Było ich sześciu:Tomasz Karoń, Piotr Nowak, Marcin Ferenc, Wacław Tomalak, Rafał Bednarek i Mirosław Maruszewski.
Ludzie nas witali jak żołnierzy Armii Czerwonej w 1945 roku – częstowali kawą, herbatą, cieszyli się, widać było, że mają dość izolacji i cieszą się, że mogą wesprzeć Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy – mówił mi dzisiaj pół żartem, pół serio Marcin Ferenc – jeden z siedmiu wspaniałych z Niezależnych dla Gminy Gołuchów, którzy podczas 30 Finału WOŚP kwestowali w gminie Gołuchów.
Marcin Ferenc jeździł od 9.00 rano do 17.00 wieczorem, jego puszki były rozliczane dopiero w poniedziałek. Mówi, że do Bielaw, gdzie był ostatni przystanek przed powrotem do Gołuchowa, przyjeżdżali ludzie m.in. z Brzezia, żeby wrzucić kasę, bo „obserwowali transmisję na Facebooku”.
Wolontariusz mówi, że przed przeliczeniem zawartości czterech puszek, które zostały do poniedziałku, myślał, że zbiorą w sumie z kwesty i licytacji około 12 000 zł i pobiją ubiegłoroczną kwotę zbiórki.
Tymczasem zebrali ponad 19 502, 65 czym wprowadzili w osłupienie nawet szefa sztabu WOŚP Gołuchów Jacka Króla.
Marcin Ferenc jechał swoim autem na końcu kolumny i to on zawracał, kiedy trzeba było cofnąć się, bo ktoś dzwonił, że został pominięty, bo nie zdążył wyjść.
Wspomina, że w ubiegłym roku, kiedy po raz pierwszy objeżdżali gminę z puszkami, zatrzymała ich mieszkanka gminy i wrzuciła do puszki 700 zł.
Zresztą w gołuchowskich puszkach szeleściły banknoty. Monet było niewiele – co potwierdza Wacław Tomalak, który jechał na czele kolumny i prowadził transmisję, przekazując informacje o przebiegu licytacji, którą prowadził Dawid Przespolewski.
Z zawodu DJ – konferansjer nie miał z tym problemu. Potrafił zainspirować internautów do śledzenia trasy przejazdu i licytacji.
Wiedzieli, że będziemy gdzieś za 5 czy za 10 minut. Tak było w Żychlinie, gdzie postanowiliśmy zmienić trasę na Cieśle i pojechaliśmy przez Ludwinę i Kuczków. Ludzie nas obserwowali i w Kuczkowie też wrzucali do puszek – mówi Wacek Tomalak.
Przez cały dzień na facebookową relację mobilnej puszki WOŚP w gminie Gołuchów zaglądało do 25 000 internautów.
Ludzie wychodzili przed swoje posesje, czekali na mobilnych z pieniędzmi. My wystawialiśmy przez okno puszki i ludzie wrzucali – podkreśla pan Wacław.
Pytano też o licytację, w Kucharkach dostaliśmy do zlicytowania dwa słoiki miodu, które przyniosły dochód po 100 zł za słoik.
W Macewie stała na ulicy rodzina z woreczkiem monet zbieranych przez cały rok w skarbonkach. Ale był też mieszkaniec gminy, który wrzucił do puszki 1000 zł mówiąc: mam dwoje dzieci, wrzucam za każdego po 500+.
Samochodów jeździło czasem 5 a czasem 3. Jeździli wolontariusze oraz osoby, które chciały im towarzyszyć, w sumie 10 osób.
Mobilni wolontariusze przejechali 150 km, przejechali różnymi bocznymi drogami, żeby dotrzeć nawet do najdalej oddalonych posesji.
Jeden z samochodów należał do firmy Florentyna, pozostałe auta były prywatne. Paliwo do aut ufundowała firma Florentyna, która też dała prezenty dla dzieci spotykanych na trasie – były to śniadaniówki, bidony.
Rozdawano też dzieciom serduszka i maskotki uszyte przez Annę Wróblewską, która wykonała gipsowego Jurka Owsiaka.
Czytaj też: Figurka Jerzego Owsiaka została zlicytowana w Gołuchowie
Także Wacław Tomalak był zdziwiony kwotą, zebraną do puszek i z licytacji. Zwłaszcza, że pogoda była straszna i ludziom nie chciało się wychodzić z domu.
A oni nie tylko, że wychodzili, stali i czekali na nas, częstowali nas, to jeszcze selfie sobie z nami robili. Wszyscy też mówili, do zobaczenia za rok!
Zaś Wacław Tomalak zapowiada, że w przyszłym roku zainstaluje sobie w samochodzie jakiś lepszy sprzęt do transmitowania przebiegu akcji.
Czytaj też: Mobilni wolontariusze WOŚP z gołuchowa objadą gminę z puszkami
Foto Mirosław Maruszewski i Wacław Tomalak
Zdjęcie czołowe Anita i Adam Węclewscy z rodziną z Jedlca