Zaczynam przewrotnie od Ammerland – powiatu w Dolnej Saksonii, zaprzyjaźnionego z Powiatem Pleszewskim. Kończę na Żegocinie …. Zapraszam do lektury posta i do poznawania oraz zwiedzania najbliższej okolicy…
A – jak Ammerland
Ammerland, to powiat w Dolnej Saksonii (Niemcy), zaprzyjaźniony z powiatem pleszewskim od 19 lat. Jeździłam tam dwukrotnie, raz z delegacją powiatu, drugi raz z wycieczką z miasta Pleszewa, które ma podpisane porozumienie o współpracy partnerskiej ze stolicą powiatu – Westerstede. Ammerland to kraina rododendronów. Kiedy w maju zakwitają, widać je nie tylko w parkach, w ogrodach, ale też przy drogach. W różnych kolorach, różnej wielkości – zachwycają i ściągają do Westerstede tłumy turystów z całego świata.
B – jak Brzezie, Broniszewice, Bogusławice
Nie potrafię się zdecydować na wybór jednej z tych trzech miejscowości. Lubię wszystkie. Kiedy przejeżdżam przez Brzezie (gm. Pleszew), zawsze zerkam w kierunku kościółka, który po wybudowaniu nowej drogi do Kalisza, znalazł się trochę z boku. Związana jest z tym kościółkiem, a właściwie jego poprzednikiem, historia, która sięga historycznej bitwy pod Grunwaldem 15 lipca 1410 roku. Świątynia miała być wotum dziękczynnym za szczęśliwy powrót właściciela wsi niejakiego Lutka z pola bitwy do domu. A jego syn, Jan Lutek – to dopiero była figura. Aż się wierzyć nie chce, że doradca polskich królów mógł się w takim małym Brzeziu urodzić.\
Wielka historia małego Brzezia
Broniszewice (gm. Czermin) kocham za wielokulturową przeszłość. I za to rozproszenie. I za dzielnice. Na „dołku” Stare Broniszewice i kościół św. Michała Archanioła. Na „górce” Nowe Broniszewice i kościół św. Piotra i Pawła – zbudowany na początku XX wieku przez osadników – katolików z Niemiec. Jedne Broniszewice leżą przy drodze na Chocz, drugie za Czerminem. Ale jest jeszcze Marianin za Marszewem, Mazury od strony Grodziska. W środku wsi podwórze i pałac a obok niego nowy Dom Chłopaków, o którym mówi cała Polska.
Ciekawa historia Broniszewic, jeden kościół na dołku, drugi na górce
Bogusławice – (gm. Gołuchów). Kiedy po przejechaniu Brzezia, Pleszówki, minięciu Turska, jadę ku Prośnie w Bogusławicach, czuję dreszcze. Mimo woli przenoszę się myślami do początku XX wieku, kiedy na tej wiosce kończyło się Wielkie Księstwo Poznańskie a za mostem było już Królestwo Kongresowe. Dwa mocarstwa, dwa światy oddzielone jednym mostem. Po obu stronach żyli Polacy. Tylko jedni pisali w szkołach i w urzędach cyrylicą, drudzy gotykiem. Bogusławice – teraz senna wieś nad Prosną jeszcze 100 lat temu była ważnym punktem na mapie. Były tu komory celne, mieszkali pogranicznicy, były hotele. Kwitło życie biznesowe i towarzyskie.
Historia hotelu nad Prosną w Bogusławiu
C – jak Chocz i Czermin
Chocz lubię od zawsze. Może dlatego, że podobnie jak mój rodzinny Ostroróg, należał też do Ostrorogów herbu Nałęcz? A może dlatego, że jest tak pięknie położony. Kiedy mijam Broniszewice „dołek” już się cieszę na widok, jaki za chwilę przed moimi oczami się pojawi. Wieże dwóch kościołów zawsze mnie cieszą. Potem most, dalej rynek z drewnianym pomnikiem Kazimierza Wielkiego. To takie wymowne. Król, który zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną, ma w Choczu drewniany pomnik. Jedyny taki w Polsce. I jak tu nie lubić Chocza. Za rynkiem głównym drugi rynek, gdzie miał stać kościół św. Wawrzyńca. Byłby on trzecim kościołem w małym Choczu. Bo jest klasztor i kolegiata z pięknym pałacem infułatów. I ten widok na Prosnę…
Kazimierz Wielki w Choczu niewielkim zostawił swoje ślady
Czermin kojarzy mi się z zakrętami. Kiedyś naliczyłam ich dziewięć od drogowskazu na początku wsi do drogowskazu na końcu. Przy drugim zakręcie ładny drewniany kościółek św. Jakuba a obok niego grobowiec Familii Szeniców. Taki był kiedyś napis na grobowcu pierwszego pleszewskiego starosty Artura Szenica. Właściciel Korzkiew z pochodzenia był Czechem, spolonizowanym. Doprowadził do kwitnącego stanu majątek nie tylko w Korzkwach ale też w Mamotach. W 1918 roku znalazł się w grupie osób, które przejmowały władzę w urzędach od Niemców w Pleszewie i powiecie.
D – jak Dobrzyca
Po raz pierwszy do Dobrzycy pojechałam kolejką. Miasteczko w latach 70. nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Park zaniedbany, pałac też. Pokochałam Dobrzycę znacznie później, kiedy zaczęłam poznawać ją bliżej. Lubię spacerować po dobrzyckim parku, zwłaszcza teraz, kiedy są tu stare zdjęcia z opisami miejsc, które się zmieniły. Lubię dobrzyckie pawie, lubię ogród różany, lubię patrzeć na pałac od strony parku, zwłaszcza kiedy zachodzi słońce, lubię spacerować wokół stawu, pić kawę przy stoliku z widokiem na monopter. Zawsze też zaglądam do pałacu, przebiegam wszystkie komnaty, zawsze kłaniam się generałowi Augustynowi Gorzeńskiemu, który zespół pałacowo – parkowy w Dobrzycy stworzył. Czasem odnoszę wrażenie, że po twarzy generała – posła na Sejm Czteroletni, współtwórcy Konstytucji 3 Maja 1791 roku, adiutanta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, błąka się uśmiech… Zdarza się, że nawiedzam też kościółek św. Tekli, który tenże Gorzeński odbudował po wielkim pożarze miasteczka w 1777 roku.
O Augustynie Gorzeńskim, który "stworzył" Dobrzycę
Spacer po dobrzyckim parku ze spacerownikiem
Jadalnia w muzeum ziemiaństwa w Dobrzycy
E – jak e-Kowalew
Nie znam, niestety, żadnej powiatowej miejscówki, rozpoczynającej się od litery „e”. A że alfabet musi mieć wszystkie literki, więc postanowiłam wykorzystać wolne miejsce w alfabecie i wskoczyć tu z Kowalewem. Tym bardzie, że aktywna w świecie wirtualnym jest i kowalewska szkoła i kowalewska parafia. Do tego dochodzi Elżbieta z Belina Brzozowskich – Gozimirska. Wszak nie każda wieś w powiecie mogła się poszczycić prawdziwą hrabiną, nawet jeśli miała we wsi pałac. Blisko pałacu jest kościół, którego historia jest niesamowita. Nie uwierzycie, ale jeden proboszcz, w ciągu 20 lat, z tymi samymi parafianami, zbudował w Kowalewie dwa kościoły.I najważniejsze na koniec. Kowalew jest dla Pleszewa oknem na świat. Jeśli dotrzesz do Pleszewa pociągiem, wysiadasz na stacji Pleszew, która znajduje się gdzie ? W Kowalewie. I jak tu nie kochać e-Kowalewa?
Dwa kościoły w Kowalewie pobudował jeden ksiądz Dobra pani z pałacu w Kowalewie Zakrystia historyczna pełna pamiątek
F – jak Fabianów
Ta miejscówka zasługuje na uwagę z dwóch względów. Po pierwsze, w Fabianowie (gm. Dobrzyca) w parku przy pałacu, w którym teraz znajduje się Dom Pomocy Społecznej, jest cmentarz psów. I to wcale nie jest żart. Głazy z imionami psów widziałam na własne oczy. Swoich ulubieńców chował tu ostatni właściciel pałacu niejaki Kuttner. Drugą osobliwością Fabianowa jest most a właściwie trzy mosty na rzece Lutyni. Jeden jest ceglanym mostem dawnej kolejki wąskotorowej o trzech łukach (warto podejść i zobaczyć), drugi przebiega jezdnią, a trzeci to kładka dla pieszych. Czy wiecie, że Fabianów, kiedyś nazywał się Pabianowicze i był gniazdem rodzinnym Pabiańskich. I wtedy w moim alfabecie znajdowałby się w zupełnie innym miejscu.
Pieszy rajd trasą kolejki wąskotorowej
G – jak Gołuchów i Gizałki
Gołuchów to perełka i wizytówka. Bo i Zamek Czartoryskich w Gołuchowie i Muzeum Leśnictwa i Park i zalew z Gołuchowskim Ośrodkiem Turystyki i Sportu i kościół parafialny z dramatyczną historią z czasów ostatniej wojny. Każdy kocha Gołuchów za coś innego. Ja wspominam zawsze księżniczkę Izabelę Czartoryską, która po ślubie z Janem Działyńskim zjechała z Paryża do Gołuchowa. Pokochała to miejsce z biegiem czasu. Przebudowała Zamek, komnaty wypełniła zbiorami dzieł sztuki, obrazów, rysunków, przedmiotów użytkowych, przedmiotów kultu, które w II połowie XIX wieku były jednymi z najbardziej znanych w Europie. W kolekcji są też zbiory jej męża Jana. Park to dzieło obojga małżonków oraz ogrodnika Adama Kubaszewskiego, którego grób znajduje się na gołuchowskim cmentarzu. Izabela została w Gołuchowie. Spoczęła na górce w Mauzoleum. Zawsze kiedy przechodzę obok, myślę o tej niezwykłej kobiecie… A bywam w Gołuchowie bardzo często, w różnych porach roku i zawsze się zachwycam. I jest tu coraz piękniej, co jest niewątpliwą zasługą kierownictwa Zamku oraz Ośrodka Kultury Leśnej.
O Izabeli Czartoryskiej opowiada kustosz Paulina Vogt Wawrzyniak Zamek Czartoryskich oddany w ręce filmowców Z nowym dyrektorem OKL-u wróci kawiarnia i godność Rękopisy Adama Kubaszewskiego on-line na stronie OKL-u
Gizałki – kojarzą mi się z rondem w centrum wsi i z kwiatami, które kwitną od wiosny do późnej jesieni przed domami przy drodze wojewódzkiej. Jest to taki znak rozpoznawczy Gizałek. Teraz doszły jeszcze wiatraki, symbol nowoczesności w pozyskiwaniu energii odnawialnej. Gizałki nie mają kościoła. Do parafii muszą jechać do Szymanowic, która jako jedyna w powiecie pleszewskim należy do archidiecezji gnieźnieńskiej. Gizałki to raj dla grzybiarzy, którzy z ronda wyruszają w lasy.
H – jak Holendry Kaźmierskie, Niniewskie, Tomickie, Białobłockie
Pod tymi nazwami kryją się wioski położone na skraju mojej ulubionej Puszczy Pyzdrskiej. Dawno pozbyły się dodatku „Holendry” czy jak piszą inni historycy „Olędry” w nazwie. Pozostały Białobłoty, Tomice (gm. Gizałki) i Nowolipsk oraz dwie Kaźmierki – Stara i Nowa (gm. Chocz). Holendry czy jak kto woli Olędry to osadnicy, którzy zaczęli przybywać do Polski w latach 70. XVIII wieku za króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Najszybciej osiedli w w Borach Królikowskich, tworząc Białobłockie Olędry. Przez 7 lat korzystali z tzw. wolnizny. Karczowali las i uprawiali ziemię. Dawne Tomickie Nowe Olędry przetrwały jako Wierzchy. Osiadło tu 12 osadników polskich i 7 luteranów.
