Mówią, że nigdy nie byli na żadnym marszu, nigdy nie protestowali, ale ”kiedy zostały przekroczone wszelkie granice” postanowili odpowiedzieć na zaproszenie Donalda Tuska, który już w kwietniu Marsz 4 Czerwca zapowiedział. Wtedy Bogaczowa usłyszała od męża – Arleta, słuchaj, jedziemy!
Po pierwsze, demokracja, głupcze!
O tym, że Platforma Obywatelska organizuje wspólny wyjazd do Warszawy dowiedzieli się od koleżanki Asi Gawłowicz. I zapisali się u Piotra Kusiakiewicza – lidera powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej, który wyjazd koordynował. Ale wcześniej zamówili sobie w Juniorze koszulki z odpowiednimi napisami. Arleta miała koszulkę białą z napisem konstytucja z przodu i z tyłu, Paweł na szarej koszulce miał nadruk „Po pierwsze demokracja, głupcze”. Jest to nieco przerobiony cytat z kampanii wyborczej prezydenta USA – Billa Clintona w 1992 roku. Bogaczowie mieli też dużą biało – czerwoną flagę.
Z Pleszewa do stolicy
Wyruszyli z Pleszewa o 6.00 rano sprzed Kauflandu. Nie wszystkich z 48 podróżujących razem do Warszawy, Bogaczowie znali ale atmosfera już w autokarze była podniosła. Wszyscy byli podekscytowani. Autokar miał klimatyzację, każdy dostał butelkę z wodą, mapkę na wypadek, gdyby się w tłumie zgubił. I ruszyli z Pleszewa ku stolicy.
Cała Polska w jedną stronę
Na trasie mijali autokary zmierzające do Warszawy. Cała Polska jechała w jedną stronę – wspomina Arleta. Nie było na drodze żadnych kontroli, nikt ich nie zatrzymywał. Przed samą stolicą policjanci kierowali autobusy w oznaczone wcześniej strefy. Wielkopolska była w czerwonej.
Start na Rozdrożu
O godzinie 10.00 byli na Placu na Rozdrożu gdzie zbiega się 5 ulic – aleja Armii Ludowej – część Trasy Łazienkowskiej;, Koszykowa; aleja Jana Chrystiana Szucha, aleja Wyzwolenia; i Aleje Ujazdowskie. To tam było biuro Marszu 4 czerwca – mówi Arleta Bogacz. Dodaje, że zewsząd nadciągali ludzie, szli z flagami, transparentami i kierowali się w Aleje Ujazdowskie. Ludzie stali też na chodnikach, jedni drugim bili brawa. Niedaleko pleszewian byli ostrowianie.
No i wreszcie – Podkarpacie!
Na widok górali z Podkarpacia krzyczeli – No wreszcie! I bili brawa. Wrażenie zrobili gdańszczanie z ogromną biało – czerwoną flagą, która falowała. Mówili, że została ona uszyta w czasach zamordowanego prezydenta Pawła Adamowicza.
Jedna lista! do Hołowni i Kosiniaka – Kamysza
Nieopodal maszerowali delegaci z Janowa Podlaskiego. Chociaż słowo maszerowali niezbyt precyzyjnie określa marsz. Były takie tłumy, że posuwaliśmy się drobnymi kroczkami – wspomina Arleta. Dodaje, że było barwnie, głośno, podniośle ale radośnie. Wszyscy się uśmiechali do siebie. Nikt się nie rozpychał. Niesiono dzieci na rękach – powtarzano: idziemy w dobrym kierunku! Na widok Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka – Kamysza, którzy przechodzili obok, ludzie krzyczeli : jedna lista!
Nie zadziałały głośniki
Głośniki na trasie były ustawione bardzo gęsto. Wysłuchano przemówienia Lecha Wałęsy, Trzaskowskiego ale przemówienia powitalnego Donalda Tuska pleszewianie nie słyszeli. W tym momencie wszystko ucichło, nie zadziałały głośniki – wspomina Arleta Bogacz.
Wolne media, wolne sądy
W tłumie słychać było okrzyki:m.in. „Mariusz uważaj, rakieta leci!”, „kto ułaskawi Dudę?” „Wolność, równość, demokracja”, „Wolne media” „Wolne sądy”. Pod pałacem prezydenckim stała policja ale nic policjanci nie robili. Tam wznoszono okrzyki „Długopis” albo „j…ć PiS”.
Ostatnie foto pod palmą
Upał dawał się we znaki, było gorąco. Stały karetki pogotowia w pełnej gotowości. Na szczęście nikomu z pleszewian ani osób, który maszerowały obok, lekarz nie był potrzebny. Niektórzy mieli czapeczki, inni szukali cienia pod drzewami. Maszerowali w tłumie do Placu Zamkowego, gdzie tłum powoli się rozchodził. Pleszewianie zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie pod Palmą.
Nikt się nie zgubił
W pobliskiej kawiarni wypili kawkę i powoli ruszyli w kierunku autobusu. Szczęśliwi i zmęczeni. Arleta Bogacz mówi, że tego dnia zrobiła ponad 13 000 kroków. Nikt się nie zgubił, organizatorzy zadbali o logistykę – każdy otrzymał ściągawkę „Jak wrócić do autokaru?”
Czara goryczy napełniała się powoli
Arleta Bogacz pojechała do stolicy na Marsz zainspirowana przez męża, który – jak mówi – bardziej interesuje się polityką, chociaż czynnie jej nie uprawia. Paweł Bogacz raczej obserwuje to, co się dzieje. Jak mówi, trudno nie reagować na to co się w Polsce dzieje, „przecież tu żyjemy”. Zaś politykę rządu źle ocenia za całokształt. Chociaż czara goryczy napełniała się powoli.
Trybunał, sąd i afery
Zaczął bardziej rozumieć, jak ważna jest Konstytucja, kiedy władza zaczęła podejmować decyzje dotyczące Polaków. Najpierw był Trybunał Konstytucyjny, potem był Sąd Najwyższy. Do tego doszły afery – wybory kopertowe, kolesie w spółkach Skarbu Państwa, korupcja, 4 000 000 zł dla Kukiza, „Willa plus”. Nie chciałbym, żeby oni rządzili w moim imieniu – wylicza Paweł Bogacz.
Wypychają nas z Unii
Niepokoi go też wypychanie Polski z Unii Europejskiej – co jest spowodowane dewastowaniem systemu prawa w Polsce. Pleszewianin był w szoku, kiedy uświadomił sobie, że o ewentualnym wyjściu Polski z Unii Europejskiej nie decyduje referendum, tylko zwykła uchwała. Pytam pana Pawła o napis na koszulce – „Po pierwsze demokracja, głupcze!” i o to jak zamierza ludzi przekonywać, że jest ona najważniejsza i przekłada się na wszystkie dziedziny życia.
Przekonywać niezdecydowanych
Jego zdaniem, trzeba rozmawiać z osobami niezdecydowanymi, nie wskazywać na kogo głosować, ale sugerować głosowanie na te partie, które szanują Konstytucję i nie zmierzają do zamachu stanu. A prezes Kaczyński nie ukrywa, że zmienia ustrój. Ja się na to nie zgadzam – mówi Paweł Bogacz. Konstytucja to jest nasza kotwica i ona nie może być marginalizowana.
Demokracja i stabilne prawo
Hasło na koszulce pana Pawła, jest przeróbką hasła wyborczego Billa Clintona – „Po pierwsze gospodarka”. Zdaniem pleszewianina, warunkiem rozwoju gospodarki jest demokracja i stabilne prawo. Dlatego pojechał w niedzielę 4 czerwca na Marsz do Warszawy I teraz może opowiadać znajomym i bliskim, którzy tylko TVP oglądają, prawdę o nim.
Zdjęcia udostępnione przez Arletę Bogacz
Czytaj też: 4 czerwca 1989 pleszewianie postawili na zmianę władzy