Starą kaplicę upamiętniają obrazki Matki Boskiej, zawieszone na drzewach przez pobożnych mieszkańców Lenartowic. Źródełko jest zarośnięte, tylko resztki cembrowiny pozostały.
Miejsce, które przez 300 lat słynęło jako cudowne, widać z drogi krajowej nr „12”. Jadąc do Kalisza, za drogowskazem Lenartowice, mijamy kępę drzew w polu. Podchodzą pod nią domki nowego osiedla.
O tym, że w 1606 roku w miejscu, które zwano Kielska było źródełko cudowne, albo studzienka, napisał ks. Jan Sawicki, a wiadomość tę opublikował w 1870 roku Edmund Callier (urodzony w moich Szamotułach, historyk, publicysta, uczestnik powstania styczniowego, pochowany na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan w Poznaniu). Przytacza ją etnograf Stanisław Małyszko.
W 1620 roku, za panowania Zygmunta III Wazy (wnuka Zygmunta Starego), który przeniósł stolicę Polski z Krakowa do Warszawy, dziedzic Lenartowic Jędrzej Pierzchliński, polując w kniejach ugrzązł z koniem w błocie, a uczyniwszy modlitwę, zobaczył krzyż w wodzie, który wziął do domu.
Miał go też zabrać na wojnę przeciwko Turkom i Tatarom. A wróciwszy szczęśliwie do domu, kapliczkę wybudował, w której miał umieścić krzyż, zaś studzienkę ogrodził, bo czysta woda w niej była.Tu lud się licznie gromadził. Przez 300 lat doznawał tu pociechy.
Stanisław Małyszko sprawdził, ile może być prawdy w tej legendzie. Otóż, Andrzej Pierzchliński herbu Leszczyc – dworzanin królewski, starosta stawiszyński, podkomorzy poznański, był w pierwszej połowie XVII wieku właścicielem Zawidowic, Lenartowic i Grodziska. Czy brał ze sobą na wojny krzyż, tego nie wiemy.
Z książki „Diecezja Kaliska. Parafie, kościoły, kaplice” autorstwa ks. Michała Kielinga i ks. Sławomira Kęszki -wynika, że w lenartowickim kościele zbudowanym w 1760 roku (trzecim z kolei), w bocznym ołtarzu znajduje się późnorenesansowy obraz Koronacji Matki Bożej (I ćwierć XVII w) z umieszczonym u dołu herbem Leszczyc i częściowo zniszczonym herbem Elżbiety z Pierzchlińskich Niemojowskiej – dziedziczki Lenartowic i fundatorki obrazu, prawdopodobnie córki owego Jędrzeja.
Kościół w Lenartowicach zbudowany ok. 1758 roku, ufundowała Marianna z Sapiehów koźmińska – starościna wschowska
O istnieniu kaplicy św. Krzyża, położonej 6 stajów od Lenartowic, napisano dopiero w roku 1761 (są na to dokumenty, bo Stanisław Małyszko, wszystko opiera na dokumentach). Ale krzyż z figurą Chrystusa, cudami słynący, był o wiele wcześniej. Spis cudów, potwierdzony jest od roku 1715.
Mapka z lat 1802 – 1803 z zaznaczoną kaplicą –
Kronikarze nie piszą jednak, czy łaskami słynący krucyfiks był w kościele parafialnym, czy przy cudownym źródełku. Wiemy na pewno z zapisków archiwalnych, że kult Św. Krzyża rozwijał się w Lenartowicach w XIX wieku i w I połowie XX wieku.
Krzyż z kościoła w Lenartowicach fot. Julia Piotrowska
Ponad 100 lat – od 1833 do 1939 działało w parafii Bractwo św. Krzyża. Wiadomo, że łaskami słynący krzyż, był w kościele w roku 1887. Jest drewniany, pięknie rzeźbiony. Stanisław Małyszko uważa, że może pochodzić z czasów Andrzeja Pierzchlińskiego, czyli z początku XVII wieku.
Lenartowickie źródełko obrosło też innymi legendami. Opublikował je w 1938 roku w „Orędowniku Pleszewskim” Stefan Wojcieszak – zapomniany nieco pleszewski dziennikarz, pisarz, poeta.
Jedna z legend mówi, że młoda mieszkanka Lenartowic miała paść owce na łące, niedaleko źródełka. Poczuła pragnienie, schyliła się nad wodą, żeby się napić. Wpadły jej do wody warkocze. Kiedy podniosła głowę, razem z włosami, wyjęła krzyż. Miała zostawić go na ścieżce.
