Uratowali kościół w Lenartowicach

Avatar photoIrena Kuczyńska24 lutego 201817min
Nagrobek-Stefaniaka-z-Lenartowioc-czolo.jpg
Przy kościele w Lenartowicach znajduje się jeden jedyny grób. Spoczywa w nim  Dominik Stefaniak, który wraz z żoną Małgorzatą ufundował obraz Wniebowzięcia NMP do głównego ołtarza oraz ołtarz boczny z obrazem Przemienienia Pańskiego. Wydał prawie 650 talarów.

Tak naprawdę to Dominik Stefaniak, urodzony jeszcze w wolnej Rzeczpospolitej (przed II rozbiorem Polski, w którym Prusy zagarnęły Wielkopolskę)  i jego małżonka  uratowali lenartowicki kościół, który w połowie XIX wieku był w bardzo złym stanie, chociaż miał dopiero 100 lat.

Zbudowała go w 1758 roku, na miejscu poprzedniego, bardzo zniszczonego, Marianna z Sapiehów herbu Lis – starościna wschowska – żona Ignacego Koźmińskiego z Koźmina herbu Poraj, który nabył Lenartowice.

Kościół w Lenartowicach zbudowała w 1758 roku Marianna z Sapiehów Koźmińska - właścicielka Lenartowic

Kiedy  w 1842 roku właścicielem Lenartowic i patronem tamtejszego kościoła został Paweł Jouanne –  wyznawca kalwinizmu,  świątynia zaczęła podupadać, bo Jouanne na jej utrzymanie nie łożył. Nawet swojego proboszcza parafia w Lenartowicach nie miała.  Opiekę duszpasterską sprawował pleban z Brzezia ks. Siwicki.

To on  w 36/185 numerze „Przyjaciela Ludu” z roku 1851 napisał, że wizytujący 29 września 1851 roku parafię „nasz dostojny arcypasterz” zastał ślady strasznych  zaniedbań,  „poczwórnie dawana farba, zacieków nie zakrywała”.  A „oprócz przecudnej figury Ukrzyżowanego Zbawiciela w wielkim ołtarzu, nie było tu żadnego porządnego obrazu ani sprzętu, który by odpowiadał tak doniosłemu przeznaczeniu”.

I wtedy – jak pisze w Przyjacielu Ludu ks. Siwicki,  Dominik i Małgorzata małżonkowie Stefaniakowie – gospodarze w Lenartowicach „maluczcy u świata ale bogaci wiarą” oświadczyli chęć odnowienia starego obrazu „Koronacyi Matki Boskiej”.

Jednak stary obraz okazał się „do odnowienia niezdatnym” Wtedy Stefaniakowie – gospodarujący na 41 morgach gruntu, postanowili ufundować nowy obraz do kościoła.

Ale zanim przejdę do historii, która nigdzie nie jest odnotowana ani w monografii ani w żadnym przewodniku, ani na stronie parafii, muszę zdradzić nazwisko osoby, która mnie zainspirowała do napisania tego artykułu.

Jest to Aneta Franc – archiwistka, genealożka, która wywodzi się po mieczu z Perów ze Skrzypni a po kądzieli z Łyskawków z Pacanowic. To ona – jak mówi, „znalazła Dominika Stefaniaka (1787) ” na drzewie genealogicznym swojej rodziny. Okazał się jej prapraprapradziadkiem.

Aneta Franc na promocji jednej ze swoich książek. W tym linku tekst o jej książce "Czas młodości czasem wojny", w której opisała historię wojenną swojej babci i cioci http://pleszew.naszemiasto.pl/artykul/historia-pleszewian-wnuczka-opisala-wojenne-losy-babci,3828516,artgal,t,id,tm.html

Jej ciekawość wzbudził fakt lokalizacji grobu przy kościele. Zwykle przy kościołach spoczywają osoby znane i zasłużone. Postanowiła sprawdzić, co takiego zrobił jej przodek, że ma grób przy kościele.

Dotarła do ksiąg parafialnych, gdzie znalazła informację o tym, że jej przodkowie byli dobrodziejami lenartowickiego kościoła.

Stefaniakowie postanowili na własny koszt zamówić w  Norymberdze kopię słynnego obrazu Murilla „Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny” pędzla Engelhardta z Norymbergii – katolika, co  było dla pobożnych małżonków bardzo ważne.

W grudniu 1855 roku obraz z Norymbergi do Lenartowic dotarł.  „Stoi na mensie wielkiego ołtarza, 54 stopy obejmuje (jednostka miary), a głową tyka sufitu” – czytamy w księdze parafialnej.

Ale taki obraz wymagał oprawy. W aktach czytamy, że cały 1856 rok zszedł Stefaniakom na korespondencji z fabrykantami z Wiednia, Norymbergii, Berlina, Wrocławia, Poznania. Wszyscy przysyłali projekty oprawy obrazu, ale nikt nie podał ceny.

Nareszcie fabrykant Barheine w Berlinie podjął się za 110 talarów „wygotować ramy na 12 cali szerokie, czystem złotem powleczone” ale nie chciał się podjąć zapakowania i przesłania. Chciał, żeby przysłać technika z Lenartowic, do odebrania ram. To pociągnęło kolejne koszta.

W lutym 1857 roku ramy dotarły do Poznania w dwóch olbrzymich skrzyniach. Odebrał je i tymczasowo przechował proboszcz parafii św. Marcina ks. Kamiński „a poczciwy Stefaniak z Lenartowic je sprowadził” czytamy w aktach parafialnych.

Był więc obraz, była rama, ale „jak go wnieść pomiędzy brudne i stare ściany i pod sufit upadkiem grożący, skąd wziąć pieniądze, jeśli parafia uboga a patron (Jouanne) obcej wiary?” zastanawiali się parafianie.

Zaczęto gromadzić fundusze. Kolejne dwa miesiące zeszły na odnawianiu wnętrza kościoła, nawet „dawniejszy chór spod topora zastąpiono nowym”. Kazalnicę (ambonę) przy okazji przeniesiono z prezbiterium na kościół, żeby obrazu nie zasłaniała.

Ustawiono dwa nowe konfesjonaliki, odnowiono stare ławki, dokupiono nowe, sufit wymalowano na niebiesko, a ściany na biało. „Wszędzie czystość i ochędóstwo”.  Kosztowało to 54 talary, które trzeba było zebrać. Ale udało się.

 Ołtarz główny z obrazem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - ufundowany przez Dominika i Małgorzatę Stefaniaków

3 maja 1857 roku, w odpust Znalezienia Krzyża, przy ciepłej i słonecznej pogodzie, ołtarz odsłonięto w obecności sześciu kapłanów z dziekanem ks. Basińskim na czele.  „O 11.00 spadła zasłona, a przecudne oblicze Bogarodzicy zajaśniało” – napisał proboszcz w kronice parafialnej.

W kościele „były obecne różne klasy ludzi: sędziów, urzędników, wiernych i niewiernych. Jednych sprowadziła pobożność, innych ciekawość”.

Na końcu ksiądz Pluciński „uczynił dziękczynną apostrofę do małżonków Stefaniaków”. Warto ją przytoczyć w całości:

Jak błogie są owoce pracy i trzeźwości, bo kiedy jedni przez lenistwo , pijaństwo, bezrząd i donosy tracą dobytek i ziemię ojczystą Stefaniakowie składają na ołtarz swej wiary 500 talarów. Bóg zsyła swe błogosławieństwo tam, gdzie pobożność, praca i trzeźwość.

13 maja proboszcz wysłał sprawozdanie do Gniezna do arcybiskupa, z sugestią, że Stefaniakowie „cokolwiek uczynili, to uczynili dla Boga, ale mile by przyjęli podziękowania arcypasterza chociaż przez konsystorza w takiej formie, żeby on mógł to słowo pociechy w kościele odczytać i jako pamiątkę dla nich i ich dziatek wręczyć”

I rzeczywiście , 12 lipca, w obecności parafian podczas sumy, pismo zostało odczytane. Oto jego treść:


W parafialnej księdze odnotowano też wydatki, jakie Małgorzata i Dominik Stefaniakowie ponieśli na obraz, ramę, przesyłkę, paschał, i obrusy. Było to 502 talary.  Na wszystko Dominik Stefaniak ma rachunki, bardzo szczegółowe. Niektóre były wypisywane na Małżonków Stefaniaków.

Ale na tym upiększanie kościoła w Lenartowicach się nie skończyło. Stefaniakowie zainspirowali swoich współziomków do dalszych działań. W 1857 roku  zbudowano ołtarz boczny, do którego przeniesiono cudowną figurę Ukrzyżowanego Chrystusa.

Figura Chrystusa Ukrzyżowanego  luty 2018 foto Julia Piotrowska

W 1864 roku na odpust św. Krzyża, Paweł  Jouanne,  widząc ofiarność parafian, zakupił dywan przed główny ołtarz do kościoła. Wydał na to 29 talarów.

W 1865 roku Małgorzata i Dominik Stefaniakowie ufundowali drugi ołtarz boczny naprzeciwko Jezusa Ukrzyżowanego, tam gdzie wcześniej stała ambona. Ołtarz – jak czytamy w kronice – wykonał niejaki Paetz z Pleszewa. A kopię obrazu Przemienienia Pańskiego  Rafaela namalował Stanisław Czarników.

Obraz Przemienienia Pańskiego też pochodzi z fundacji Dominika i Małgorzaty Stefaniaków foto Julia Piotrowska

Stefaniakowie ponieśli nie tylko koszt budowy ołtarza, namalowania obrazu, jego przesyłki,  schodów do ambony, lichtarzy, obrusa z własnego płótna, świec z własnego wosku. Wydali na to 139 talarów.

W 1857 talar zawierał ustawowo 16,67 g czystego srebra. W wyniku reformy walutowej w latach 1871-73 talar Rzeszy, w skład której wchodziło Wielkie Księstwo Poznańskie czyli powiat pleszewski i Lenartowice, miał równowartość 3 marek

Jeden rachunek przyszedł już po śmierci Dominika Stefaniaka w 1867 roku, na nazwisko jego syna Pawła Stefaniaka. Znajdują się na nim wyszczególnione „cztery figury kupione z kościoła w Kotlinie”.

W tej chwili piękny obraz Wniebowzięcia NMP został przesłonięty figurką Matki Boskiej Fatimskiej, która ma być przeniesiona do kapliczki.
 
Szczegóły w tym linku: https://irenakuczynska.pl/woda-zrodelka-lenartowicach-nawet-wzrok-przywracala/

Żeby sobie uzmysłowić wartość jednego talara, opiszę historię nowego cmentarza w Lenartowicach, pod który w 1842 roku, przy regulacji gruntów, przekazano parafii jedną morgę ziemi przy trakcie „ku Pleszewu”.

Nie była ona używana do grzebania ciał do 1869 roku, bo cmentarz był przy kościele. Ale jako własność parafii nie mogła leżeć odłogiem, więc była dzierżawiona za 1 talara rocznie.  Pieniądze z tej dzierżawy miały być przeznaczone na zakup nowego krzyża.

Kiedy kościół wewnątrz był odnowiony i wyposażony, parafianie wzięli się za budowę nowej plebanii, która stoi do dziś a kosztowała 2152 talary. Dwie trzecie kosztów poniósł patron kościoła Paweł Jouanne.

Do sporu pomiędzy parafią a patronem doszło przy budowie ogrodzenia przy kościele. Sprawa trafiła nawet do Królewskiej regencji. Ale zarówno budowę plebanii jak i spór wokół budowy płotu przy kościele, opiszę innym razem.

Dzisiejszym postem chcę przywrócić pamięć o Małgorzacie i Dominiku Stefaniakach, którzy nie żałowali talarów na kościół w Lenartowicach. A jako jego dobrodzieje, mogliby mieć w kościele chociaż niewielką tablicę.

Dominik Stefaniak nagrobek przy kościele co prawda ma, ale mieszkańcy Lenartowic raczej nie wiedzą, jak wielkie zasługi dla parafii miał. Imię jego małżonki Małgorzaty jest zupełnie zapomniane. Pewnie dlatego, że Dominik zmarł w 1866, kiedy jeszcze  chowano przy kościele, a jego żona w 1879, kiedy pochówki przeniesiono już na nowy cmentarz.

Na tym cmentarzu przy drodze „ku Pleszewu” znajduje się kilka grobów rodziny Stefaniaków. W jednym z nich spoczywa Andrzej Stefaniak ( 1875 – 1942) – syn Pawła – wnuk Dominika.

Był on działaczem ludowym, posłem na sejmik prowincjonalny, w latach 1918/1919 był członkiem Powiatowej Rady Ludowej. Od 1928 roku był prezesem Zarządu Wojewódzkiego prosanacyjnego Zawodowego Związku Włościańskiego RP. Zmuszony w 1940 roku do opuszczenia gospodarstwa, zmarł dwa lata później w Pleszewie.

Na cmentarzu spoczywa też  Stanisław Stefaniak – syn Andrzeja, wnuk Pawła, prawnuk Dominika, który był powstańcem wielkopolskim a poległ w roku 1920 w wojnie polsko – radzieckiej. Miał 18 lat.

W tym samym grobie pochowano w 2004 roku jego brata Edmunda Stefaniaka – uczestnika wojny obronnej we wrześniu 1939 roku, więzionego przez reżim komunistyczny w latach 1948 – 1950.

Informacja pochodzi z książki „Powiat pleszewski”  autorstwa Pawła Andersa, Jacka Jackowskiego i Andrzeja Gulczyńskiego wydanej w 1999 roku w serii Wielkopolska Biblioteka Krajoznawcza.

Aneta Franc podpowiada, że z Dominikiem Stefaniakiem był też spokrewniony pułkownik Ludwik Bociański – jeden z przywódców powstania wielkopolskiego. Matka Bociańskiego -Wiktoria  była bratanicą Dominika Stefaniaka.


Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska