Nie chcą elektrowni na Prośnie

Irena Kuczyńska7 lutego 20198min
Tomasz-Musiałek.jpg

Mieszkańcy kilku wsi w powiecie pleszewskim protestują przeciwko budowie elektrowni wodnej na rzece Prośnie.

Jest to kolejne podejście pod budowę elektrowni w tym miejscu. W 2007 roku do realizacji inwestycji nie doszło. Teraz też rolnicy obawiają się, że pola blisko elektrowni będą zalane lub podtapiane. Dlatego protestują.
Inwestor sporządził oddziaływanie środowiskowe, złożył dokumentację w Urzędzie Gminy Gizałki  i czeka na decyzję administracyjną, którą musi wydać wójt Robert Łoza. Na rozprawę administracyjną do sali w Rudzie Wieczyńskiej (gm. Gizałki), gdzie przewidziano lokalizację elektrowni, przybyli mieszkańcy także położonych po drugiej stronie rzeki wiosek Wieczyna i Łęgu (gm. Czermin).

Rolnicy obawiają się, że spiętrzona do wysokości 81,65 m npm woda, może dotrzeć nawet do niektórych domów, nie mówiąc o polach  nad rzeką w pobliżu elektrowni, które”na pewno będą zalewane albo podtapiane”. Wśród uczestników spotkania był Tomasz Musiałek, którego rodzice mają gospodarstwo w Wieczynie.   Przypomniał, że kiedy w 2010 roku Prosna wylała, gospodarstwo jego rodziców było zalane wodą. Posługując się wyliczeniami i opracowaniami, tłumaczył, że elektrownia zrujnuje część gospodarstw, które użytkują rolniczo ziemie w pobliżu elektrowni.

Na rozprawie administracyjnej nie było inwestora, tylko pełnomocnik, który przekonywał rolników, że nie mają racji, jeśli chodzi o wysokość piętrzenia wody – powiedział mi Tomasz Musiałek.

A oto jego wypowiedź:

Poprzez piętrzenie wody na wysokość 81,65 m. n.p.m nasze grunty będę podtapiane, zalewane oraz nadmiernie uwilgotnione. Żyjemy jako mieszkańcy z uprawy roli, a ta budowa spowoduje, że zostaniemy pozbawieni środków do życia.
Elektrownia wodna da korzyści tylko inwestorowi, który nawet nie raczył przyjechać na spotkanie dotyczące budowy jego elektrowni, tylko wysyła swoich przedstawicieli. Mieszkańcy okolicznych terenów tylko na tym stracą.
 Na moje pytanie, czy mieszkańcy coś z tego będą mieli - otrzymałem odpowiedź od przedstawiciela inwestora: "NIE". Jeśli się coś robi, to powinno to być z korzyścią dla wszystkich.
Znikome korzyści uzyska tylko Gmina Gizałki z tytułu podatku, podczas gdy stracą na tym mieszkańcy Gminy Gizałki, a przede wszystkim mieszkańcy Gminy Czermin. To już wójta nie obchodzi. Nie chcemy się wyprowadzać z będących od pokoleń naszych rodzinnych gospodarstwach tylko dlatego, że ktoś chce łatwo zarobić pieniądze na krzywdzie ludzkiej.
Mam nadzieję, że mimo wszystko wójt Gminy Gizałki, wybrany przez swoich mieszkańców, dla dobra swoich mieszkańców a nie inwestora - nie wyda pozwolenia na budowę tej szkodliwej dla nas wszystkich inwestycji.

Ja mieszkam przy kanale Wieczyńskim. Poprzez piętrzenie wody na wysokość 81,65 m. n.p.m woda może przez zaniżenia oraz dopływ "Garbacz" przedostać się do Kanału wieczyńskiego i zostanę wówczas zalany wodą z Prosny. Póki co, nie ma połączenia dopływu rzeki Prosna z kanałem wieczyńskiego. Wzdłuż kanału wieczyńskiego położone są grunty na wysokości 80, 79, 78 m. n.p.m., które będą non stop zalane.

Na rozprawie pełnomocnik miał mówić, że będą odszkodowania lub możliwość dzierżawy bądź sprzedaży ziemi w pobliżu elektrowni.

Nie było jednak żadnych konkretów. I to, zdaniem wójta Czermina Sławomira Spychaja , najbardziej denerwuje rolników. Spychaj przypomniał, że to jest drugie podejście tego samego inwestora pod budowę elektrowni na Prośnie.

Wtedy popełnił błąd, także formalny, bo po odwołaniu, nie uzupełnił dokumentacji. Ale też nie dogadał się z ludźmi. W gminie zapewnił, że dogadał się z rolnikami, rolnikom powiedział, że dogadał się z gminą. I  teraz rolnicy już mu nie wierzą – stwierdził Sławomir Spychaj.

Jego zdaniem, na etapie planowania inwestycji obowiązuje jakaś uczciwość i solidarna gospodarka.  Tej uczciwości ze strony inwestora, wójt nie widzi.  Inwestor chce czerpać z elektrowni dochód, a rolnik ma mieć tylko straty – mówi Spychaj.

Uważa, że najpierw powinny być zawarte umowy inwestora z rolnikami, dopiero potem powinny  być wszczęte kolejne procedury.

Tymczasem inwestor nie tylko nie dogadał się z rolnikami, ale też nie przyjechał na rozprawę administracyjną, gdzie wszystkie strony przedstawiają swoje za i przeciw.  “Sytuacja jest skomplikowana a prawo nie jest precyzyjne” – podsumował wójt Czermina.

Zapytałam też o zdanie wójta Gizałek Roberta Łozę, który musi wkrótce wydać decyzję  na budowę małej elektrowni wodnej w Rudzie Wieczyńskiej.

Także on mówi, że sytuacja jest skomplikowana. Właściciele gruntów nie są zadowoleni. Wiedzą, że ich pola będą podtapiane albo zalewane. Wójt zapewnia,  “że właściciel elektrowni musi im straty zrekompensować”.

Jego zdaniem, poziom piętrzenia wody musi być dobierany tak, żeby woda nie powodowała szkód. “Inwestor w dokumentacji wykazał, że piętrzenie wody będzie niżej niż  w 2010 roku sięgała woda powodziowa” – mówi Robert Łoza.

Jakie argumenty przemawiają za budową elektrowni na Prośnie? Po pierwsze –  chodzi o pozyskiwanie energii odnawialnej, po drugie  podniesienie  poziomu wody w Prośnie, co zapobiegnie wysychaniu pól w czasie suszy.

Robert Łoza ma musi wydać decyzję. Zapowiada, że oceni materiał zebrany w aktach sprawy, weźmie  pod uwagę przede wszystkim materiał dowodowy i liczy się z tym, że strona niezadowolona się może odwołać.

 

Radio Centrum Niechętni elektrowni