Tak przed laty przygotowywaliśmy się w Ostrorogu do świąt Bożego Narodzenia

Avatar photoIrena Kuczyńska22 grudnia 202320min
16_9.jpg
Żywa choinka, świeczki, żłóbek, własnoręcznie robione łańcuchy, śnieg z waty, kartki świąteczne, kolędy i Gwiazdor - no i prawdziwe zimy z śniegiem i mrozem - tak wspominam święta mojego dzieciństwa.
W siermiężnych latach 50. zorganizowanie świąt było prawdziwym  wyzwaniem. Sklepy w małych miejscowościach świeciły pustkami. Większość prac domowych wykonywało się ręcznie. A przecież musiało być pięknie i na bogato.
Sprzątanie

Przygotowania do świąt zaczynały się z początkiem grudnia. Trzeba było wysprzątać cały dom, a nie było to takie proste jak teraz. Miotła, szczotka, wiaderko z wodą  z jakimś rozgotowanym mydłem albo z sodą, ścierka i zaczynało się  mycie drzwi, podłóg, które potem zwykle pastowało się a na końcu froterowało, żeby błyszczały. Na to układało się wytrzepane na śniegu dywany i chodniki.

Mycie okien

Szyby w oknach były myte wodą z octem i do błysku polerowane starymi gazetami. Ramy okienne myło się wodą z mydłem. W oknach wieszało się firanki – niciane. Trzeba było je uprać, wykrochmalić i uprężyć samodzielnie, albo zanieść do punktu “prężenia firan. W tamtych czasach okna wieczorami były zasłaniane zasłonkami, które też trzeba było uprać i wyprasować albo wymaglować.

Pranie

Podobnie  było z białą pościelę i serwetami, które trzeba było wymoczyć, ręcznie uprać, wygotować, wykrochmalić, wysuszyć i albo uprasować, albo zanieść do magla. Odnośnie pościeli – w latach 50. i jeszcze 60. była ona biała i musiała być krochmalona. Dopiero w latach 60. pojawiła się pościel kolorowa.

Suszenie

W moim rodzinnym domu dość wcześnie – na początku lat 60.  pojawiła się pralka elektryczna. Ale w latach 50.  jeszcze pranie przedświąteczne odbywało się w balii i przy użyciu tarki. Był problem z suszeniem bielizny, zwłaszcza jeśli ktoś mieszkał w domu bez strychu. Zimy były mroźne i wywieszenie prania na dworze nie miało sensu.  Były rodziny, które mieszkały w niewielkich wynajętych mieszkaniach więc pranie i suszenie odbywało się  w kuchni. Łazienki w latach 50. były rzadkością.

Zakupy

Zakupy świąteczne były kolejnym wyzwaniem. W sklepach prowadzonych w Ostrorogu przez Gminną Spółdzielnię “Samopomoc Chłopska”, były dostępne  tylko bardzo podstawowe produkty, z których w domach wyczarowywało się świąteczne smakołyki. Sklepy masarskie, bo tak się nazywały, zwykle były puste. Kto miał miejsce, hodował więc świnkę, którą zabijał na święta, a kto nie hodował świnki, to miał rodzinę na wsi, od której przywoził mięso i kiełbasy na świąteczny stół. Ale w żniwa musiał jechać i pomagać w polu. Był to tzw. odrobek.

Zapasy

Do zimy zaś świąt w szczególności, przygotowywano się już latem. Warzywa uprawiano w ogródkach, potem je kopcowano, albo przechowywano w piwnicy w piasku. Ogórki i kapustę kiszono, grzyby zbierano w lesie, owoce suszono,  ryby łowiono w jeziorze, orzechy rosły na drzewie, które posadził dziadek w 1939 roku. Miód był swój, bo dziadek miał w ogrodzie kilkanaście uli. Nawet mak do makowców był swój – z ogródka.

Cytrusy z Kuby

Od połowy grudnia wypatrywano w sklepach kubańskich cytryn i pomarańcz. Nasłuchiwano komunikatów radiowych, albo szukano informacji w “Gazecie Poznańskiej”, czy “statki z pomarańczami z Kuby zdążą na czas dopłynąć”. Ale po cytrusy trzeba było jechać do Poznania. Przed świętami rodzice udawali się  autobusem z Ostroroga do Poznania, skąd przywozili lepsze rzeczy do jedzenia i prezenty, które były przed dziećmi ukrywane do Gwiazdki. Tak w moich stronach (powiat szamotulski) mówiło się o świętach  Bożego Narodzenia.

Na Gwiazdkę

Na książkach, które w moim domu, zawsze były do prezentów dodawane, mam jeszcze dedykacje pisane ręką mojej mamy: dla Irki na Gwiazdkę. Zachowało się ich kilkanaście m.in. “Baśnie” Andersena, “Baśnie pisarzy polskich”. I są pięknym wspomnieniem z rodzinnego domu.

Adwent

Ale wracam do przygotowań do świąt, bo one  są istotą tego artykułu. Jeszcze pół wieku temu, żyło się w “budującej socjalizm Polsce”, rytmem kalendarza kościelnego. Od 30 listopada do 24 grudnia był Adwent – czas umartwienia, postu, rekolekcji, roratów, spowiedzi adwentowej. Przez cały Adwent raczej wystrzegano się jadania smakołyków, co nie  było trudne, bo ich w sklepach, przynajmniej w Ostrorogu,  nie było. A ciast w Adwencie się po prostu nie piekło.

Oczekiwanie

Adwent, był czasem wyciszenia i oczekiwania na uroczystości religijne,  spotkania z rodziną, wypoczynek, prezenty,  czasem też lepsze jedzenie.  Przez cały grudzień dzieci robiły ozdoby choinkowe, mimo iż bombki w naszym domu były, nawet kilka przedwojennych. Ale te robótki, z bardzo prymitywnych materiałów, wprowadzały w nastrój. A dzieci miały zajęcie.

Ozdoby choinkowe

Siedzieliśmy więc przy dużym stole i kleiliśmy  (klejem gotowanym z mąki) łańcuchy z kolorowego papieru. Czasem robiło się  łańcuchy z bibułki i ciętej słomy.  Były też domki z pudełek od zapałek z śniegiem z waty. Śnieg na Boże Narodzenie był zawsze. Gorzej było z watą udającą śnieg. Była towarem deficytowym ale bez waty trudno było ubrać choinkę. Kuleczki z waty udawały na choince śnieg.

Pierniki, orzechy, mak

Oczekiwanie na święta, to też pieczenie pierników w kuchennym piecu, wykrawanie figurek foremkami  i lukrowanie. Było wysypywanie maku z makówek, które rosły w ogrodzie. Z tego maku potem mama piekła zawijane makowce. Pamiętam też łuskanie orzechów, które przez całe święta  leżały na stole w miseczce.

Żłóbek

Dzieci w czasie Adwentu budowały mały żłóbek dla Jezuska. Najczęściej było to jakieś pudełeczko, do którego wrzucały sianko, jedno źdźbło za każdy dobry uczynek. Zachęcała do tego babcia Józefka, która była pierwszą nauczycielką religii w moim domu. To ona opowiadała nam  o Bożym Narodzeniu.

Biblia i babcia

W kościele przedsoborowym, w latach 50. i do połowy lat 60., msze św. były odprawiane tyłem do wiernych, po łacinie i dzieci za dużo nie rozumiały z tego, co się dzieje w kościele. Od wprowadzania w życie religijne były babcie. Babcia Ania – mama  naszego taty. To ona, po śmierci dziadka, spędzała u nas całe dnie, czytała nam do snu opowieści ze Starego Testamentu, np. o stworzeniu świata czy o tym, jak bracia sprzedali Józefa do Egiptu.

Opłatki

W grudniu tradycyjnie nawiedzał  wszystkie domy w całej rozległej parafii w Ostrorogu, pan kościelny Ludwik Burdajewicz, który rozwoził rowerem opłatki zakupione gdzieś u sióstr w Poznaniu. Czekało się na pana kościelnego. Zawsze miał czerwony opłatek dla zwierząt i kolorowy dla dzieci.

Ryby z jeziora

Przed samymi świętami przychodzili do naszego domu wędkarze, którzy łowili ryby w dwóch jeziorach: Wielkim i Mormin i przynosili wiaderka pełne małych rybek, które potem mama i babcie patroszyły i smażyły. Karpia nie pamiętam.

Kartki świąteczne

Trzeba było też pamiętać o kartkach świątecznych. W czasach, kiedy telefon był rzadkością, list i kartka były dowodem pamięci. Wysyłało się ich kilkadziesiąt do krewnych i znajomych. I czekało się na kartki od nich. Potem leżały na stole w specjalnym koszyczku i były kilkakrotnie odczytywane.  Wspominano tych, którzy je nadesłali. W latach 50. kartki były świeckie, na początku 60. lat wprowadzono trochę religijnych elementów m.in. cytaty z kolęd.

Choinka w Wigilię

Kilka dni przed Wigilią ktoś przywoził nam choinkę z leśniczówki w Wielonku, albo też kuzynowie z Wielonka wycinali drzewko w swoim lesie i nam podrzucali. Choinkę ubierało się dopiero w Wigilię rano.  Nie wolno było wcześniej, bo przecież był Adwent. Kolęd też nie wolno było śpiewać do Pasterki. Przez cały Adwent rodzice chodzili na próby chóru kościelnego.  Jako licealistka też śpiewałam w tym chórze.

Cukierki choinkowe

W Wigilię już od rana dzieci były podekscytowane. Tata osadzał choinkę w specjalnym stojaku, stawiał na stole w pokoiku najsłabiej ogrzewanym (żeby nie obleciała) i zaczynało się ubieranie. Na czubku – był błyszczący czubek. Potem bombki, cukierki zwane choinkowymi, które przed świętami pojawiały się w geesowskim sklepie. Niektórzy wieszali cukierki owijane w sreberko, pierniki, orzechy, jabłka, które na strychu w chłodzie przechowywano.

Choinka – regionszamotulski.pl

Świeczki choinkowe

Obwieszano drzewko łańcuchami, włosami anielskimi, obrzucano watą, która “udawała śnieg”. Wisiały na choince “zimne ognie”, które tylko dorośli mogli, ku radości dzieci, zapalić. Na choince mocowano “świeczki choinkowe” na takich specjalnych “żabkach”. Oczywiście dzieci miały zakaz zapalania świeczek.  A zapalano je tylko na czas śpiewania kolęd. Tata brał w ręce skrzypce i było granie i śpiewanie wszystkich kolęd ze śpiewnika po kolei.

Czekanie na gwiazdkę

Kiedy choinka już była gotowa, w dużym pokoju rozstawiano stół, pokryty obrusem wyhaftowanym w gwiazdki i bombki specjalnie na Boże Narodzenie. Z kredensu wydobywano odświętne naczynia. Dzieci, ubrane w świeże i czyste ubrania, cały czas biegały od okna do okna i sprawdzały, czy jest już gwiazda na niebie, czy jeszcze jej nie ma.

Obrazek Jan Marcin Szancer – Muzeum Zagłębia w Będzinie
Ryba, kapusta, makiełki

Tymczasem w kuchni mama i dwie babcie gotowały, piekły, smażyły. U nas w domu w Ostrorogu na wieczerzę była zupa rybna, grzybowa albo barszcz. Zawsze była smażona ryba, ryba w occie  i śledzie w śmietanie (kupione w sklepie z beczki, bardzo słone i długo moczone). Była też kapusta z grzybami i obowiązkowe makiełki czyli moczona bułka z mlekiem i makiem na słodko. Na deser kompot z suszonych owoców, makowce, pierniki, placek drożdżowy.

Post wigilijny

W Wielkopolsce, przynajmniej w moich stronach, jeszcze w latach 60., nikt nie jadł  pierogów na Wigilię ani uszek. Ten zwyczaj przyszedł  ze wschodniej Polski i się zadomowił w polskim wigilijnym menu, pewnie też dzięki telewizji.Do stołu można było zasiąść dopiero, jak dzieci wypatrzyły gwiazdę. Nie wcześniej, mimo iż głód doskwierał, wszak w od rana Wigilię się pościło. Jadło się w dzień niewiele, pamiętam polewkę z maślanki, ziemniaki, chleb z masłem.

Modlitwa i opłatek

Wieczerza wigilijna zaczynała się od dzielenia opłatkiem. Potem była  modlitwa przed jedzeniem : Pobłogosław Panie Boże nas i te dary.…  Czytania Ewangelii św. Łukasza o Bożym Narodzeniu nie było. Pół wieku temu “Pismo Święte” było w niewielu domach. Pod przysłowiowe strzechy trafiło dopiero po Soborze Watykańskim II. “Biblia Tysiąclecia” zaczęła być dostępna dla zwykłych ludzi dopiero po roku 1966.

Gwiazdory

Ponieważ w Wigilię wieczorem chodziły po naszym miasteczku Gwiazdory, pilnowaliśmy, żeby dobrze  zamknąć drzwi. Rodzice wpuszczali do domu tylko “zamówionego Gwiazdora”. Ten przychodził, odkąd tylko sięgam pamięcią.  Między mną a moją najmłodszą siostrą jest 8 lat różnicy, więc Gwiazdor długo przychodził, a ja, nawet jak już wiedziałam, że to przebieraniec, zawsze czekałam na niego. Prezenty były niespodzianką.

Początek lat 60. kartka z Muzeum Zagłębia w Będzinie
Prezenty

Zawsze były piękne i bogate. Często zrobione przez rodziców. Najpiękniejszy był dom dla lalek z dachem i z mebelkami, potem były też same mebelki do sypialni z uszytą przez mamę pościelą i serwetkami. Był wózek dla lalki zrobiony przez tatę (stolarza), były lalki w sukienkach uszytych przez mamę lub wydzierganych z wełny, były kuchenki, garnuszki, serwisy dla lalek, Mały doktor, były wspomniane już wyżej książki, rowerek, gry planszowe, bierki, klocki, mały inżynier czy mózg elektronowy, jak już trochę podrosłam.

Święta

Spędzaliśmy je aktywnie i rodzinnie. Wczesnym popołudniem szliśmy na spacer na zamarznięte jezioro, czasem na cmentarz. Rodzice ciągnęli sanki, na których siedziały dzieciaki. Bywało, że się szło do żłóbka w kościele śpiewać kolędy. A potem kolędowało się w domu. Przy choince. I grało w planszówki z rodzicami, bo zawsze nową grę pod choinkę dostaliśmy. Czasem przychodziły babci siostry czyli ciocie Stasia i Marcysia. Pachniało kawą, drożdżowym plackiem i świeczkami na choince.

Domek dla lalek

Niedawno podczas sprzątania pomieszczenia gospodarczego w Ostrorogu, brat znalazł domek sprzed 70 prawie  lat. Trzyma się dobrze. Podobnie jak moje dobre myśli o Tacie, który nocami go robił w zimnym warsztacie.

Moje pierwsze święta Bożego Narodzenia w 1949 roku

Kartka świąteczna z czasów PRL, choinka z czasów PRL – region szamotulski pl

 

Lata 60.

Karta świąteczna, śpiewające lub recytujące dzieci z rumieńcami na policzkach, a z boku niepozorna gałązka z palącą się świeczką, takie przedstawienie wystarczyło, aby wysłać życzenia świąteczne, początek lat 50. XX w., ze zbiorów Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

Muzeum Zagłębia w Będzinie TUTAJ


Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska