Spotkanie w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy Pleszew odbywało się w jesiennej scenerii. W szklanych wazonach stały hortensje, a na serwecie rozrzucono kasztany.
Pewnie dlatego, że pierwszy wiersz, który Maria napisała w trzeciej klasie liceum w 1971 roku, zaczynał się od słów „Nie wiem dlaczego ja tak bardzo lubię jesień”.
Przeczytała go Alina Małyszko i od tego wiersza rozpoczęła się rozmowa z autorką 49 wierszy zamieszczonych w tomiku.
Miałam zaszczyt i wielką przyjemność prowadzić to niezwykłe spotkanie, w niezwykłym miejscu, z niezwykłą Osobą – bo taką jest Maria Mikołajczak, dla przyjaciół Mary, o czym przypomniała Ewa Kasprzak – koleżanka z czasów studiów na wydziale pedagogiki na Uniwersytecie Zielonogórskim.
Ewa przyjechała na spotkanie z siostrą Ulą. Bo Mary, tak jak nikt potrafi dbać o przyjaciół i przyjaźnie. Z licealnych czasów przetrwała przyjaźń z Reginą Rogowską z Dobrzycy, z którą też razem studiowały. Także Reginy nie zabrakło na benefisie Marysi, bo tak znajomi to spotkanie nazwali.
Zbiorek wierszy przygotowały do druku dwie przyjaciółki z czasów wspólnych (chyba) wyjazdów na rekolekcje dla nauczycieli na Jasną Górę: Magdalena Pływaczyk i Alina Małyszko.
One też zadbały o oprawę muzyczną, o dekorację i o wszystkie sprawy związane z wydaniem marysinych wierszy. Wszyscy wiedzieliśmy, że Mary pisze, bo dostawaliśmy od niej w prezencie wiersze z dedykacją, ale Ala i Magda doprowadziły do wydania zbiorku.
Moja przyjaźń z Marią sięga roku 1980, kiedy zaczęłyśmy działać w „Solidarności”, potem czas duszpasterstwa nauczycieli w stanie wojennym, potem wspólne wyjazdy na wspomniane już rekolekcje nauczycielskie na Jasną Górę.
I rok 1989 Komitet Obywatelski „Solidarność”, w którym Maria jest aktywna, podobnie jak rok później w tworzeniu i wydaniu pierwszych numerów „Gazety Pleszewskiej”. SZCZEGÓŁY TUTAJ
Przedstawiając Marię na początku mówiłam o tym zacięciu społecznikowskim, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Od 25 z górą lat, razem z Jadwigą Janczewską (też była na spotkaniu), prowadzi Bibliotekę Parafialną Akcji Katolickiej przy parafii Najświętszego Zbawiciela. I same od zera ją zorganizowały.
Maria Mikołajczak to nauczycielka w Dwójce, potem w szkole przy szpitalu, wreszcie pedagog w Dwójce. Teraz aktywna emerytka, opiekująca się wraz z siostrą 94 – letnią Mamą. Uśmiechnięta, pozytywna, otwarta na świat, pobożna (ale nie dewotka), nigdy nie mówiąca źle o ludziach.
I taka właśnie była na swoim benefisie, uśmiechnięta, skromna, trochę zdumiona i jakby zawstydzona, że jest gwiazdą wieczoru.
Ale szczęśliwa, że tyle osób przyszło i nawet przyjechało na ten jej wieczór poetycki. Zanim wymienię gości, wrócę do tamtego niezapomnianego wieczoru w czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Pleszew, gdzie powitała poetkę i gości Elżbieta Mielcarek – dyrektorka ale i bliska znajoma Marii.
