Straż Miejska w Pleszewie złapała na gorącym uczynku mieszkańca gminy, który spalał w piecu resztki mebli, plastiki, szmaty, zabawki.
Zapłacił 400 zł kary. Strażnicy zapowiedzieli, że jeszcze do niego wrócą.
Jesień to nie tylko złote liście w parku i babie lato ale też gryzący dym nad Pleszewem, do którego po pięknym lecie trudno się przyzwyczaić płucom i oskrzelom. Zwłaszcza jeśli smog pochodzi ze spalania starych szmat, butów, mebli, zabawek, plastikowych wiaderek. To właśnie wrzucał do pieca mieszkaniec jednej z podpleszewskich wsi.
Pojechali do niego strażnicy miejscy zaalarmowani przez anonimowego informatora. Znaleźli popiół z resztkami wspomnianych przedmiotów oraz stos rzeczy do spalenia przygotowanych.
„Właściciel pieca się przestraszył kontroli, zapłacił 400 zł mandatu i usłyszał zapewnienie, że strażnicy do niego wrócą” powiedział radiu Centrum komendant SM w Pleszewie Zbigniew Duszczak.
Dodał, że od kilku dni straż miejska otrzymuje informacje (SMS-em, meilem) i zdjęcia z dymem z kominów. Każdą sprawdza. Np. wczoraj przyszły fotki z ul. Batorego.
Nie zawsze jednak dymi smród pochodzi ze spalania śmieci. Czasem jest to wina złej jakości opału dopuszczonego do sprzedaży i spalania. Na to, czym handlują składy opału, straż miejska wpływu nie ma – dodaje komendant Duszczak.
Władze miasta przewidują wydłużenie czasu pracy strażników miejskich o soboty, kiedy ludzie najchętniej spalają śmieci, „grzejąc wodę do kąpieli”.
Foto Straż Miejska w Pleszewie