Jeszcze 40 lat temu w miastach, miasteczkach i w większych wsiach trwały przygotowania do obchodów Święta Pracy.
Wyciągano ze schowków flagi, przygotowywano pokazy, ćwiczono marsze, budowano trybuny, sklepy i sklepiki zaopatrywano w kiełbasę, która była raczej towarem deficytowym… a pochody wspomniała reporterka RC Irena Kuczyńska:
Świątecznie było już 30 kwietnia. We wszystkich szkołach, jak Polska długa i szeroka odbywały się akademie, gdzie podkreślano przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, sojusz robotniczo – chłopski, wyższość gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną, zachęcano też „proletariuszy wszystkich krajów” do łączenia się.
1 maja już od rana był wielki ruch. Przedstawiciele szkół, firm, instytucji szli, jechali rowerami, a ze wsi umajonymi ciągnikami na stadion, gdzie formował się pochód, który szedł ulicą Wojska Polskiego, Sienkiewicza do Rynku.
Tam przed trybuną, pełną partyjnych notabli, młodzież szkolna wykonywała pokazy, machała chorągiewkami, a jedna z klas technikum z Zielonej przejeżdżała na 30 – osobowym rowerze, skonstruowanym pod okiem nauczycieli.
Więcej o pierwszomajowym obowiązkowym świętowaniu w tym linku:https://irenakuczynska.pl/1-maja/
Po pochodzie były festyny, zabawy ludowe gdzie „grała orkiestra doborowa”, a bufet był obficie zaopatrzony.
W latach stanu wojennego i po nim, pochody jeszcze były, ale wtedy pojawili się pierwsi odważni, którzy na pochody nie chodzili. I mieli problem, bo 1 maja niby był wolny od pracy, ale nie od pochodu. Tak brzmiały wyroki sądu pracy w Jarocinie.
Zdjęcia Jan Zb igniew Hain, Stanisław Kałka, Muzeum Regionalne w Pleszewie
Źródłohttp://www.rc.fm/news/jarocin-pleszew-pochody-z-pompa.html