O długim i pracowitym życiu mojego Taty Michała Leśnego (1911 – 2008) pisałam już na blogu. TUTAJ
Dzisiaj przypomnę wojenne losy, które Tata zostawił na pożółkłych kartkach, wyrwanych ze szkolnego zeszytu.
W sierpniu 1939 roku, był po raz kolejny na ćwiczeniach w Biedrusku pod Poznaniem. 24 sierpnia wrócił do domu w Bininie koło Ostroroga, gdzie z ojcem tata prowadził wymianę mąki.
29 sierpnia został zmobilizowany do 69 Pułku Piechoty w Gnieźnie.
Tu nas ubrali i ruszyliśmy pieszo do Konina. To był pierwszy chrzest bojowy. Przeszliśmy do Piątku, Łowicza i Łęczycy – pisze Michał Leśny w swoich wspomnieniach.
19 września, przechodziliśmy Bzurę po pas w wodzie na drugą stronę w Lasy Kampinoskie. Wszystko skończyło się nad torem kolejowym w Szymanowie – czytamy we wspomnieniach.
Potem tata opowiadał, że w Szymanowie w lesie, kiedy już czuli klęskę, wykopał łopatką dołek i zakopał dokumenty. Był ranny, miał ślad po kuli w plecach, ale o tym nie mówił.
Spod Szymanowa zostali zabrani przez Niemców jako jeńcy wojenni i zaprowadzeni do warsztatów kolejowych w Pruszkowie. Nazajutrz maszerowali do Żyrardowa, gdzie na ogrodzonym placu, pod gołym niebem, żyli do 29 września. Za dach służyła brona – pisze tata we wspomnieniach.
29 września w św. Michała, zapakowali jeńców do wagonów kolejowych i powieźli pod Kolonię na zachodzie Niemiec. W halach wystawowych spali kilka dni, po czym ,,30 niewolników pojechało do Herren do cukrowni albo do bambrów”.
W styczniu 1940 roku polskich jeńców przewieziono do lagru w pobliżu granicy z Holandią, ”gdzie nam zabrali trzewiki, wojskowe ubrania, gdzie nas odwszawili, ubrali w holenderskie dyby” . Stąd dziewięciu mężczyzn garbaty Franz Braun zabrał do gospodarstwa Fritza w Kauswailer – Esshweiler.
Tak szczegółowo opisuję ten czas młodości mojego ojca, bo zostawił zapiski. Wiem, że życie na 600 – hektarowym gospodarstwie u Fritza i Guduli było znośne. Właściciel ich nie prześladował, chociaż pracowali ciężko. Potem po wojnie trwała korespondencja pomiędzy tatą a synem bauera, u którego w wojnę pracował. W latach 80. nawet Franz tatę odwiedził w Ostrorogu.
Kiedy w grudniu 1941 roku brat taty Edmund zmarł (po operacji wyrostka robaczkowego) w Jędrzejowie, dokąd 6 grudnia 1939 roku wysiedlono dziadków, prawdopodobnie za to, że ojciec taty, należał do ,,Sokoła” , Michał jechał na pogrzeb brata. Nie zdążył. Ale mógł potem pocieszyć swoją mamę, dla której stał się całym światem.
Czytaj: Wyrzuceni z domu przed Bożym Narodzeniem
W 1946 roku, po pobycie w obozie przejściowym na terenie Niemiec, Michał wrócił do Ostroroga, gdzie jego rodzice a moi dziadkowie, już zdążyli założyć niewielką restaurację.
Na grobie rodzinnym na cmentarzu w Ostrorogu, przy imieniu Taty Michała jest dopisek: Żołnierz Września.