Buen Camino! Elżbiety Kwiecińskiej pielgrzymki do Santiago de Compostella

Avatar photoIrena Kuczyńska10 lipca 202521min
IMG-20250709-WA0013-1-1280x757.jpg
Trzykrotnie Elżbieta Kwiecińska pielgrzymowała do Santiago de Compostella. Dwukrotnie z koleżankami i raz z mężem Januszem. Wędrowała górami w Hiszpanii i brzegiem oceanu w Portugalii.
Zaczęło się od Jasnej Góry

Jest to drugi tekst poświęcony pielgrzymowaniu pleszewianki. W pierwszym, który znajdziecie na blogu TUTAJ   Elżbieta Kwiecińska opowiedziała o 13. pielgrzymkach na Jasną Górę i dwóch zagranicznych – jednej z Suwałk do Ostrej Bramy w Wilnie, druga z Rzeszowa do katedry we Lwowie. Podczas pielgrzymki do Częstochowy wysłuchała opowieści towarzyszącego pielgrzymom ks. Darka z Jarocina o wędrówkach Szlakiem Jakubowym do Santiago de Compostella. Mówił, że jest to coś zupełnie innego, niż pielgrzymowanie w grupie, postanowiłam to sprawdzić – wspomina pleszewianka.

We trzy trasą francuską

Swój plan zrealizowała w 2016 roku. Wysłuchała sugestii ks. Darka, przejrzała hiszpańskie mapy z trasami, które przysłała jej koleżanka z Jarocina, kupiła bilety na samolot do Madrytu i w końcówce sierpnia, kiedy upał już tak nie doskwiera, wyruszyły, we trzy z Basią i Gabrysią. Z Madrytu autobusem pojechały do Astorgi, skąd wyruszyły na pieszą wędrówkę do Santiago de Compostella. Przed nimi było 280 km pieszej wędrówki i 10 dni. Z plecakiem, w którym było wszystko, czego mogły potrzebować. Wybrały trasę francuską – górami. Od znawców tematu dowiedziały się, że logistycznie ta trasa jest najlepsza. I wybrały ją, chociaż Elżbieta nigdy wcześniej po górach nie wędrowała.

Mapa
Góry i upał

Pierwszy dzień był prawdziwym wyzwaniem – trzeba było wspiąć się na wysokość 1600 m, w upale sięgającym 40 st. C, na terenie gdzie próżno było szukać cienia. Myślałam, że serce mi wyskoczy z piersi, słoneczny żar lał się z nieba, bardzo ciężkie były plecaki ale doszłyśmy – mówiła Elżbieta.

W drodze
Skarpetki ze srebrem

Wieczorem w alberdze – niewielkim schronisku dla pieszych pielgrzymów w Hiszpanii, pątniczki kąpały się, prały odzież, którą zdjęły i zajmowały się przygotowaniem posiłku. Zakupy robiły po drodze, najczęściej w marketach. Wracając do odzieży – miały w plecaku wszystkiego po 3 (t-schirty, majtki, skarpetki) więc na okrągło prały i suszyły. Najlepsze są skarpetki z jonami srebra, w których noga się nie poci i nie odparza.

Buen Camino!

Po drodze ale też w albergach spotykały pielgrzymów z całego świata. Nie było problemów z porozumiewaniem się, mimo iż pleszewianki nie mówiły ani po hiszpańsku ani po angielsku. A tłumacz Google w 2016 roku nie był jeszcze popularny. Ale dwa słowa Buen Camino! czyli Dobrej drogi! okraszone uśmiechem załatwiały wszystko. Ona na tej pielgrzymce poznały Polaka z Chicago ale też Japończyka, który potem odwiedził Kwiecińskich w Polsce.

Na zdjęciu na dole Japończyk Nuoka i Janusz – mąż Elżbiety, z prawej – Ela, Basia, Gabrysia i spotkana w Santiago de Compostella pątniczka
Krewetki i ośmiorniczki

Jak wyglądał dzień na trasie? Wychodziły na trasę o 6.00 rano, po śniadaniu, czasem z kanapkami na drogę. Zanim zrobiło się gorąco. Około 10.00 pątniczki zatrzymywały się gdzieś na kawę i coś słodkiego. Koło południa kanapka albo coś gotowego. Na przykład ośmiorniczki. I wieczorem posiłek główny robiony z produktów kupionych po drodze. Jeśli w alberdze nocował ktoś jeszcze, przygotowywano posiłek razem. Najczęściej z makaronu, pomidorów, papryki. Kiedyś skorzystały z zaproszenia Belgów, którzy przyrządzili krewetki z jakimś sosem. To było wyzwanie, nawet smaczne  – wspomina Elżbieta, która nigdy dotąd krewetek nie jadła.