I popłynęła wartko rozmowa o poetyckich zainteresowaniach Marii, o tym, że jej wiersze są reakcją na to co się wokół niej dzieje. Najpierw powstaje myśl – inspiracja, którą zapisuje, żeby nie zapomnieć a potem ubiera to w słowa, dobiera rymy lub rytm w wierszu białym, poprawia, szlifuje i odkłada do szuflady. Czasem wraca do nich…
Tomik zawiera wiersze „tkane na kanwie życia podarowanej od Boga”. Powstawały one pod wpływem sytuacji, przeżyć w tym śmierci ks. Jerzego Popiełuszki czy Ojca Świętego Jana Pawła II. Autorka – jak mówi – „wiąże supełki, ścina nierówności, ściąga nić, wytęża wzrok”.
Najbardziej osobiste i najbardziej wzruszające wiersze poświęciła Tatrom. Jeden z nich „Ślady” odczytała Alina Małyszko.
Skąd u dziewczyny z niziny wielkopolskiej taka fascynacja Tatrami? Maria mówiła, że w liceum poznała Pieniny w czasie wyjazdów z grupami oazowymi z Dobrzycy, na studiach jeździła w Karkonosze. A miłością do Tatr zafascynowała ją moja siostra Elżbieta, którą zapoznała w czasie wspomnianych już nauczycielskich pielgrzymek na Jasną Górę. Pierwszy raz pojechały razem do Zakopanego w 1988 roku.
I potem już zawsze przez 20 lat były Tatry. Kiedy Maria opowiada o Tatrach oczy jej błyszczą. Przywołuje wspomnienia, koleżanki z którymi wędrowała, sytuacje, spotkania z ludźmi na szlakach.
Potem Ewa Kasprzak przywoła kilka wspomnień ze wspólnych wakacji w Tatrach, przypomni o zielonym sweterku, po którym Maria była rozpoznawana, o barach gdzie się stołowały. O tym, że kiedy wędrowali grupą, Maria zawsze szła na końcu i to w milczeniu. Kontemplowała góry.
Tatry Marysia zwiedzała z książką księdza prof. Romana Rogowskiego „Mistyka Gór” i potem „Mistyka Tatr”. Eseje z książek pozwoliły jej – jak mówiła – zgłębić duchowy wymiar gór. Jeden z wierszy „Rusinowa Polana i Wiktorówki” jemu zadedykowała. A tomik wierszy wysłała.
Wiersze tatrzańskie napisała w roku 2015, kiedy już wiedziała, że po górach nie będzie chodzić. Po operacji tętniaka lekarz jej zapowiedział, że z górami koniec. A ona mówi, że kiedy przymknie oczy, widzi pod powiekami tatrzańskie obrazy.
Z tego smutku, a właściwie pogodzenia się z rzeczywistością, powstały najpiękniejsze marysine wiersze: 12 wierszy, każdy na jeden miesiąc i każdy zadedykowany komu innemu. Ostatni – pt. „Kalatówki” poświęciła tym, którzy już wędrują po niebiańskich szlakach.
Jest tam też wiersz dla mnie, co bardzo sobie cenię. I to ten wiersz pt. „Giewont” przeczytała Maria na spotkaniu.Każdy z 12 wierszy z cyklu „Pożegnanie z Tatrami” składa się z czterech zwrotek pisanych wierszem białym i piątej, takiej samej we wszystkich „Tęsknota jak tętniak pulsuje w mej duszy”.
I ostatni cykl „Zielnik tatrzański” o roślinach rosnących w Tatrach np. „Sorbus aucuparia” (Jarzębina_
wędruje po górskich zboczach
znana ze swej urody
dama – gil z drozdem plotkują-
prosto z domu mody
z wdziękiem swe nosi kreacje
ma ich kilka na zmianę
latem z zieleni soczystej
jesienią złotem tkane
i te korale czerwone
wiszą na niej gronami
z dala już mocno pachnie
gorzkimi migdałami
jest tak powabna i ładna
urokiem wprost zniewala
jej elegancję kopiują
krasne panny z Podhala
(listopad 2018)
Spotkanie poetyckie swoją muzyką na flecie okrasiła Zosia Płócienniczak – absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej 1 st. im. Wojciecha Kilara w Pleszewie. Teraz uczennica Liceum im. M. Kopernika w Kaliszu.
Otrzymała od Marii zbiorek wierszy otulony kanwą, że by – jak podkreślała poetka – umiała tkać swoje człowieczeństwo na kanwie życia podarowanej przez Boga.
Były podziękowania, gratulacje. Wiele ciepłych słów usłyszała Marysia tego wieczoru. Bo i Danuta Basińska – Szablewska wspominała wspólne tatrzańskie wędrowanie i Ula Kasprzak odczytała piękne życzenia i Zosia Winiecka w imieniu swoim i siostry Tereski Typańskiej.
Najcelniej trafił w serce Marysi ukochany chrześniak – Maciej Górecki, chyba największa miłość jej życia. Wpisał się w klimat tego wieczoru i tytułowego wiersza z tomiku „Tkam”.
DLA MOJEJ CHRZESTNEJ CIOCI MARII MIKOŁAJCZAK
Tkam
Piszesz, że tkasz swoje człowieczeństwo – tak, to swoiste Twoje opus magnum.
Tkasz piękne rzeczy, widzę tę materię, która powstaje w Twoich rękach.
Osnowa
Osnowę stanowią – wszyscy ludzie jacy są blisko Ciebie, tacy czasem szarzy,
I pełni napięcia – jak to osnowa … (rodzina, przyjaciele, znajomi, kiedyś Twoi uczniowie)
Czasem coś pęka i zabraknie jakiejś nici – wtedy płaczesz.
Wątek
Wątek – to Twoja aktywność, Twoje zmartwienia, Twoje uczucia – Twoje jestestwo – przeplatasz, przenikasz osnowę – choć sił czasem brak…. czyniąc nasze życie lepszym, łatwiejszym w zrozumieniu – bardziej znośnym.
Jako dobra tkaczka używasz wtedy wszystkich kolorów tęczy, a czasem i złotej nitki.
Rama
Wiesz o tym dobrze, że Twoje dzieło nie byłoby trwałe, gdyby nie solidna rama – jest nią Bóg i zasady moralno – etyczne, a one są niewzruszone.
Muszę Cię jednak zmartwić:
Dzieło Twoje jest nieskończone, jeszcze tyle wzorów czeka na powstanie – one są w Twoim zamyśle -jak w świecie idei Platona i tylko czekają na swoją emanację.
Wiec proszę tkaj! Nie przestawaj! W tej pracy Twój Główny Pracodawca nie przewidział urlopu!
Chcemy więcej i więcej, i wiąż supełki – to dobra robota, wiesz, że jest piękna i ważna.
Dziękuję.
Maciek
A potem ustawił się szereg osób w kolejce po autograf. A Maria każdemu od serca, inną dedykację wpisywała. Wśród gości przybyłych na spotkanie była Teresa Belak – wychowawczyni klasy z Liceum Ogólnokształcącego im. St. Staszica.
Przyjechał z Poznania Edward Kubisz, pierwszy pleszewski starosta, ale dla Marii przyjaciel z czasów „Solidarności”, duszpasterstwa nauczycieli, „Gazety Pleszewskiej”.
Przyszli Perowie – Ola i Marian – też przyjaciele jeszcze z lat 80. i 90. Ala Małyszko z mężem Stanisławem, mamą, synem Jackiem, który robił zdjęcia i bratem.
Wymieniłam tych, którzy przybyli na benefis Marysi z daleka. Wszystkich widać na zdjęciach, które robił Jacek oraz Stanisław Małyszko.
Była kawa, były ciastka, było dużo życzliwości, radości, miłości bliźniego. A sprawczynią tego wszystkiego była nasza Marysia Mikołajczak. Wszyscy znajomi życzyli Marysi aby „Tkała dalej”.
A ja jej życzyłam, żeby nadal, tak jak ten słonecznik, obracała swoją twarz ku słońcu.
I jeszcze zdjęcia autorstwa Piotra Fehlera z portalu www.pleszew.naszemiasto.pl