W czasie okupacji, kiedy przyszklasztorny szpital stał się lazaretem, wysiedlone siostry służebniczki urządziły w kamienicy kaplicę, gdzie nawet Najświętszy Sakrament przechowywały. Stąd burzenie kamienicy, jakkolwiek bardzo zniszczonej, budzi w mieście emocje.
Kamienica została zbudowana na początku XX wieku. Miała jedno piętro i do 1935 roku był tu niemiecki bank. Wtedy dom nabył dr Kazimierz Sągin, który przesiedlił się do Wielkopolski z Galicji i krótko przed wojną dobudował piętro. Przyjmował tu pacjentów. W wojnę, kamienicę wysiedlonego do Generalnego Gubernatorstwa lekarza, zasiedlono.
Przez czas jakiś chroniło się tu kilka sióstr służebniczek, wysiedlonych z klasztoru. Po wojnie Sąginom kamienicę odebrano, pozostawiono tylko mieszkanie na parterze. Doktor w swoim domu zorganizował przychodnię zdrowia. Na piętrze były mieszkania kwaterunkowe.
Po śmierci Sąginów, w 1970 roku, cała kamienica była do dyspozycji gminy: mieściła się tu siedziba naczelnika gminy Pleszew, dyrekcji Zespołu Opieki Zdrowotnej, Roków Sądowych i filii jarocińskiej skarbówki, miała tu siedzibę „Solidarność”, oba lokalne tygodniki, Społeczne Ognisko Muzyczne, zielonoświątkowcy, organizacje seniorów pleszewskich, kombatantów. Trudniej byłoby powiedzieć, czego w „kamienicy po Sąginie” nie było.
W latach 70. w dawnym ogrodzie przy kamienicy wybudowano dom kultury, który już podzielił los swojej starszej siostry.
Ostre burzenie zacznie się w czwartek, wtedy zostanie wyłączona z ruchu część ulicy Poznańskiej i Bogusza. Za kilka tygodni, po „kamienicy po Sąginie”, zostanie już tylko wspomnienie.
Więcej o doktorze Kazimierzu Sąginie, o tym co się działo w kamienicy przy Poznańskiej 35, zwłaszcza po 1945 roku, kiedy Sąginom kamienicę odebrano, przeczytacie TUTAJ