Na tereny dzisiejszej gminy Chocz zaprosił luteranów infułat Kazimierz Lipski, który utworzył Kazimierskie Nowe Olędry i Kazimierskie Stare Olędry zwane też Niniewskimi Starymi. Do teraz przetrwał kościołek ewangelicki oraz nazwa Kaźmierka Nowa i Kaźmierka Stara, od imienia infułata.
Cmentarz w Orlinie Wielkiej upamiętnia olęderskich osadników
(Op. na podstawie książki Zbigniewa Chodyły "Zarys najstarszych dziejów osad olęderskich w Puszczy Pyzdrskiej w latach 1747/1793"). W powiecie pleszewskim przetrwała nazwa Polskie Olędry w gm. Dobrzyca. (do tematu Olędrów jeszcze na blogu wrócę)
I – jak Izbiczno
Ta niewielka wioska leży tuż za Dobrzycą. Kiedyś przebiegała tędy linia kolejki z Pleszewa do Krotoszyna. Nawet pamiętam, jak blisko zabudowań przejeżdżały wagoniki. A historią wsi zainteresował mnie jeden z mieszkańców, który kupił sobie mieszkanie w starym poniemieckim domu i na strychu znalazł butelki po piwie z pleszewskiego browaru. Butelki mają 115 lat. Są one niemym świadkiem wielonarodowej historii tej wioski, którą 300 lat temu Anna Dobrzycka sprzedała Aleksandrowi Gorzeńskiemu z Dobrzycy a ten sprowadził tu osadników z Prus. Być może poprzedni mieszkańcy wsi wymarli wskutek zarazy, która na początku XVIII wieku wyludniała całe wsie i miasta? Ewangelicy wyjechali z Izbiczna po 1945 roku. Zostawili domy, m.in. ten, w którym Czytelnik mojego bloga odnalazł butelki z dawnego niemieckiego browaru.
J – jak Jadwigi świętej kamień
Największy głaz narzutowy w Wielkopolsce, znajduje się w Gołuchowie. Trzeba do niego dojść leśną ścieżką. Można tu spotkać zarówno spacerowiczów, jak i rowerzystów. Niektórzy wspinają się na głaz, inni fotografują się na jego tle. Jest to pomnik przyrody nieożywionej. A pozostawił go tu lądolód skandynawski. W obwodzie głaz ma 22 metry, wysoki jest na 3,5 metra i zagłębiony jest w ziemi na 2 metry. Podobno pod głazem ukryty jest skarb. Inna legenda mówi, że śpią pod nim rycerze, którzy polegli w walce z Tatarami w XIII wieku. A ze sprawą św. Jadwigi nie umarli, tylko zapadli w sen. A wszystko dlatego, aby móc się obudzić, kiedy znów trzeba będzie walczyć w obronie wiary. I coś musi być na rzeczy, nie na darmo głaz nosi imię świętej Jadwigi Śląskiej, bo w jej czasach Tatarzy na Polskę napadli i aż pod Legnicę dotarli.
K – jak Karmin, Karminek, Karminiec
Trzy wioski (gm. Dobrzyca) położone obok siebie. Nigdy dokładnie nie wiem, gdzie jestem, bo i Nowy Karmin też przy drodze na Koryta jest. Najważniejszy jednak chyba jest Karmin. Widać go z daleka, kiedy się wyjedzie z taczanowskiego lasu. W centrum wioski szkoła, pałac i kościół św. Barbary. Historia Karmina jest bardzo ciekawa. Trudno uwierzyć, ale w XV wieku podejmowano próby założenia miasta Karmina. Nic z tego jednak nie wyszło. W XVII wieku istniał tu zbór braci czeskich, jeden z najważniejszych w Wielkopolsce. Ale to przeszłość. Teraz w Karminie jest kościół św. Barbary z interesującą historią. Pałac, niestety, podupada. A ostatnim jego właścicielem był dyplomata, senator Edward Morawski, który ożenił się z Zofią Turno. To ona w posagu wniosła mężowi majątek w Karminie. Po 1945 roku było tu przedszkole, sklep GS, pewnie też świetlica. Teraz stoi i niszczeje. Za każdym moim pobytem, okien jest coraz mniej a chaszcze są coraz wyższe. Ale lubię tu zaglądać.
Historia kościoła w Karminie
L – jak Lutynia
Pewnie nie uwierzycie, ale w dokumentach parafialnych z przełomu XV i XVI wieku Lutynia (gm. Dobrzyca) figuruje jako miasto. Ale nie dlatego lubię Lutynię, że kiedyś była miastem. Lubię ją za nazwę zapożyczoną od rzeczki Lutyni ale też za kościółek, w którym jest Sanktuarium Maryjne. W ołtarzu głównym znajduje się obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem z XVII wieku. Na plebanii jest Księga Cudów, która sama jest cudem. Wszak takie przedmioty starodawne zwykle trafiały do Archiwum Diecezjalnego. Tymczasem tu księga się ostała w parafii. W kościele wisi też tablica pamiątkowa Samuela Twardowskiego – poety polskiego baroku, autora poematu „Nadobna Paskwalina”. Urodził się w Lutyni w 1600 roku, brał udział w bitwie pod Chocimiem. Uważany jest za najwybitniejszego wielkopolskiego poetę do Jana Kasprowicza
.
Cudowny obraz Matki Bożej w Lutyni z papieskimi koronami
Ł – jak Łęg
Tego lata pojechałam wreszcie do Łęgu (gm. Czermin) nad Prosną. Małej wioski oddalonej o 2 km od Żegocina. Miejscowość jest znana od 1410 roku, czyli jest rówieśniczką bitwy pod Grunwaldem. Legenda mówi, że w tymże Łęgu miał być kościołek z Obrazem Matki Bożej Śnieżnej. Pewnego roku, kiedy przyszła powódź, wielka woda miała znieść kościółek a Obraz Matki Boskiej, przy dźwięku dzwonów, miał dopłynąć do Żegocina i zostać w tamtejszym kościele. Do Żegocina – mojej ulubionej miejscówki wrócę przy literce „Ż”.
M- jak Marszew
Nie wiadomo, czy Marszew (gm. Pleszew) to jest jeszcze wioska, czy już przedmieście Pleszewa. W zasadzie łączy się z Pleszewem. Można sobie dojechać do Marszewa rowerkiem, bo prowadzi tu chodnik, który może być ścieżką rowerową. Marszew jest znany przede wszystkim z Targów Rolno – Ogrodniczych. W kwietniu, w czerwcu i w październiku na Agromarsz ściągają tysiące rolników, ogrodników, działkowców ale też ludzi, którzy lubią atmosferę jarmarku. No i technikum a właściwie Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego, pod zarządem ministra rolnictwa. Marszew jest na pewno bardzo ważną miejscówką w powiecie pleszewskim.
N – jak Nowolipsk
Byłam w Nowolipsku (gm. Chocz) w zimie, kiedy w środku wsi, na skrzyżowaniu dróg przy figurze była ustawiona Szopka Bożonarodzeniowa. Ale ja szukałam w Nowolipsku domów z rudy żelaza i znalazłam je. Przy drodze do centrum wsi, w dzielnicy ,,Krępe” , stał reliktowy ,,dom z żelaza”, bardzo zniszczony. Natomiast na końcu wioski, stał „dom z żelaza” zadbany, odnowiony. Takie domy stawiali osadnicy z Holandii, potem także z Niemiec, których już w XVIII wieku zaprosił do Polski król Stanisław August Poniatowski, aby zagospodarowywali i zasiedlali bagienne obszary nad Prosną i Wartą. W roku 1827 Olędrzy założyli Holendry Nowolipskie i Holendry Józefowskie.
W krainie żelaznych domów
O – jak odkrywka rudy żelaza w Wierzchach
Kiedy dostałam zaproszenie na otwarcie pierwszej w Polsce odkrywki rudy darniowej w Wierzchach (gm. Gizałki), nie wiedziałam, o co chodzi. Dopiero jak dotarłam na miejsce, pasjonaci Puszczy Pyzdrskiej, pokazali mi „żelazne domy” zbudowane z rudy darniowej. Tworzyła się ona z mułu, który po wylewach rzek osiadał na łąkach. Zalety budowlane kamieni doceniali już kilka wieków Holendrzy (Olędrzy) którzy przybyli na tereny Rzeczpospolitej Polskiej aby zagospodarowywać zalewowe tereny. Niektóre budynki stoją do dziś. Towarzystwo Kulturalne „Echo Pyzdr” pozyskało fundusze na zbudowanie niewielkiej odkrywki i tablicy informacyjnej, skąd ta ruda i do czego służy. Odkrywka znajduje się nieopodal gospodarstwa Szulców, którzy mieszkają w otynkowanym już domu z rudy darniowej, a na podwórku mają budynek gospodarczy z rudy, nieotynkowany, pokryty słomą. Warto tam się zatrzymać, jadąc z Gizałek do Zagórowa powiatową drogą.
P – jak Pleszew
O stolicy Powiatu Pleszewskiego – mojej ulubionej miejscówce, pisałam wielokrotnie. I to miasto Pleszew i jego mieszkańcy są bohaterami mojego bloga.
Historyczny spacer po pleszewskim Rynku
P – jak Powiat Pleszewski
Znów go mamy i się cieszymy. Aż trudno uwierzyć, że po raz pierwszy Pleszew stał się siedzibą powiatu dopiero po rozbiorach. W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów (do 1772 roku), Pleszew należał do powiatu kaliskiego, tylko Dobrzyca była przy Krotoszynie. Powiat w najnowszej odsłonie złożony jest z sześciu gmin: Chocz, Czermin, Dobrzyca, Gizałki, Gołuchów, Pleszew. Zamieszkuje go około 60 000osób.
.
Powiat Pleszewski trzy razy się pojawiał i dwa razy znikał
R – jak rzeka Prosna
Największa rzeka powiatu pleszewskiego. Przepływa przez wszystkie gminy z wyjątkiem Dobrzycy. Przez 200 prawie lat była rzeką graniczną pomiędzy imperium rosyjskim i pruskim. Teraz Prosna jest rzeką, która łączy. To tu odbywają się spływy kajakowe. Najczęściej od Bogusławia (gm. Gołuchów), przez Rokutów (gm. Pleszew), Chocz, do Nowej Wsi w gm. Gizałki. Płynęłam kajakiem po Prośnie i wiem, jak pięknie wyglądają brzegi od strony rzeki. Ale lubię też patrzeć na leniwy nurt z mostu w Choczu czy w Bogusławiu albo z łąki w Nowej Wsi, zwłaszcza kiedy podczas świętojańskiego festynu płyną rzeką wianki pełne marzeń… I most w Robakowie na Prośnie lubię. Zawsze oglądam tory kolejowe, których fragmenty zachowały się w jezdni. I jest to jedyny ślad po kolejce, która tędy pędziła do Zagórowa.
S – jak Sośnica
Bardzo ciekawa miejscówka w gm. Dobrzyca. Pięknie położona na skrzyżowaniu dróg lokalnych nad rzeczką Lutynią. W centrum wsi dawny pałac Chłapowskich, który już 100 lat temu był szkołą. A kiedy 10 lat temu dzieci zabrakło, gmina zagospodarowała go pod placówkę, gdzie czas spędzają seniorzy. Z pałacu ścieżka wśród drzew (chyba sosen?) prowadzi do drewnianego kościółka o pięknej historii. Jego patronką jest św. Maria Magdalena – nawrócona jawnogrzesznica.
Historia kościoła w Sośnicy
Sośnica to także cmentarz, który jest niemym świadkiem historii wsi. To tu znajduje się pomnik poświęcony mieszkańcom Berezowicy Małej pod Tarnopolem na Ukrainie, zamordowanym przez banderowców w lutym 1944 roku. Zapyta ktoś, skąd tutaj, w sercu Wielkopolski, taka mogiła? Odpowiedź prosta i zarazem złożona. Pomnik, upamiętniający tragiczną śmierć krewnych i sąsiadów postawili Ci, którzy uratowali życie i tu do Sośnicy w 1945 roku przyjechali. Zamieszkali w gospodarstwach po Niemcach, którzy po 1900 roku tu się osiedlili, a po 1945, musieli uciekać. Pozostałości ich cmentarza, też się w Sośnicy znajdują.
Wspomnienie mieszkanki Sośnicy, ocalonej z pogromu w Berezowicy Małej
T – jak Tursko, Taczanów
Tursko (gm. Gołuchów) Jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych miejscowości w powiecie. Położona trochę z boku od głównych szlaków komunikacyjnych, z wielkim kościołem, w którym znajduje się mały, za to cudowny, bo łaskami słynący wizerunek Matki Bożej Łaskawej. Miał przybyć tu niesiony wiatrem, z Lenartowic w czasach bezkrólewia, kiedy w 1764 roku biskupi nawoływali naród do modlitwy o dobry wybór króla. Na miejscu, gdzie obrazek opadł, zbudowano wielki kościół. Widać go nawet z kaliskiej szosy. Jadąc autobusem do Kalisza, zawsze siadam tak, żeby widzieć bryłę turskiego kościoła bez wieży. Znika dopiero przysłonięta ścianą lasu. Ja mam swoją ulubioną trasę do Turska. Autobusem do Bielaw, stamtąd pieszo do Turska – nawiedzenie kościoła i dalej lasem do Gołuchowa. Wychodzi się blisko zagrody żubrów. Polecam!
Obraz Matki Boskiej przywiał wiatr z Lenartowic do Turska
Taczanów – leży nad Kobiałką, maleńkim dopływem, jeszcze mniejszego Neru. Z małymi przerwami, ale przez 600 lat ten majątek należał do rodziny Taczanowskich. Pałac, ze schodów którego rozpościera się cudowny widok na park i stawy, zbudowano w końcówce XVIII wieku. Cicho tu i spokojnie. Można do woli spacerować po parku, który niespostrzeżenie przechodzi w las, można obejść stawy, można zadumać się nad przemijalnością i kruchością tego świata, stojąc przy kaplicy, w podziemiach której spoczywają Taczanowscy. Na początku XXI wieku można było spotkać przy kaplicy Stanisława Szóstaka, który pamiętał przedwojennych właścicieli majątku i posłuchać opowieści o ich życiu i tragicznych wojennych i powojennych losach. Taczanów jest miejscem, które lubię. Mam nadzieję, że nowy właściciel nieruchomości pozwoli nadal spacerować po parku.
Pałac w Taczanowie Drugim będzie hotelem i SPA
U – jak unikalna kolekcja książąt Czartoryskich
Dopiero teraz, kiedy obchodzimy 125 – lecie ustanowienia Ordynacji Książąt Czartoryskich i dużo się o Gołuchowie mówi i pisze, człowiek sobie uświadamia, jak wielkie bogactwo zostawili po sobie małżonkowie Izabela z Czartoryskich i Jan Działyńscy. Kolekcja zgromadzona w Zamek w Gołuchowie należała do najcenniejszych w Europie w II połowie XIX wieku. Niestety, podczas II wojny została rozkradziona, rozproszona. A to co udało się odzyskać, znajduje się w Gołuchowie ale też w Muzeum Narodowym w Warszawie i w Krakowie oraz w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu. W tym roku w Muzeum Narodowym w Poznaniu zgromadzono na wystawie czasowej to, co udało się odzyskać. Kuratorką wystawy była Kinga Ingusz oraz pleszewianka Paulina Vogt – Wawrzyniak – kierownik Zamku Czartoryskich w Gołuchowie.
Kolekcja Czartoryskich w Muzeum Narodowym w Poznaniu Obrazy z kolekcji Izabeli Czartoryskiej wróciły do Gołuchowa
W – jak Wioska Indiańska
Podobno położony w pobliżu Józefowa (gm. Chocz) Westernland jest największą Indiańską Wioską w Europie. Tak przynajmniej piszą jej właściciele w internecie. Byłam tam z moimi wnukami, jak były jeszcze małe. Zaglądały w każdy kąt, oglądały oryginalne ozdoby indiańskie, takie jak fotele wodzów, oryginalne irchowe suknie, łapacze snów, łuki, tomahawki, włócznie, czaszki bizonów, wiele skór oraz innych eksponatów. Uczestniczyły w zabawie, którą prowadził jeden z kowbojów. Wiem, że można tu zanocować w tipi, płukać złoto, otrzymać list gończy ze swoim zdjęciem, wydoić sztuczną krowę, wieczorem posiedzieć sobie przy ognisku i popatrzeć w gwiazdy. Jest to w sezonie letnim, jedna z atrakcji powiatu pleszewskiego.
Z – jak Zawidowice
Niedaleko Pleszewa a tak ładnie. Zawidowickie lasy zawsze były rajem dla grzybiarzy. Odkąd pojawiła się Karczma Stara Stajnia i Ośrodek Rekreacji Konnej, są Zawidowice miejscem, gdzie można ciekawie i aktywnie spędzić czas np. na spacerach czy z kijkami NW. Bywałam w Karczmie na wielu imprezach różnego typu i kalibru: na balach, eventach, spotkaniach, kolacjach, obiadach, pokazach mody, koncertach, zawodach… Nie zapomnę Rajdu „Tour de Pleszewska” zorganizowanego z okazji 25 – lecia „Gazety Pleszewskiej”, gdzie ponad 200 osób pokonało na rowerach trasę liczącą 25 km. A w Starej Stajni był przystanek z kawą i okolicznościowymi ciasteczkami.
Ż – jak Żegocin
Któż nie słyszał o Żegocinie – wiosce z cudownym obrazem Matki Bożej Śnieżnej, przed którym modliła się wielka aktorka Helena Modrzejewska (1840 – 1909) – znana nie tylko w Polsce ale i w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyjechała. W Żegocinie często przywołują pamięć o Modrzejewskiej a w Ośrodku Kultury jest nawet izba pamięci o aktorce, która tu bywała ze swym mężem Karolem Chłapowskim – bratem właściciela tutejszego majątku. Ale Żegocin to przede wszystkim Sanktuarium Matki Bożej, gdzie odbywają się trzy duże odpusty a obraz Matki Bożej jest udekorowany złotymi papieskimi koronami. Legenda mówi, że obraz przypłynął rzeką Prosną do Żegocina z wielką wodą z pobliskiego Łęgu. Kilka lat temu Pałac Żegocin zyskał nowych właścicieli a Ci mają plany na ożywienie tego miejsca.
Historia kościoła i obrazu w Żegocinie Pałac w Żegocinie wybrał sobie właścicieli Helena Modrzejewska w Pleszewie
Zdjęcia Zbigniew Jan Hain, Roman Kazimierz Urbaniak, Marcin Marciniak, Joanna Pankowiak, Irena Kuczyńska
Aktualizacja lipiec 2024
Czytaj też: Wielcy znani i nieznani z powiatem pleszewskim związani