Koszenie i wiązanie
Pamięć moja sięga końcówki lat 50. XX wieku, kiedy mieszkałam w Ostrorogu w powiecie szamotulskim. Wtedy w Wielkopolsce do koszenia zboża, używano trawiarki, którą ciągnęły konie. Idące za maszyną kobiety, bo to było ich zadanie, „podbierały” zboże, kręciły powrósła i wiązały snopki. Potem one, czasem z pomocą starszych dzieci, ustawiały snopki w tzw. mendele (snopków było 15 – stąd mendele). Chodziło o to, żeby zboże wyschło.
Zbierano każdy kłosek
Zdarzało się, że pomiędzy mendelami jeździła (też konna) „grabiarka”, która zbierała tzw. ”zgrabki”. U nas te zgrabki trafiały do zagrody, gdzie biegały kury. Na niektórych polach dzieci zagrabiały „zgrabki” drewnianymi grabiami. Szkoda było każdego kłoska, zboże to chleb – powtarzały dzieciom starsze osoby. Mendele stały na polach kilkanaście dni, potem zboże zwożono i ustawiano stóg.
Mendele na okrągło i parami
Ale zanim przejdę do ustawiania stogów, co wymagało nie lada umiejętności, powiem jeszcze o koszeniu i suszeniu jęczmienia i owsa. Małe poletka koszono kosami, duże wspomnianą już trawiarką. Także tu kobiety szły i podbierały zboże za kosiarzami. Potem snopy ustawiano ale nie „na okrągło” jak żyto czy pszenicę w mendele ale parami, jeden do jednego. I stały sobie owe snopeczki i suszyły się na wietrze i słońcu.
Oni kosili, one wiązały
Praca przy żniwach w latach 60. była bardzo ciężka. Zwłaszcza dla kobiet, bo mężczyźni zwykle jechali na tych żniwiarkach (trawiarkach), prowadzili konie, pilnowali żeby pokos był równy. Zsuwali zboże ze żniwiarki. Chyba, że używali kos, wtedy się napracowali. Co pewien czas się zatrzymywali, wyjmowali z kieszeni osełki i przesuwali po ostrzach. A kobiety, pochylone ku ziemi, musiały setki tych snopków powiązać, potem biegać po polu i je ustawić w mendele. Zwykle zabierano z sobą na pole podwieczorek a przed południem drugie śniadanie. Ktoś te kanapki musiał zrobić i tę kawę ugotować. Było to zadanie gospodyni.
Za odrobek
Przy żniwach pracowała rodzina a jeśli pola było dużo, wtedy zatrudniano na dniówki osoby, które zarabiały podczas żniw. Czasem był to tzw. odrobek – ty pracujesz na moim polu a ja tobie w zamian skoszę pole. Nie każdy miał konie i swoje maszyny. Właściciele niewielkich poletek musieli wynajmować sąsiada lub krewnego, który miał konia i sprzęt. A on w zamian za tzw. odrobek, obrabiał im pole.Taki kawałek pola pozwolił hodować kury i prosiaka, co z kolei ułatwiało wykarmienie rodziny w biednych latach 50. 60.
Stogi na miejscu mendeli
Tymczasem wracam na pola, gdzie stoją mendele a wiatr pomiędzy nimi hula. Kiedy leje, trzeba czekać aż słońce zboże wysuszy. Potem nadchodzi czas na ustawianie stogów. Na pola jadą drabiniaste wozy, na początku na drewnianych kołach a w latach 60. już na gumowych. Taki wóz ze zbożem, trzeba umieć ułożyć, żeby się nie przewrócił. A potem zbudować stóg tak zręcznie, żeby wiatr nie rozniósł snopków i żeby w razie deszczu, zboże nie przemokło. W połowie sierpnia zmieniał się krajobraz – miejsce mendeli zajmowały stogi. Podorywano ścierniska.
Młocka
Kolejny etap pracy to wspomniana już wyżej młocka, jaką można było w ub. roku oglądać w Kucharach. Czasem młócono u siebie w stodole czy w obejściu ale zdarzało się, że młocarnię stawiano u kogoś na polu, do którego był łatwy dojazd i okoliczni rolnicy przywozili tutaj swoje zboże. Pamiętam, że przez kilka sezonów takim miejscem było pole moich dziadków, tuż za naszym domem. Nie pamiętam czyja była młocarnia ale pamiętam maszynę i ciągnik, który ją napędzał. I ludzi, którzy zboże zwozili. I młócili.
Wozy drabiniaste
Pamiętam też załadowane snopami wozy drabiniaste jadące z pól obok mojego domu. Musiały włączyć się do ruchu czyli wjechać na drogę Szamotuły – Wronki. Jeśli to był wóz konny, trzeba było umiejętnie pokierować końmi. I uważać, żeby snopy nie pospadały. Albo człowiek, który siedział na furze. Jeśli młócono na polu, trzeba było dowieźć do gospodarstwa słomę, której używano jako ściółki dla zwierząt albo jako paszy (pocięta w sieczkarni).
Snopowiązałki
W latach 70. czyli „za Gierka” pojawiły się w Polsce snopowiązałki. Te zrewolucjonizowały pracę przy żniwach. Ale żeby taka maszyna, która sama wiązała snopki, najczęściej pożyczona od Kółka Rolniczego, mogła na pole wjechać, trzeba było je ”obsiec”. Czym? Oczywiście kosą. Były też problemy ze snopowiązałką, która bez sznurka nie działała. A tego w Polsce bardzo brakowało. Zdarzało się też, że taki snopek się rozpadał. No i był większy i cięższy niż ten wiązany ręcznie. Dziecko nie dawało rady stawiać mendeli. Ale polepszył się los kobiet w żniwa – nie musiały wiązać snopków. Na polach już pracowały ciągniki ze Spółdzielni Kółek Rolniczych. Prywatne pojawiły się dużo później.
Vistule
W tym czasie w Państwowych Gospodarstwach Rolnych . już pracowały kombajny marki Vistula ale większość małych gospodarstw jeszcze w latach 70. a nawet 80. korzystało ze snopowiązałek. Te zupełnie zniknęły. Marek Garczarek z Kuchar mówił mi w ub. roku, że owej kultowej maszyny na wystawie w Kucharach nie będzie. Może w tym roku ktoś ją przywiezie, żeby młodzi zobaczyli jak jeszcze pół wieku temu w Wielkopolsce wyglądały żniwa.
Cepy i sierpy
I jeszcze kilka słów o sierpach i cepach. Ja już nie pamiętam koszenia zboża sierpami, chociaż ten sprzęt był u nas w domu do koszenia np. trawy dla królików czy obcinania liści od buraków pastewnych. Ale z opowieści osób, które po wojnie przesiedlono spod Lwowa do Wielkopolski wiem, że tam do 1939 roku nikt nie śmiał tknąć pszenicy kosą. To szlachetne zboże sieczono sierpami, oczywiście robiły to kobiety. One też wiązały snopki, stawiały półkopki (zamiast mendeli) a w zimie pewnie w stodole – młóciły – oczywiście cepami. I co ciekawe, żyto i jęczmień koszono kosami.
Aktualizacja lipiec 2024