Chociaż Jana Wiesława Puchalskiego bardziej znamy jako Wiesia, bo tego imienia używał, to jednak na chrzcie św. w pleszewskiej farze, nadano mu imię Jan.
Pamiętając, że na chrzcie otrzymał imię patrona kościoła Ścięcia św. Jana Chrzciciela a od 2003 roku, patrona miasta Pleszewa, w niniejszym wspomnieniu będziemy używać imienia Wiesław.
Urodził się w Pleszewie w pierwszych miesiącach II wojny światowej 10 stycznia 1940 roku. Miał starsze rodzeństwo: braci Heliodora i Floriana oraz dwie siostry Halinę i Cecylię. Jednak dla swojej mamy Joanny był dzieckiem jedynym i bardzo kochanym.
Takie wpisy zamieścili w pamiętniku rodzice Jana Wiesława Puchalskiego z okazji I Komunii Świętej swojego synka.
Między najstarszym bratem Heliodorem a Wiesiem było 15 lat różnicy. Ale, jak mówi bratanica Lidia Nowak – córka Heliodora, kontakty rodzinne były bardzo dobre. A kiedy Wiesiu, po śmierci mamy został sam, dla swoich bratanków i siostrzeńców, był najukochańszym wujkiem.
To z Lidką wspominam Wiesława. To ona mieszkała najbliżej wujka Wiesia, to w jej domu przy ul. Prokopowskiej, spędzał święta, to ona przechowuje jego dokumenty, świadectwa szkolne, legitymacje, dyplomy.
To z Lidką Nowak wspominam Wiesława Puchalskiego
Wiesław Puchalski całe życie, z wyjątkiem lat studiów w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie i kilku lat pracy w liceum w Oleśnicy, spędził w Pleszewie w rodzinnym domu przy ul. Prokopowskiej.
Był pilnym uczniem Szkoły Podstawowej nr 1, a potem I Liceum im. St. Staszica w Pleszewie. Oto zdjęcie ze zjazdu absolwentów liceum w czerwcu 1969 roku, w którym uczestniczył.
Z tych najwcześniejszych lat jest pamiątka – wspomniany wyżej pamiętnik, który otrzymał z okazji I Komunii Świętej, gdzie znajdujemy zamieszczone wyżej wpisy rodziców, kolegów, siostry Halinki oraz nauczycielki – pani Aleksandry Nafalskiej, o której już pisałam na blogu.
https://irenakuczynska.pl/wspomnienie-o-nauczycielce-pleszewskiego-liceum-sp-aleksandrze-nafalskiej/
Wpis z pamiętnika oraz przechowywane przez Lidkę świadectwa od klasy I Szkoły podstawowej do klasy XI pleszewskiego liceum, świadczą o tym, że Wiesław był bardzo dobrym uczniem
Wpis do pamiętnika kolegi z klasy
Poznałam Wiesia, kiedy zaczęłam w 1972 roku pracować w klasach dla pracujących w Zespole Szkół Technicznych na Zielonej. Bardzo kontaktowy, lubiany przez uczniów nauczyciel geografii i przysposobienia obronnego. Organizator obozów wędrownych, zawodów sportowych.
W gronie nauczycieli technikum mechanicznego w górnym rzędzie – w środku
Chwila refleksji nad zdjęciem profesorów technikum
Uczniowie wspominają prof. Wiesława Puchalskiego – pseudonim „Puchacz” z atencją. Kiedy zamieściłam na Facebooku zdjęcie jego grobu na cmentarzu przy ul. Kaliskiej, ruszyła lawina wspomnień, tylko pozytywnych.
Pan Wiesław Puchalski był wspaniałym nauczycielem, przyjacielem młodzieży. Uczył mnie i zdawałam maturę z dodatkowego przedmiotu też u „psora”, tak fajnie nieraz mówiliśmy – pisze Anna Pyszkowska – Kwiecińska.
Uczył mnie i bardzo dobrze wspominam Pana profesora. Szacun! – pisze Marek Antczak. Pan Puchalski uczył mnie geografii i przysposobienia obronnego – tylko miłe wspomnienia pozostały – Irena Parzysz. Pamiętam,bardzo sympatyczny facet – Adam Martuzalski. Super psor – Waldemar Kubczyk.
Przez jakiś czas uczył też geografii (a może PO) na zastępstwie w Liceum Ogólnokształcącym im. St. Staszica. Było to w latach 80. Wtedy zapraszał nas z dziećmi do swojego ogrodu na Prokopowską, gdzie były czereśnie, śliwki, jabłka. Bardzo lubił Oktawię, Daniela, Mariannę. A one mówiły o nim pieszczotliwie: „Pan Wiesiu dzidziulek”.
Bratanica Lidka Nowak mówi, że wujek Wiesiek był w życiu jej rodziny obecny „od zawsze”. Przychodził do jej rodziców na obiad z okazji odpustu Ścięcia św. Jana Chrzciciela i potem w październiku na Matkę Boską Różańcową.
Wtedy była czernina, nadziewane kaczki, pyzy i modra kapusta. Na poniedziałek – jak mówi Lidka – wujek zawsze dostawał obiad w słoiku. Bo był sam, nie założył swojej rodziny. Podobno jako dziecko „odprawiać lubił mszę”. Nawet babcia uszyła mu ornat.
Chociaż ja pamiętam, że mówił o sympatii z lat szkolnych, która studiowała we Wrocławiu, a on do niej jeździł z Krakowa na spotkania. Ale po tej miłości pozostały wspomnienia, czasem rzucił jakieś słowo.
Pierwsze wspomnienie Lidki z wujkiem sięga końcówki lat 60., kiedy ją odwiedził na koloniach w Serbinowie, bo niedaleko prowadził obóz uczniów technikum mechanicznego. Dał jej wtedy 10 zł i jeszcze loda kupił.
Potem, kiedy Lidka wychodziła za mąż, wujek Wiesiek był świadkiem na ślubie. Mąż Lidki – Sylwester Nowak, mieszkał w sąsiedztwie i bardzo się z przyszłym wujkiem lubili.
Po śmierci mamy, to u Lidki i Sylwka Wiesław spędzał Wielkanoc, Trzech Króli i Boże Narodzenie, ale już we wrześniu trzeba było go zaprosić. Bywał gwiazdorem u ich dzieci. A one pytały: co się stało z wujkiem Wiesiem?
Pamięta też stryja Witold Puchalski – brat Lidki – podobnie jak ona, absolwent pleszewskiego liceum: Mój ojciec chrzestny, wuja Wisienka [ksywka moich dzieciaków] lubiany nauczyciel, koszykarz, organizator rajdów i smakosz zupy chmielowej.
Wiesław Puchalski miał takie swoje pleszewskie miejscówki. Najważniejsza to dom przy ulicy Prokopowskiej 22, kolejna to kościół farny, dalej technikum na Zielonej, potem bar „U Rebelkowej” a kiedy ten został zamknięty – to bar u Marcisza, gdzie – jak mówi Lidka, nawet swoje miejsce miał.
Lubił piwo, nawet do Polskiej Partii Przyjaciół Piwa należał, bywał w Warszawie na zjazdach, gościł w Pleszewie – satyryka Janusza Rewińskiego – założyciela partii. W 1991 roku PPPP wprowadziła do Sejmu 16 posłów. W Pleszewie miała wielu sympatyków i członków m.in. Wiesława Puchalskiego.
Wyjazd z kolegami na Kongres Polskiej Partii Przyjaciół Piwa w Warszawie
Pleszewscy piwosze organizowali przyjęcia sylwestrowe, wyprawiali razem urodziny, imieniny, wypisywali sobie pamiątkowe dyplomy. Wiele z nich przechowuje wśród pamiątek po wuju Lidka Nowak.
Na jednej z męskich imprez sylwestrowych
Wiesław Puchalski był człowiekiem renesansu. Tworzył okolicznościowe wierszyki: Oto scan jednego z nich – napisany na okoliczność imprezy domowej:
Pozostały liczne anegdoty związane z Wiesławem Puchalskim. Kiedyś po sylwestrowej zabawie w męskim gronie, pan Wiesław poszedł do kościoła. Prawdopodobnie oko nieco mu się przymknęło. Chodzący ze składką ksiądz, lekko to szturchnął, mówiąc: panie profesorze! Usłyszał: ja nie śpię, ja medytuję!
Jedynym środkiem lokomocji, jakiego używał był rower. Zachowała się nawet karta rowerowa wydana przez Urząd Rejonowy – oddział komunikacji w Pleszewie, podpisana przez Annę Kuberkę.
Policjanci mieli na pana profesora tylko jeden sposób, żeby powstrzymać go przed jazdą na rowerze, kiedy wracał z baru. Po prostu wykręcali mu wentylki.
Zmarł szybko, tak jak szybko żył. Kiedy był już bardzo chory, Lidka miała go zapytać: wujku, co zrobić z jajkami (hodował kury). – Wpieprzajcie, aż oślepniecie – żartował wujek.
I taki pozostał w pamięci rodziny, kochany, ciepły, dobry wujek z otwartym sercem i otwartymi kieszeniami. Zawsze dzieciom robił prezenty. A one mówiły : nasz wujek Wisienka.
Wiesław Puchalski z najmłodszymi członkami rodziny