Pani Danuta – pleszewianka urodzona w 1936 roku, dobrze pamięta teren pomiędzy Kochanowskiego i dzisiejszą ulicą Bogusza, zanim powstało tu blokowisko. Jeszcze w latach 60. ulicy Bogusza nie było. Od strony Poznańskiej stał tu niewielki domek. Dojście do parku było od Ogrodowej i Słowackiego. Tam gdzie jest dzisiaj Osiedle Reja, były ogrody należące do właścicieli posesji przy ul. Poznańskiej. Ciągnęły się do Słowackiego – mówi pani Danuta. W bloku nr 7, który był pierwszy, mieszka 50 lat. Ale za nim tam trafiła, trzykrotnie zmieniała adres.
Poznańska, Rynek, Kolejowa
Urodziła się przy Poznańskiej 34 (od podwórka), tam gdzie teraz jest Muzeum Regionalne – u Mariana Szuszczyńskiego, który był jej chrzestnym. Wkrótce rodzice przenieśli się na Rynek18 do kamienicy Gembalskiego, gdzie ojciec pani Danuty miał sklep fryzjerski. Z tego mieszkania i sklepu rodzina została w 1941 roku wysiedlona i przeniesiona do kamienicy Szulców przy Kolejowej. Tam Sikorscy, oraz Andrzejewscy (po ślubie), mieszkali do 1973 roku.
Golonki „od Biskupa”
Jak wiecie, pleszewska kolejka i jej historia mnie fascynuje, dlatego pytam, jak się mieszkało przy dworcu kolejowym. Zamieniam się w słuch a pani Danuta opowiada, że mieszkając przy dworcu, „odbierało się defiladę” – widziało się, kto przyjeżdża, kto odjeżdża, bo większość pleszewian podróżowała pociągami. Na dworzec przychodzili ludzie coś zjeść, bo „najlepsze golonki były u Biskupa”. Prowadził on w dawnej poczekalni, dworcowy bufet. Gotowała przysmaki pani Peltzowa. Czasem mama dawała Danusi garnek i wysyłała ją po owe golonki.
O pleszewskiej kolejce poczytasz TUTAJ
Wspomnienia z Kolejowej
Wracając do ul. Kolejowej, pani Danuta pamięta, że w czasie okupacji rampa znajdowała się w pobliżu ulicy Sienkiewicza. Z okna widzieli jak z tej rampy, pod koniec wojny, ładowali do wagonów rannych niemieckich żołnierzy i wysyłali na zachód. Tyle wspomnień „kolejowych”.
Zaczęli od bloku nr 7
Tymczasem wracamy do bloku, którego budowa ruszyła w 1972 roku. Właściciele ogrodów pomiędzy ul. Poznańską a Słowackiego swoje grunty już stracili. Przy planowanej ulicy Polskiej Partii Robotniczej (jeszcze jej nie było) spółdzielnia mieszkaniowa zaczęła budować bloki. Zaczęto od „nr 7”. Danuta Andrzejewska wspomina, że dojazd na budowę był od ulicy Słowackiego. Ulica Gwardii Ludowej (od 1990 roku Bogusza) została wytyczona później.
Parapetówka bez prądu
Kiedy w marcu 1973 roku oddawano lokatorom bloku pod nr 7 klucze, wokół było grzęzawisko. Ludzie skakali po płytach. Trzeba było sobie poradzić z wniesieniem mebli ale nikt nie narzekał. Mieszkanie w bloku było marzeniem. Pani Danuta wspomina, że kiedy mąż przyszedł do niej do sklepu (pracowała w tzw. metrażu w Rynku) i pokazał klucze od lokalu, jej radość nie miała granic. Sąsiedzi z Kolejowej przyszli oglądać mieszkanie i mimo braku prądu, była parapetówka. Jedzenie rozłożono na gazetach na węglowym piecu, który wtedy stał w kuchni.
Blok za blokiem
Potem był czas sprzątania, z niewielkiego M-3 wyniesiono kilkanaście wiader gruzu. Następnie weszli do malarze. Transport mebli był zamówiony na 10 maja. Wtedy zamieszkaliśmy przy PPR-u nr 7 – mówi pani Danuta. Wokół było błoto, zwłaszcza, że obok budowano blok nr 5, który był gotowy na Wszystkich Świętych i blok nr 3 – miano go oddać na Boże Narodzenie. Kiedy padało, trzeba było zakładać kalosze, żeby przejść. Danuta Andrzejewska mówi, że idąc do pracy w sklepie, zakładała kalosze, które po dojściu do ulicy Poznańskiej, zamieniała na buty.
Świńskie targowisko
50 lat temu, przed wytyczeniem ulicy Bogusza, przechodziło się do Poznańskiej przez ogród przy kamienicy Sągina. Tam gdzie teraz przebiega ulica i z lewej strony, – patrząc od Poznańskiej, było tzw. świńskie targowisko, które dopiero na 700- lecie Pleszewa w 1983 roku, obsadzono drzewami, powiększając park. W pobliżu dzisiejszej siedziby KP Państwowej Straży Pożarnej była ścianka wspinaczkowa dla strażaków – opowiada pani Danuta.
Czytaj: Historia kamienicy po doktorze Sąginie
Wielkanoc przy świeczce
Pamięta, że jako pierwsza, już w marcu 1973 roku, prawie natychmiast po odebraniu kluczy, zamieszkała pani Sobczyńska z mamą. Wielkanoc panie spędziły przy świeczce w nieogrzewanym bloku – mówi pani Danuta, która jest żywą kroniką „siódemki”. Pamięta prawie wszystkich lokatorów, którzy się tu sprowadzili przed 50 laty. Wszak do wszystkich 30 mieszkań, na pięciu kondygnacjach, prowadzą jedne drzwi. Z tego pierwszego składu lokatorów, do dziś mieszka 19 – czasem są to dzieci lub wnuki.
Narodziny, wesela, prymicja
Danuta Andrzejewska dobrze ich zna a pamięta wszystkich. Mieszkały tu przeważnie młode małżeństwa z dziećmi. Jako pierwsza – już w maju – urodziła się Kasia Tomaszewska, potem Ania Kaźmierczak. Stąd wychodziły młode pary do ślubu a sąsiedzi nieśli telegramy. Czasem na dole grała orkiestra. Pamiątki od sąsiadów dostawały dzieci z okazji I Komunii Św. Przyjęcia odbywały się w mieszkaniach. W maju 1992 roku mieszkańcy bloku przeżywali prymicje ks. Michała Kielinga, którego wszyscy znali od dziecka. Udekorowano wejście do bloku kwiatami a delegacja sąsiadów z prezentem była na uroczystości prymicyjnej w kościele Matki boskiej Częstochowskiej.
Pierwsza prymicja w nowym kościele
Odwiedziny biskupa
10 kwietnia 1986 kiedy nawiedzał parafię biskup Jan Czerniak z Archidiecezji Gnieźnieńskiej, to blok nr 7 przy ulicy PPR-u został wybrany na spotkanie z parafianami. Odbyło się ono na korytarzu na II piętrze. Był fotel dla gościa, był obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, na bloku był powitalny napis. Po spotkaniu grupowym, biskup nawiedził najstarszych mieszkańców – wspomina Danuta Andrzejewska. Jako dziecko zapamiętałem gromko odśpiewaną przez mieszkańców pieśń: „My chcemy Boga Panno Święta! O usłysz naszych wołań głos!” , co w czasach PRL-u było aktem odwagi – mówi dr Dariusz Klimczak – jeden z mieszkańców, współorganizator jubileuszu.
Blok kościelny
Blok nr 7 przy ul. Reja 7 (dawna PPR) nazywany jest „blokiem kościelnym” ponieważ mieszka w nim ze swoją Mamą Alicją, ks. prof. Michał Kieling – kanonik gremialny Kapituły Kaliskiej, ministrant Patryk Balcer oraz z Arcybractwa św. Józefa przy parafii św. Floriana brat Dariusz. Na różne okazje (procesje, jubileusze) blok jest odświętnie ubierany.
Lista zmarłych przy Reja 7
Prowadzi ona zeszyt, w którym zapisuje nazwiska współlokatorów, którzy odeszli. Informuje mnie, że moja koleżanka Danuta Blandzi, nauczycielka liceum, która wraz z mężem i synami mieszkała tu 50 lat, jest 55. osobą zmarłą. Była na pogrzebie delegacja z wieńcem, zamówiono mszę od sąsiadów z bloku. Pani Danuta patrzy w zadumie na listę zmarłych, w zasadzie o każdym może coś powiedzieć – dobrego. Bo źle o sąsiadach nie mówi. Chociaż mieszkając na tak niewielkiej przestrzeni ludzie wiele o sobie wiedzą.
Czytaj: Odeszła Danuta Blandzi…
Sama ale nie samotna
Dobrze jej się tu mieszka, mimo iż po śmierci męża jest sama. I od 3 lat nie opuszcza mieszkania na III piętrze. Córka mieszka w Luboniu, przyjeżdża co 2 tygodnie. Syn pracuje za granicą. Jeden wnuk jest radcą prawnym, drugi to inżynier. Panią Danutę odwiedza opiekunka i sąsiadki. A kiedy coś w mieszkaniu szwankuje, z pomocą śpieszy Janusz Kałużny – szef ekipy konserwatorskiej ze spółdzielni mieszkaniowej. Pleszewianka nie może się go nachwalić. Pań prezesek też.
Świetne życie „w kołchozie”
Kiedy znajomi z domków jednorodzinnych pytają panią Danutę, „jak się mieszka w takim kołchozie?” ona z rozbrajającym uśmiechem odpowiada, że świetnie. Jako starsza osoba nie czuje się samotna, bo czuje, że za ścianą toczy się życie. I przez korytarz zawsze ktoś przechodzi. A ona żyje wśród zdjęć i mebli sprzed 50 lat. W oszklonych witrynach stoją kryształowe kielichy, wazony, misy. Czas się tu zatrzymał.
Na trzepaku i z pancernymi
Dariusz Klimczak wspomina dzieciństwo z atencją. Życie blokowe kwitło, jako dzieci „z ery preinternetowej” kopaliśmy piłę za blokiem (chyba byliśmy uciążliwi dla sąsiadów z parteru), w wakacje na trzepaku rozkładaliśmy namiot z koców i narzut, graliśmy w chłopa, w klasy, w żyłkę, w gumę. Odbijaliśmy piłką o ścianę (co bardzo dokuczało pani Lebiodowej). A po transmisji serialu w TVP (tylko z dwoma kanałami w czarno-białym telewizorze) „Czterej pancerni pies” udawaliśmy Gustlika i załogę czołgu Rudego 102, gotowaliśmy obiad z kamieni i lepiliśmy babki z piasku… NIe siedzieliśmy przed komputerem – bo jeszcze wtedy nikt takiego urządzenia nie posiadał. Z rewerencją odnosiiśmy się do Pani Hellonowej. Prześcigaliśmy się w tym, kto pierwszy pomoże staruszce wnieść zakupy na II piętro…
Posadzą dąb półwiecza
Mankamentem bloków z lat 70. jest na pewno brak wind. Starsze i schorowane osoby są uwięzione w swoich mieszkaniach. Dlatego Danuta Andrzejewska nie będzie mogła uczestniczyć w jubileuszowej imprezie w sobotę 9 września o godzinie 17.00, kiedy to przed blokiem przy ulicy Reja 7 firma Jana Klauzy posadzi 6 – metrowy „dąb półwiecza” podarowany przez Izabellę i Artura Świątków a mieszkańcy zrobią sobie wspólne zdjęcie.
Odsłonią też pamiątkową tablicę na kamieniu. Potem będą biesiadować i wspominać – mówi w imieniu komitetu organizacyjnego ks. prof. Michał Kieling. Lubi tu wracać do mamy.
Komitet organizacyjny w składzie: Henryk Kaźmierowski, Dariusz Klimczak, ks. Michał Kieling, zachęca mieszkańców do uczestnictwa i dzielenia się wspomnieniami i pamiątkami. Imprezę wspiera Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko – Własnościowej i Zarząd Osiedla Reja.
Czytaj tez Historia bloków na osiedlu Reja
Czytaj: Dąb półwiecza już rośnie na Reja