Przed sklepem – pleszewianki podczas wyprawy w roku 2024
Modlitwa, milczenie

Co pielgrzym robi na drodze? Przede wszystkim – w ich przypadku – modlitwa czyli wspólny różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego. Poza tym rozmowy – dzielenie się życiem, swoimi krzyżami. Po trzecie – milczenie a dokładnie rozmowa z samą sobą. Na trasę pątniczki wzięły”Modlitewnik pielgrzyma” przygotowanego na całą 30 – dniową francuską trasę. Tam na każdy dzień jest przewidziane Słowo Boże, rozważania.

W drodze – w ciszy

Ale – podkreśla pleszewianka, nie każdy wędrujący Szlakiem Jakubowym, się modli. Niektóre osoby spotkane na trasie, nie są praktykujące, Traktują wędrówkę jako możliwość aktywnego wypoczynku i zwiedzania za niewielkie pieniądze.

I love Poland

Wszyscy spotykają się w Santiago de Compostella . Każdy inaczej wyraża swoją radość. Elżbieta mówi, że jedni się kładą na ziemi, inni klęczą. One założyły na ten dzień koszulki z nadrukiem Polska albo I love Poland. Wśród pielgrzymów byli też Polacy. Wszystko to dzieje się przed katedrą – miejscem spoczynku św. Jakuba Większego, jednego z dwunastu apostołów, uczniów Jezusa Chrystusa – od średniowiecza znanym ośrodku kultu i celu pielgrzymek.

Elżbieta Kwiecińska w Santiago de Compostella
U celu – Ela, Basia i Gabrysia w Santiago de Compostela z Peruwianką
Botafumeiro

Do wnętrza bazyliki można wejść bez plecaka, co najwyżej z torebką. Plecaki można zostawić w przechowalni. Tak też pleszewianki zrobiły. A że była to niedziela, bo tak wędrówkę zaplanowała Elżbieta Kwiecińska, przeżyły w samo południe uruchomienie kadzidła Botafumeiro – jest to największy na świecie trybularz znajdujący się w katedrze w Santiago de Compostela. Mierzy 160 cm wysokości i puste waży 62 kg. Do jego rozpalenia potrzeba 400 g węgla drzewnego i kadzidła. Siostra śpiewała pieśni, kadzidło się bujało – wspomina Elżbieta Kwiecińska.

Zachowany do dziś mechanizm do rozkołysania trybularza pochodzi z 1604 r., umieszczony jest pod kopułą katedry. Obsługa kadzielnicy, w tym jej podwieszenie na linie, rozpalenie i rozkołysanie, jest zadaniem ośmiu specjalnych funkcjonariuszy katedralnych zwanych tiraboleiros, którzy występują w specjalnych purpurowych szatach. Rozkołysane Botafumeiro osiąga prędkość około 60 km/h, umożliwia okadzanie całego wnętrza katedry i włączenie do aktu eucharystii tłumów pielgrzymów zgromadzonych w różnych miejscach tej wielkiej świątyni. /wikipedia/

Certyfikat

Kolejny, ważny punkt programu to otrzymanie certyfikatu w biurze pielgrzyma. Warunkiem jego zdobycia jest pokazania paszportu pielgrzyma z pieczątkami – przynajmniej trzema z każdego dnia pielgrzymki, co było dowodem na samodzielne pokonywanie Szlaku Jakubowego – podkreśla pleszewianka. I pokazuje certyfikat, zaświadczający że w dniach od 24 sierpnia do 3 września 2016 roku, pokonała 281 km. Cała wyprawa, z biletami lotniczymi, przejazdem autobusu z Madrytu do Astorgi (25 euro), noclegami, jedzeniem, drobnymi pamiątkami, kosztowała 4 000 zł. I uwaga! Aby otrzymać certyfikat trzeba zrobić minimum 100 km pieszo albo 200 km konno lub na rowerze.

Certyfikat
Pieczątki w paszporcie pielgrzyma
Z mężem trasą portugalską

Rok później Elżbieta Kwiecińska zaprosiła na wyprawę męża – Janusza. Mieli pielgrzymować trasą w portugalską. Po trzech dniach pobytu w Lizbonie i nawiedzeniu Sanktuarium w Fatimie, pojechali do Porto. Stąd wyruszyli w dziewięciodniową trasę – mieli przed sobą 280 km. Elżbieta pamięta, że w pierwszy dzień mąż „miał doła”. Żartował, że „auto stoi w garażu a ja tu pieszo idę”, usiadł na przystanku, mówił, że ciężko iść, zwłaszcza z plecakiem.

Janusz Kwieciński na trasie
Nogi nie bolały

Ale nazajutrz już było dobrze, mimo iż w pierwszą noc małżonkowie nocowali na podłodze, bo w alberdze było tłoczno. I krajobraz był coraz ciekawszy, trasa wiodła brzegiem Oceanu Atlantyckiego, przestrzeń, spokój, niesamowity widok, szum fal – rewelacja! Mężowi Elżbiety zaczęło się coraz bardziej podobać. Nogi nie bolały, bo miał on za sobą dwie piesze pielgrzymki do Częstochowy, z których druga była dla niego „jak spacer”. No i poznali na trasie Japończyka. Nuoki miał 30 lat i wędrował sam, a potem już z nimi.

Janusz Kwieciński na ściance z muszelkami – symbolem Szlaku Jakubowego

Elżbieta podziwiała samotnych wędrowców. Podczas gdy w Portugalii o 6.00 rano było już jasno, to w Hiszpanii o tej samej porze było jeszcze ciemno i trzeba było iść z latarką – czołówką. Trasa wiodła lasem, polem – samotnym było trudniej.

Muszle

Szlak Jakubowy oznaczony jest muszlą św. Jakuba .Jej charakterystyczny kształt pochodzi od muszli występujących licznie na wybrzeżu Atlantyku przegrzebków, które chętnie zbierane przez pątników stanowiły pamiątkę i swego rodzaju dowód odbycia pielgrzymki do grobu tego świętego. Z czasem stając się symbolem pielgrzymek w ogóle[2]. Obecnie symbolem muszli oznacza się szlaki drogi św. Jakuba prowadzące do Santiago de Compostela, a pielgrzymi ozdabiają nią swój strój (płaszcz i kapelusz) oraz kij pielgrzymi.

Na trasie
Trzeci raz

W 2024 roku Elżbieta znów poczuła tęsknotę za wędrowaniem. W towarzystwie koleżanek Iwony, Marioli, Gabrysi i Agnieszki postanowiły wyruszyły na trasę portugalską. Ona miała ją powtórzyć, koleżanki szły pierwszy raz. Tym razem Elżbieta nie doszła do Santiago de Compostella na własnych nogach. W trzecim dniu wędrówki doznała kontuzji kostki i nie mogła iść.

Koleżanki poszły dalej same – rok 2024
Kontuzja

W 6. dniu stwierdziła, że dalej nie da rady, pojawił się ból, opuchlizna. Ledwo wstała z łóżka, z kijkami podeszła do drzwi. Municypalni zawieźli pątniczkę do szpitala, gdzie dostała tabletki przeciwbólowe. Busikiem podjechała do albergi, w której koleżanki nocowały. W tej sytuacji postanowiła pojechać do Santiago de Compostella i tam na nie czekać. Pięć dni. Wspomina, że nawet przejście do toalety było dla niej problemem, trzy dni przebyła w jednej alberdze, jeden nocleg przy bazylice. Tym razem miejsca noclegowe w albergach trzeba było zamawiać wcześniej. W 2016 roku obywało się bez zamawiania, było mniej pielgrzymów.

W Santiago de Compostella spotkała grupę studentów z Polski, którzy po zdanej sesji wybrali się do Santiago de Compostella. Wędrowali 3 miesiące. Spotkała Rosjan – małżonków ale też Peruwiankę – najpierw widziały się na trasie, potem na miejscu w Santiago – na zdjęciu czołówkowym.

W Santiago de Compostella
W Santiago de Compostella – relikwiarz św. Jakuba
Palec Boży?

Po powrocie do Pleszewa Elżbieta Kwiecińska poszła do ortopedy i w błyskawicznym tempie doszła do siebie. W kontuzji dopatruje się palca Bożego – myślę, że tak właśnie miałam tę pielgrzymkę przeżyć. Gdyby tego doświadczyły koleżanki, na pewno już by na pielgrzymi szlak nie wróciły. A tak, za rok znów wyruszą na Jakubowy Szlak. Tym razem chciałyby inną trasą, może z Sewilli?

Ważna jest droga

Mówi, że chętnie wyruszyłaby na trasę liczącą 800 km, co by jej zajęło 4 tygodnie, ale nie może domu opuścić na cały miesiąc. Więc może zrealizuje ją po kawałku? Mówi, że w pielgrzymowaniu ważna jest droga, niekoniecznie osiągnięcie celu. Ważna jest też intencja, która dodaje sił, kiedy trudno iść dalej. Pleszewianka mówi, że w czasie pielgrzymowania doświadczyła pomocy Ducha Św. Otrzymała też Sakrament Chorych – co jest dla niej bardzo ważne.

Plany

W tym roku jesienią wybiera się z Basią do Guadelupe, pozostałe koleżanki powędrują w sierpniu pieszo na Jasną Górę, ona w tym Roku Jubileuszowym chciałaby przejść chociaż część trasy z Pleszewa do Częstochowy.

 

Czytaj też: Raźnym krokiem ze Szczecina do Przemyśla

 

 


Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska