Potwierdzają one obecność, że w próbkach były substancje trujące (16), które mogły pszczoły zabić. Ale do zakończenia sprawy, którą prowadzi pleszewska policja, jest jeszcze daleko.
Policja prowadzi dochodzenie
Do zatrucia pszczół lotnych w pasiece Jana Kuźniackiego z Kowalewa i Aleksandra Graczyka z Pleszewa, co jako pierwsze nagłośniło radio Centrum, doszło w maju, kiedy owady żerowały na pobliskim rzepakowym polu. Pszczelarze, a jeden z nich jest wiceprezesem Pleszewskiego Koła Pszczelarzy, zgłosili to wszelkim możliwym organom i instytucjom. Postępowanie prowadzi pleszewska policja.
Miód do kontroli
Tymczasem badanie próbek padłych pszczół wykazało obecność 16 trujących substancji czynnych. Pszczelarze wysłali też próbki miodu rzepakowego do Instytutu Badania Żywności w Skierniewicach. Nie sprzedają go. Chociaż może się okazać, że nie ma w nim pestycydów, bo mądre owady, nie wpuszczają do ula pszczół z obcym zapachem. Teoretycznie, miód powinien być dobry.
Próbki do kontroli
Równolegle z badaniem próbek padłych pszczół i miodu trwa badanie próbek rzepaku, na którym żerowały. Przeprowadza to pleszewski oddział Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Poznaniu. Okazuje się, że były w nim resztki środków, nie ujętych w ewidencji zabiegów przeprowadzanych na polu, co może się przełożyć na obcięcie unijnej dotacji.
Awantura o „głupie pszczoły”
Prezes pleszewskich pszczelarzy powiedział radiu Centrum, że zatrucie pszczół jest ewidentnym naruszeniem prawa i dobrych praktyk rolnych i pszczelarze tego nie podarują, sprawa musi być doprowadzona do końca. Michał Karalus jest oburzony na tych, którzy mówią : „o głupią pszczołę pan się awanturuje”