Dawno, dawno temu, przy trakcie wiodącym z Poznania do Kalisza, na przedmieściu Pleszewa, stała karczma. Wiekowe dęby oplotły ją swoimi konarami, bór podchodził pod same wrota. Karczma miała złą sławę, podróżni ją omijali. Mówiono, że czarownica rzuciła urok. Pewnego dnia, wszystko się odmieniło… Mówi o tym legenda o złotym mieczu
Ilustracja do legendy – rys. Mieczysław Kościelniak
Czarownica rzuciła urok
Jednak zanim o karczmie stało się głośno w całej okolicy, było źle, a nawet bardzo źle. Szeptano, że to za sprawą czarownicy, która miała podłożyć węzełek z koszuli zdartej z wisielca z zasuszoną wszą, zasuszonym nietoperzem i siedmioma zdechłymi myszami. Karczmarz szukał węzełka, ale nie mógł go znaleźć. Razem z ojcem w karczmie mieszkała jego córka, Krystyna, dziewczę wielkiej urody. Próżno jednak czekała i wypatrywała na poznańskim i kaliskim gościńcu kogoś, kto mógłby odmienić jej los. Podróżni nie zaglądali do karczmy.
Szukała skarbu w księgach
Razu pewnego zaszedł do karczmy wędrowny druciarz, który drutem spajał stłuczone gliniane garnki. Popijając piwo, opowiadał karczmarzównie o tym, że są na świecie drukowane księgi, z których można wyczytać różne ciekawe rzeczy. Po odejściu druciarza piękna Krysia – jak mówi legenda – u dworskiego skryby zaczęła się uczyć czytania. I zdobyła tę umiejętność. I zaczęła czytać wszystkie dostępne w Pleszewie księgi. Posiadła wiedzę o górach, morzach i ludziach. Nigdzie jednak nie natrafiła na informację o tym, jak zdobyć skarb. A o tym marzyła piękna pleszewianka.
Zabłąkany wędrowiec
Aż nadszedł ten dzień… Ale może po kolei. Z początkiem lata, Krystyna, wzorem innych pleszewianek, wybrała się do lasu na jagody. Nie musiała daleko iść, bo las podchodził pod samą karczmę. Nagle zatrzymał ją szelest łamanych gałązek. Spojrzała i … zdumiała się. Z gęstwiny wyłonił się mężczyzna ubrany tak, jak bohaterowie ksiąg, które czytała. Zagadał do niej językiem, który był równie wytworny, ale dla niej zrozumiały. Od dwóch dni błądził po lesie. Oddalił się od swoich towarzyszy. Był głodny i spragniony. Ale nie miał pieniędzy.
Może przyniesie szczęście?
Dawno w karczmie nie mieliśmy gości, może wędrowiec przyniesie nam szczęście – pomyślała piękna karczmarzówna i zaprosiła nieznajomego wędrowca do ojcowskiej karczmy. Karczmarz podjął gościa, czym tylko mógł. Zdrożony wędrowiec zasnął na ławie. Tymczasem od strony Poznania dał się słyszeć tętent. Na gościńcu przed karczmą zatrzymał się hufiec zbrojnych. Od dwóch dni szukano młodego króla, który miał zagubić się w lesie podczas polowania. Zbrojni chcieli w karczmie przenocować i nazajutrz jechać dalej.
To był król
Jakie było ich zdumienie, kiedy na ławie pod skórami, dostrzegli … króla, którego od dwóch dni szukali. Miłościwy panie, jakie to szczęście, że jesteś zdrów i cały – zawołał dowódca. I zaczęła się uczta. Zjedzono nie tylko wszystkie zapasy z komory karczmarza ale też jelenia ubitego w trakcie polowania. Karczmarz wytoczył z piwnicy beczkę najstarszego wina. A młody sokolnik, grający na lutni, spoglądał z ukontentowaniem wielkim na Krystynę. Piękna karczmarzówna się rumieniła, spuszczała wstydliwie oczy, ale była zadowolona.
Zostawił w darze miecz
Patrzyła nie tylko na sokolnika ale też na złoty miecz, który miał młody król u boku. Zauważył to władca, odpiął miecz i wręczając dziewczynie rzekł : Miecz jest tylko pozłacany, zabierz go i powieś w izbie na pamiątkę, że tu byłem. Niech będzie wyrazem mej wdzięczności za gościnę. Przyniesie wam więcej dobra, niż sam jest wart! I tak się stało. Miecz, który nazwano złotym, przyniósł szczęście. Odtąd izba w karczmie wciąż była pełna gości. Karczmarz odnalazł wreszcie węzełek czarownicy, rozsupłał go i odtąd szczęście zagościło pod jego dachem.
Miecz przyniósł szczęście
Młody sokolnik, któremu Krystyna zapadła w serce od pierwszego wejrzenia, wrócił do karczmy i poprosił o jej rękę. Także on, jak potem zdradził narzeczonej, szukał w księgach recepty na szczęście. Ale znalazł je w lasach pod Pleszewem, zdobywając uczucie pięknej i dobrej karczmarzówny Krystyny. Król wyposażył hojnie swojego sokolnika. Wystarczyło na huczne wesele i na rozbudowę karczmy we wspaniały zajazd. Na wjeździe do niego umieszczono tablicę z napisem ,,Pod złotym mieczem”.
Legendę spisałam, wykorzystując książkę Eligiusza Kor-Walczaka ,,Opowieści czterech jeźdźców. Baśnie i legendy ziemi kaliskiej”, wydaną w 1987 roku.
W latach 70. XX wieku na skrzyżowaniu Lipowej i Poznańskiej w Pleszewie PSS Społem otworzyła kultową restaurację ,,Pod złotym mieczem”. Pamiętam nie tylko smaczne obiady, ale też bale karnawałowe, studniówki Średniego Studium Zawodowego przy LO w Pleszewie, stypy, komunie.
Historia restauracji TUTAJ
Rzeźba w Parku Miejskim nawiązuje do legendy o złotym mieczu fot. Irena Kuczynska