Muzeum Poznańskiego Czerwca znajduje się w Zamku, który na początku ubiegłego stulecia kazał zbudować cesarz Wilhelm II. W 1956 roku była tu siedziba Miejskiej Rady Narodowej, pod którą przyszli strajkujący robotnicy zakładów im. Hipolita Cegielskiego, wtedy im. J. Stalina. Muzeum zwiedzałam cztery lata temu z Gosią Kucharską.
Wydarzenia z 1956 roku obiły się o moje małe uszy, już wtedy, kiedy się działy. Z mojego rodzinnego Ostroroga nie było daleko do Poznania i mieszkały tam trzy siostry mojego dziadka Wincentego. Żyło się więc w domu tym, co się działo w stolicy Wielkopolski. Tym bardziej, że zarówno dziadek Wincenty jak i tata Michał namiętnie słuchali Radia Wolna Europa, skąd płynęła prawda o tym, jak władza ludowa traktuje tych, którzy upomnieli się o chleb dla swoich dzieci.
Siedmioletnia dziewczynka słyszała zapewne powtarzaną przez dorosłych groźbę premiera Józefa Cyrankiewicza, że ,,obetnie rękę tym wszystkim, którzy podniosą ją na władzę ludową”. Wiadomo było, że robotnicy z ,,ceglorza” upomnieli się o ,,chleb i wolność”. W sklepach brakowało żywności, ceny chleba rosły, ludzie pracowali za marne grosze, nie było mieszkań, więziono księży, państwo walczyło z Kościołem. Ludzi przygniatała ideologia, Urząd Bezpieczeństwa podsłuchiwał, podpatrywał, tworzył siatki donosicieli, ludzie mieli się siebie bać.
Atmosferę tamtych mrocznych czasów oddaje Muzeum Poznańskiego Czerwca. Urządzono je w 2002 roku w podziemiach Zamku. Jest tam ulica z ,,kocimi łbami”, jest atrapa czołgu, który wyjechał 28 czerwca 1956 roku na ulice Poznania, jest stary rower z tabliczką rejestracyjną, jest biuro -być może Urzędu Bezpieczeństwa z biurkiem zawalonym papierami, z orłem bez korony, portretami Józefa Cyrankiewicza i Bolesława Bieruta oraz telefonem. Obok pokój przesłuchań z mowami oskarżycieli oraz obrońców, które można sobie posłuchać. Jest też maleńka cela z żelaznym łóżkiem półmetrowej szerokości i oknem zakratowanym.
Gabinet w Muzeum Poznańskiego Czerwca 1956
Sala przesłuchań, w pulpicie mowy obrońców i oskarżycieli – do odsłuchania
Na torach stoi wagon tramwajowy, który kursował z miasta na Ogrody. W tramwaju można obejrzeć film – relację z tego, co się działo na ulicach Poznania 28 i 29 czerwca 1956 roku. Można też obejrzeć zdjęcia i wysłuchać relacji fotografa, który (pod strachem wielkim, zza firanki), robił zdjęcia wszystkiego, co się działo pod siedzibą UB.
Na zdjęciach są ludzie zgromadzeni przed siedzibą Urzędu Bezpieczeństwa, polewani najpierw wodą z węży, a potem mordowani. Strzelano do poznaniaków z okien budynku. Jest na zdjęciu gmach ZUS, na którym była znienawidzona zagłuszarka stacji Radia Wolna Europa. Tę zagłuszarkę poznańscy robotnicy zrzucili na ulicę, co też upamiętnia zdjęcie.
Są w Muzeum zdjęcia poznańskich ulic, po których maszerują ludzie z transparentami i flagami biało – czerwonymi. Są też zdjęcia 74 zamordowanych. Najmłodszy Romek Strzałkowski miał 13 lat i wybiegł z domu, ostrzegany przez mamę, żeby nie przyłączał się do manifestujących. Nie wrócił. Utalentowany artystycznie trzynastolatek zakatowany zmarł. W Muzeum jest jego zakrwawiona koszulka, zdjęcia i kilka pamiątek. Wśród ofiar jest trzech piętnastolatków, kilkoro dwudziestolatków.
Romek Strzałkowski najmłodsza ofiara Poznańskiego Czerwca 1956 roku
Ekspozycja, oprócz wspomnień wydarzeń z 28 i 29 czerwca, kiedy to na poznańskich robotników domagających się chleba dla swoich dzieci, wypuszczono 300 czołgów, zawiera też pamiątki z budowy pomnika, który stanął obok Adama Mickiewicza i jest znany jako Poznańskie Krzyże. O upamiętnienie ofiar Poznańskiego Czerwca upomnieli się liderzy NSZZ ,,Solidarność” w 1981 roku.
Z placu budowy Krzyży Poznańskiego Czerwca 1956 roku
Jest też w Muzeum sala, gdzie zgromadzono plakaty, przemówienia, przedmioty, które służyły komunistycznej propagandzie w latach 50. i 60. XX wieku. Stoi choinka z ozdobami z lat 50., ręcznie robionymi łańcuszkami, bombkami.
Jest łazienka, podobna do tej, która w latach 50. w poznańskich kamienicach służyła kilku rodzinom. Stare krany, stary zlew. I tylko gazety poznańskiej, pociętej na kartki zawieszone na gwoździu, brakuje. W tamtych latach o papierze toaletowym nikomu się nawet nie śniło.