Spotkanie towarzyskie, poprzedzone mszą św. w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej, odbyło się w sobotę w „Impresji”. A doszło do niego dlatego, że absolwenci trzech klas I Liceum im. St. Staszica w Pleszewie z roku 1971, nie zerwali z sobą kontaktów, wręcz przeciwnie – kontakty pielęgnują, spotykając się w większych lub mniejszych grupach.
Różne drogi wiodły do liceum
Ich wspólna przygoda zaczęło się we wrześniu 1967 roku. Z różnych miejsc, różnymi drogami dotarliśmy i przez cztery lata docieraliśmy do szkoły. Czuliśmy się ze sobą dobrze, co było też zasługą profesorów – podkreślała Maja Czyżak, która wespół z Ryszardem Mońką, witała uczestników spotkania.
Mówiła o wycieczkach szkolnych ale też o licznych spotkaniach i wyjazdach, które organizowali sobie wiele lat po skończeniu szkoły. Dzięki temu poznali tyle ciekawych miejsc w Polsce, mogli też zanurzyć się w przeszłość, wspominając wycieczki szkolne m.in. z prof. Marianem Wolniakiem.
Nawet nam zazdroszczą
Spotkania wyjazdowe, kilkadziesiąt lat po maturze, to fenomen w skali miasta, szkoły, Polski a może i świata – podkreślała Maja. Co koledzy przyjęli gromkimi brawami. Pytają nas inne roczniki, jak to robicie, że wam to wychodzi. I nawet nam zazdroszczą – dodał Ryszard Mońka. I przypomniał imiona koleżanek, które pracowały nad organizacją tego urodzinowego spotkania, na które umówili się rok temu, podczas zjazdu z okazji 50 – lecia matury. Chodziło o Grażynę Kuś, Adelę Gralę – Kałużną, Ewę Kowalik, Maję Czyżak, Mariolę Hajdasz – Wiszniewską, Dankę Szymańską, Hanię Zawiślak.
Więcej:Absolwenci Staszka będą razem świętować okrągłe urodziny
Ich pomysł na sukces
Owe spotkania wyjazdowe były strzałem w dziesiątkę. Zwiedzanie i rozmowy zbliżyły ich do siebie. Nie bez znaczenia był też fakt, że niektórzy znali się od podstawówki, a nawet od przedszkola. A potem, po maturze, dbali o relacje. Zaś w sobotę świętowali swoje – jak mówili – piękne urodziny. Jak na urodzinową imprezę przystało, nie zabrakło tortu. Dzieliła go Mariola Wiszniewska z kolegą Jankiem Kosmalą. Był wyśmienity. Podobnie jak szampan, który się perlił w kieliszkach.
Szkoła to też nauczyciele
Były bukiety dla nauczycieli. To takie miłe, kiedy ktoś cię pamięta w ławce, w szkolnym fartuszku, z tarczą na rękawie. Że przez moment, przy profesorze, można znów poczuć się nastolatkiem.
Szczęśliwa była dawna IV B – ich wychowawczyni prof. Danuta Chorodeńska, była obecna na spotkaniu. Dotarł romanista prof. Wiktor Biliński. Co prawda, ich nie uczył, ale już w „ich czasach” w szkole pracował. I co ważne, w IV c upatrzył sobie kandydatkę na żonę. Niestety, Janeczka jest już po drugiej stronie tęczy. Ale w myślach i sercu Wiktora jest wciąż obecna.
No i prof. Teresa Belak, która uczyła plastyki. Załapałam się na bukiet i ja – nauczycielka języka rosyjskiego w „Staszku” w latach 1972 – 2004. Teraz blogerka – pisząca o miejscach, ludziach i wydarzeniach. TUTAJ Kiedy w 1972 roku rozpoczynałam pracę w „Staszku”, szkoła wyglądała tak, jak w 1971, kiedy bohaterowie dnia, liceum kończyli. Nawet dyrektor – Jan Piasecki, był ten sam.
Czytaj: Nauczyciele pleszewskiego liceum we wrześniu 1972
Wspomnienia są zawsze bez wad
Spotkanie urodzinowe to także zanurzenie w przeszłości. I to wymyśliła Ewa Kowalik. Zrobiła prezentację zdjęć kolegów z czasów dzieciństwa, których trzeba było rozpoznać. I udawało się…
Zaprezentowała też zdjęcia zbiorowe klas, które 4 maja 1971 roku, kończyły szkołę i przystępowały do matury w I Liceum im. St. Staszica w Pleszewie
Na tych zdjęciach jest 90 osób w trzech klasach. Po maturze jedni poszli do pracy, inni na studia czy do szkół policealnych. Wśród nich jest kilku lekarzy: internistka, okulistka, ginekolog, stomatolożka, reumatolog, jest ksiądz, są nauczycielki, inżynierowie, pedagodzy, urzędniczki, jest solistka śpiewająca mezzosopranem, są biznesmeni i biznesmenki, są wojskowi, prawnicy i nie wiem, kto jeszcze, bo nikt nikogo o życie zawodowe i prywatne nie pyta. Ot, spotkali się przyjaciele z ławy szkolnej i żyją chwilą. Ale podkreślają, że jeśli chodzi o fachowców, to są ha, ha, ha samowystarczalni.
Koncertowo i biesiadnie
Był też koncert urodzinowy. A jakże. Wystąpiła Katarzyna Zawada – absolwentka pleszewskiego „Staszka” i rozkołysała salę. Przeboje Anny Jantar, Anny German, Ireny Jarockiej i nie tylko, nucono razem z solistką.
Kasia śpiewa: Kocha się raz
Było też biesiadnie i to zarówno w sensie kulinarnym jak i wokalnym. Dziewczyny, przy akompaniamencie gitarzysty pana Wiesia, śpiewały piosenki z czasów młodości. Elżbiecie Matyaszczyk – Burchardt, cały czas po głowie chodziły „Jaśminy”, które na przełomie lat 60. i 70. grali i śpiewali chłopcy w zespole działającym przy jednostce wojskowej. Zaczyna się tak: melodię dnia, wiosna nam gra i zapachniało jaśminem… I rzeczywiście jaśminem pachniało wtedy ale i teraz, kiedy sobie zafundowali powtórkę z młodości i urodziny z przyjaciółmi.