteczkę dyskretnie trzymał.
Był w partii ale się nie bał
W tamtym czasie miałem stanowisko kierownicze. Byłem w partii i kiedy wróciłem do pracy, wszyscy mówili, że stracę stanowisko, ale tak się nie stało. Nauki misyjne pamiętam do dziś. Szczególnie tę, jak matka brzemienna usłyszała od lekarzy, że dziecko może być chore, ale zawierzyła Maryi, została wysłuchana, a dziecko urodziło się zdrowe – wyznał pan Jan w “Orędowniku Pleszewskim”, który wydano w 2011 roku i który zawierał wiele wspomnień.