Najprościej byłoby kilka miesięcy wcześniej zapisać się na turnus wypoczynkowy w Związku Emerytów, wsiąść w autokar w Pleszewie i wysiąść przed pensjonatem kilkadziesiąt metrów od morza.
.
Jeśli się chce pojechać na wypoczynek indywidualnie, trzeba wszystko sobie zorganizować od A do Z. Chyba, że się jedzie samochodem, wtedy odpada zakup biletów kolejowych lub autobusowych, przygody na przesiadkach… Wystarczy GPS i sprawne auto.
My wybrałyśmy transport kolejowy, bo autobus, który kursuje na trasie Zakopane – Kołobrzeg, zatrzymałby się w nocy w Pleszewie, ale byłybyśmy na miejscu o 6.30. Tymczasem hotel, oddalony 3 km od dworca kolejowego, przyjmuje gości dopiero od 15.00.
Trzeba było zmienić plany i wybrać pociąg, oczywiście z przesiadką w Poznaniu. Na pośpieszny, z Poznania do Kołobrzegu, tydzień przed wyjazdem, nie było już miejscówek. Trzeba było wybrać osobowy i bilety kupić przez internet. Bardzo tanie, jeden bilet dla osób 60+ z Poznania do Kołobrzegu kosztował 26 zł. Trochę więcej niż dojazd taksówką z Pleszewa do Kowalewa do dworca.
Ponieważ 20 minut na przesiadkę w Poznaniu, zwłaszcza pokonanie odległości z jednego końca dworca na drugi, w tym przejście zwyczajnymi schodami z walizeczką na kółkach, to stanowczo za mało czasu, wybrałyśmy się więc do Poznania z Pleszewa wcześniejszym pociągiem, żeby mieć wakacyjną strefę komfortu. Postanowiłyśmy, że nic nas nie będzie stresować ani denerwować.
Dwie godziny przerwy w podróży w Poznaniu można było wykorzystać na wypicie doskonałej kawy u Bliklego, gdzie cappuccino jest zawsze ciepłe i smaczne. No i pogadać, wszak obie jesteśmy seniorkami aktywnymi i zapracowanymi i nieczęsto spotykamy się w realu.
Pociąg do Kołobrzegu podstawiono w Poznaniu wcześniej. Jechał długo i powoli ale przynajmniej poznałyśmy kawałek Wielkopolski i Pomorza. W połowie drogi telefon z hotelu z pytaniem: kiedy panie będą, bo my o 17.00 kończymy pracę. I trochę nerwów…
… Ale wszystko skończyło się dobrze, przyszedł do mnie SMS z kodem do skrzynki znajdującej się przy biurze hotelu. W skrzynce miała być koperta z kluczami.
I była, kiedy dotarłyśmy taksówką do hotelu, z pomocą ochroniarza, znalazłyśmy skrzynkę i klucz.
Nie będę opisywać naszych wakacji nad morzem, ale było ciekawie, aktywnie i bez zegarka, od wyjścia z hotelu, do zachodu słońca…
Po kilku dniach powrót tym samym pociągiem, z biletem kupionym wcześniej przez Internet, ale tylko do Poznania, bo biletów na pociąg z Poznania przez Pleszew do Kępna, Poznańską Koleją Metropolitalną, w Internecie się nie kupi.
Tymczasem w Poznaniu było tylko 25 minut czasu na przesiadkę. Nie było szans aby kupić bilet w kasie, zwłaszcza, że znów trzeba było pokonać znaczną odległość pomiędzy peronami. Zaś za bilet kupiony u konduktora, trzeba byłoby dopłacić. I to sporo.
I tu z pomocą pośpieszyła nam pani podróżująca z Kołobrzegu do Poznania, którą poznałyśmy na peronie. Zasugerowała nam ściągnięcie na nasze smartfony aplikacji Koleo i zakup biletu. I udało się. Gdzieś w okolicach Chodzieży, bilety miałyśmy w swoich smartfonach.
Ale nie znalazłyśmy informacji, z którego peronu odjeżdża nasz pociąg na Pleszew a konduktor wprowadził nas niechcący w błąd. Niepotrzebnie z peronu 1 A wjechałyśmy schodami ruchomymi na dworzec górny, gdzie na tablicy przeczytałyśmy, że nasz pociąg odjeżdża z 4 A i trzeba było szybko zjeżdżać z powrotem w dół i dostać się na peron, który znajduje się w starej części dworca.
Na szczęście udało się szybciutko pokonać odległości i poziomy. Zdążyłyśmy dotrzeć na peron, zanim luksusowy, pośpieszny pociąg Poznańskiej Kolei Metropolitalnej, wjechał na peron. Dumne i blade pokazałyśmy konduktorce bilet w smartfonie.
Okazało się, że w tym pociągu był biletomat, w którym można było spokojnie kupić bilet. Szkoda, że o tym nie wiedziałyśmy. Ale dzięki tej niewiedzy mamy w telefonach aplikację Koleo, gdzie już zawsze bilet sobie kupimy. Koszt biletu senioralnego na pośpieszny pociąg z Poznania do Pleszewa, wyniósł chyba 15,60 zł.
Równo za godzinę byłyśmy na stacji Pleszew w Kowalewie, gdzie czekała na nas taksówka. Wezwałyśmy ją przez telefon, kiedy pociąg wyjeżdżał ze Środy Wielkopolskiej. Ten etap podróży kosztował nas 20 zł podzielone na dwie.
Taka samodzielna podróż, pełna niespodzianek, z minimalnym bagażem, bo wszystko trzeba samemu nosić, jest emocjonująca. Pozwala weryfikować swoje możliwości ale też uświadomić sobie ograniczenia.
Na szczęście nie jesteśmy z Elżbietą wykluczone cyfrowo i wciąż jeszcze nadążamy za szybko zmieniającą się rzeczywistością. I oby było tak najdłużej.
Aha! I nigdy nie wstydzimy się pytać a nawet sygnalizować, że czegoś nie wiemy.