Przechodzący później mężczyzna, miał go zanieść do kościoła, a w tym miejscu zbudowano kaplicę. Woda ze źródełka leczyła ludzi ze ślepoty. I trwało to dopóty, dopóki pewien pastuszek nie wpadł na pomysł, aby wyleczyć ze ślepoty swojego psa. Zwierzę miało odzyskać wzrok, ale woda … straciła odtąd swoją cudowną moc. Widocznie tylko ludzi miała ratować.
Na blogu Zapomniane miejsca można znaleźć kolejną legendę. Mówi ona o rolniku, który był właścicielem pola, na którym wybiło źródełko z cudownym krzyżem. Miał on krzyż schować w skrzyni w domu, bo się bał, że straci pole, kiedy ludzie będą chcieli budować tu kościół.
Kiedy cała rodzina się mu pochorowała, sąsiedzi, którzy pośpieszyli z pomocą chorującym, mieli krzyż ze skrzyni wydobyć. Na oczach wszystkich krzyż się uniósł i opadł na miejscu, gdzie ludzie postawili kaplicę.
Stefan Wojcieszak w 1938 roku opisał to miejsce: „źródełko było czyste, wytryskało w sitowiu(-) na górce stała kaplica, która miała 5 ścian i dach. W środku był ołtarz, gdzie wisiał krzyż i parę małych łobrazeczków. Suche ziele stało w wazonikach„.
Kaplicę pamięta 90 – letnia Bronisława Cukrowska z Lenartowic. Swojej krewnej Julce Piotrowskiej opowiedziała, że jak była dzieckiem „do kaplicy” się chodziło. Pamięta, że w dzień swojej I Komunii Świętej, po obiedzie cała rodzina wybrała się na modlitwę do kapliczki. Była ona dość mała, otwierana, miała mały ołtarzyk maryjny w środku, ale wejść do niej nie było można.
Źródełko w latach 30. XX wieku, jeszcze biło, ale o uzdrowieniach już nie było słychać. Chociaż krążyła po Lenartowicach legenda o dziedzicu, który nie wierzył w uzdrowicielską moc źródełka, wykąpał w nim ślepego psa. Pies nie odzyskał wzroku, dlatego pan go utopił w źródełku. Spotkała go za to kara. Żona urodziła mu dwoje niewidomych dzieci.
W czasie II wojny światowej ktoś na polecenie Niemców zniszczył kapliczkę. Ludzie mówili, że kara boża go spotka. I wykrakali. Podobno też doczekał się niewidomego potomka.
Dziadek Julki Piotrowskiej Stefan Słowiński, urodzony w wojnę, pamięta już tylko jej ruiny i fundamenty. Ale z opowiadań swojego ojca, czyli pradziadka Julki wie, że przed wojną 3 Maja do kapliczki szła procesja z kościoła.
Jacek Dolata, który – jak mówi Julka, o historii Lenartowic wie wszystko – mówi, że w latach przedwojennych odbywały do kapliczki procesje w tzw. dni krzyżowe. Modlono się o plony. Przed wojną Lenartowice to była wieś typowo rolnicza. Tradycyjnie dzieci komunijne chodziły tam z rodzicami, zwłaszcza z matkami na nabożeństwo majowe.
Po kaplicy pozostało miejsce w zagajniku śródpolnym i resztki fundamentów oraz murów na górce. Śladów po niej strzegą dwie nadrzewne kapliczki. W maju 2017 roku źródełko było pełne wody.
Resztki kaplicy foto Julia Piotrowska
W tym miejscu była kapliczka i z prawej źródełko foto Julia Piotrowska
Brzoza z obrazkami foto Julia Piotrowska
Brzoza z Obrazkami Matki Boskiej upamiętniająca miejsce po zburzonej kaplicy św. Krzyża foto Julia Piotrowska
Resztki kaplicy maj 2017 foto Julia Piotrowska
Źródełko pełne wody w Lenartowicach- maj 2017 foto Julia Piotrowska
W kościele w Lenartowicach znajduje się figurka Matki Boskiej Fatimskiej, ufundowana przez parafian. Miała być przeniesiona do lasku do kapliczki. Ale do tej pory (marzec 2020) znajduje się w kościele.
Julia Piotrowska -organistka i liderka grupy Schola Lenartowicka która chce graniem i śpiewaniem obudzić Lenartowice mówi, że już poprzedni proboszcz zabiegał o budowę kapliczki. Ale trzeba było uregulować sprawy własności gruntów.
Figura Matki Boskiej Fatimskiej czeka w kościele parafialnym fot. Julia Piotrowska
CZYTAJ TEŻ Uratowali kościół w Lenartowicach