Krystyna i Zdzisław Siereccy – poznałam ich dzięki Elżbiecie Garbarczyk, której tata Kazimierz też pracował na kolejce. I też będzie o nim wspomnienie. To ona mi zdradziła, że znajoma para poznała się „na kolejce”. No i umówiliśmy się…
Ojciec i syn
I popłynęła opowieść o kolejce i o miłości. Zdzisław Sierecki przyszedł do pracy w parowozowni w 1971 roku. Majstrem był tu jego ojciec Edward, natomiast kierownikiem Stanisław Szymczak.
Zdzisław był jednym z elektromonterów. Oprócz niego pracował tam Wojtek Pawliński, Andrzej Rusiecki, Bogdan Chatliński i Wojtek Gramala. Było też trzech stolarzy, kowal, spawacz. Do parowozowni należeli też maszyniści. Mieli nawet swoją noclegownię. Co potwierdza Antoni Moch, który kilkanaście lat prowadził ciuchcię z Pleszewa do Krotoszyna.
Antoni Moch i jego przygoda z kolejką, która trwa 45 lat
Naprawiali motorówki, odśnieżali tory
Obsługiwaliśmy linię z Pleszewa do Krotoszyna, wspinaliśmy się na słupy, naprawialiśmy motorówki, duże lokomotywy – wspomina Zdzisław. Kiedy w zimie padał śnieg, kolejarze jechali ciuchcią, przed którą był spychacz, żeby oczyścić tory. Jechał ten, kto miał czas i kto był pod ręką, przecież nie było wtedy telefonów – tłumaczy Zdzisław Sierecki. I co ciekawe, ekipa parowozowni nie miała mundurów, chociaż z innych kolejarskich przywilejów korzystała. Mundury należały się tym, którzy pracowali „w ruchu” czyli dyżurnym ruchu, konduktorom, zawiadowcom stacji, kierownikom pociągu.
Ważone było zboże i liczone worki
Krystyna przyszła do pracy na kolejce rok później. Jej kierownikiem był Marian Łyskawka – zawiadowca stacji. Miejscem pracy był budynek główny dworca, w którym teraz mieści się Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Pleszewie. Przeszła też kilka stanowisk. Zaczynała od sprawdzanie zawartości wagonów towarowych i ich plombowania. Była zaprzysiężonym ważnikiem kolejowym. Kolej była odpowiedzialna za towar, który z pleszewskiej stacji wyjeżdżał i przyjeżdżał. Ważone było m.in. zboże i liczone były worki.
100 wagonów dziennie
Stamtąd trafiła do mieszczącego się w piwnicach magazynu butów i czapek. Kolejnym było stanowisko dyspozytorki – przyjmowała nawet 100 wagonów dziennie z towarami do pleszewskich firm m.in Pleszewskiej Fabryki Wyrobów Papierowych, KPPL Las, Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, Pleszewskiej Fabryki Obrabiarek, Państwowych Gospodarstw Rolnych, Państwowego Ośrodka Maszynowego, Spółdzielni Inwalidów „Zryw”, Jednostki Wojskowej. Wychodziły z Pleszewa wagony z mąką z młynów, obrabiarkami czy ziemniakami – tych ostatnich było kilkanaście na dobę. A kiedy wojsko jechało na poligon, na wagony ładowano cały niezbędny sprzęt – wspomina Krystyna.
W kasie towarowej
I kolejna zmiana – awans na kasjerkę w kasie towarowej, która mieściła się w mniejszym budynku dawnego dworca, od strony ul. Ogrodowej. Tam sprawdzała listy przewozowe, obliczała tzw. przewoźne, czyli kwotę, którą trzeba było pobrać za transport towaru. W tym miejscu Krystyna dotrwała do końca, czyli do roku 2000.
… i w biletowej
Chociaż był jeszcze dwuletni epizod w kasie biletowej, gdzie sprzedawała bilety pasażerom. W okienku można było kupić nie tylko kartonikowy bilet do Poznania czy Ostrowa wlkp., ale też wypisywane bilety do wszystkich miejscowości w Polsce. Oczywiście musiało być połączenie kolejowe. Praca w kasie była zmianowa i trwała 12 godzin. Podczas gdy w towarowej pracowało się 14 godzin, po czym był dzień wolnego.
Dziewczynę wypatrzył za torami
Tymczasem wracamy do 1972 roku, kiedy to Zdzisław Sierecki wypatrzył w kasie, po drugiej stronie torów, urodziwą blondyneczkę. Zaczął kombinować, jak by tu się z nią spotkać. Byłem nieśmiały, poprosiłem koleżankę Anię Walczak, żeby namówiła Krysię do udziału w kolejarskiej zabawie, która tradycyjnie odbywała się w Fabianowie – wspomina Zdzisław. Uczestników zabawy podwoził do Fabianowa jeden wagonik ciuchci.
Miłość od pierwszego tańca
Krystyna dobrze pamięta, że do biura wagonowego, gdzie pracowała, przychodził z Bogdanem Chatlińskim z żarówkami do wymiany, przystojniak – stał i patrzył. I nic. Oczywiście nie trzeba było za długo namawiać jej na udział w zabawie w Fabianowie. A tam od pierwszego tańca się w sobie zakochali. Ona miała 19 lat, Zdzisław był o rok starszy. Po zabawie zaczęli się spotykać w Pleszewie, dokąd Krysia przyjeżdżała ciuchcią z Kowalewa. Najpierw chodzili grupą do Ratuszowej, do Kasyna, na spacerek. Potem już chodzili we dwoje.
Pożegnał się z kolejką
I tak Krystyna i Zdzisław Siereccy chodzą, trzymając się za rękę, od pół wieku prawie. W 1975 roku wzięli ślub. Zamieszkali najpierw w Kowalewie u rodziców Krysi. Dwa lata później Zdzisław pożegnał się z kolejką, poszedł do Famotu, gdzie była szansa na lepsze pieniądze. Jego żona została na kolejce do zawieszenia kursów. To na jej oczach pleszewska kolejka malała, malała, malała aż w końcu zniknęła.
Auta wyparły kolejkę
Dlaczego? Zdaniem Krystyny – kolejkę zaczęły wypierać samochody. Ludzie zaczęli ich coraz więcej kupować. Było coraz więcej połączeń autobusowych, ubywało więc pasażerów. Jeśli chodzi o ruch towarowy, wyparły kolej tiry. Były znacznie szybsze. Podczas gdy na rozładowanie dużego wagonu kolej miała 8 godzin, małego – 6, tir podjeżdżał prosto do odbiorcy, szybko towar wyładowali. Na kolejce trwało to znacznie dłużej – najpierw ważono wagon przed rozładunkiem, potem po. Waga należała do Spółdzielni Transportu Wiejskiego przy Targowej – dopowiada Krystyna. Pamięta przesyłki ekspresowe z drożdżami czy taśmami filmowymi do kina „Hel”. Za niedotrzymanie terminu rozładunku groziły kary.
Mała pensja, darmowe leki
Kiedy zaczynała pracę, kolejka miała swój dobry czas. Była jednym z większych w Pleszewie pracodawców. Na stacji i w parowozowni było zatrudnionych ponad 130 osób. Podlegali Zarządowi Kolei Wąskotorowej w Poznaniu. Zarabiała niewiele. Rozpoczynała z pensją 700 złotych. Ale korzystała z kolejowej służby zdrowia, z darmowych leków. Doskonale pamięta przychodnię w Rynku i doktora Leonarda Żychskiego i jego żonę Jadwigę.\
Rejonowa Przychodnia Kolejowa we wspomnieniach
Bilety, węgiel, ogródki
Jako pracownica kolei miała też darmowe bilety dla siebie, potem też dla męża i dzieci. Dwa razy w roku należał jej się (i nadal należy) deputat węglowy. Po wyczerpaniu biletów darmowych na przejazdy PKP, mogła korzystać z biletów z 80 – procentową ulgą. Z sentymentem wspomina kolejarski Dzień Kobiet z czekoladą i goździkiem, kolejarskie ogródki działkowe przy Wierzbowej.
Wczasy wagonowe
No i wczasy wagonowe. Zdzisław jeździł na nie najpierw z rodzicami, jeszcze jako dziecko kolejarza. Potem Krystyna i Zdzisław Siereccy jeździli razem ze swoimi dziećmi. Atrakcją były też wycieczki tzw. wagonem socjalnym. Doczepiano go do składu pociągów i jechał np. do Trójmiasta. Zjeżdżał na dzień lub dwa na bocznicę w Gdańsku, w tym czasie było zwiedzanie, po czym doczepiano do składu jadącego do Gdyni i sytuacja się powtarzała. Po kilku dniach wagon wracał do Pleszewa.
Coraz mniej kolejki
W latach 90. kiedy pracy na kolei było coraz mniej, bo kursy wąskotorówki do Krotoszyna zostały zawieszone i do rozładowania było kilka wagonów dziennie zamiast 100 rozładowywanych w latach 70., pleszewskich kolejarzy włączono w struktury PKP.
Dwóch pracowników i cztery wagony
Zwolnienia grupowe na kolejce rozpoczęły się w końcówce lat 90. Kobiety, po 25 latach pracy, miały możliwość przejścia na emeryturę. Do końca funkcjonowania kolejki, pracę zachowały tylko dwie osoby – Krystyna Sierecka – kasjerka ekspedycji towarowej i magazynier Henryk Poczta z Fabianowa. Podlegali oni kierownictwu „normalnych torów” w Kowalewie. Czekaliśmy wtedy chociaż na 4 wagony do rozładunku dziennie – mogła to być tarcica i gaz do Gaspolu – wspomina Krystyna. Kiedy mieli urlopy, na zastępstwa za nich przydzielano pracowników „normalnych torów” kasjera Henryka Margielę, Janinę Kwaśniewską i magazyniera Jana Białasa.
Zamknęli biuro i oddali klucze
W ostatnim dniu funkcjonowania kolejki zamknęliśmy biuro, klucze zdaliśmy kierowniczce stacji w Kowalewie – wspomina pleszewianka. Nazajutrz musiała się zgłosić do Powiatowego Urzędu Pracy po zasiłek przedemerytalny.
Tu pracowaliśmy
Kolejka przegrała z tirami, z samochodami, natomiast kolejarskie małżeństwo przetrwało 48 lat. Przesiedli się z ciuchci do zabytkowych samochodów, które kolekcjonują i którymi udają się na zloty starych aut. Przejeżdżając koło dawnego dworca, Krystyna i Zdzisław Siereccy, cieszą się, że to miejsce otrzymało drugie życie.
Kiedy mówią znajomym, że tu pracowali, ci patrzą zdziwieni i nie dowierzają. A oni się cieszą, że stoi parowozik przy bibliotece, że tory w Zajezdni Kultury w Pleszewie, gdzie był warsztat naprawy wąskotorowych motorówek – pierwsze miejsce pracy Zdzisława, zostawiono i podświetlono.
Jesteśmy dumni, że byliśmy kolejarzami – podkreślają moi rozmówcy i z zakamarków pamięci wydobywają nazwiska kolegów z pracy.
Pracowali na kolejce
W latach 70. w kasie towarowej, razem z Krystyną Sierecką pracowała Urszula Kunert, Grażyna Dyoniziak, Urszula Stencel, Helena Smaczyńska, Helena Szczepaniak z Ostrowa Wlkp. W ekspedycji towarowej: Walenty Gorgosz, Henryk Poczta, Witold Michalski. W kasie biletowej: Wanda Słojewska, Maria Spalona, Henryk Szlachciak, Anna Walczak, Barbara Graja. W biurze wagonowym Łucja Banachowska i Kazimierz Doczekalski, który mieszkał w budynku dworca. W magazynie pracowała Władysława Kaźmierczak, Witold Karolczak to mobilny kolejarz czyli inspektor Bezpieczeństwa i Higieny Pracy.
Galeria zdjęć z czynów społecznych kolejarzy i pochodów pierwszomajowych z archiwum K.i Z. Siereckich
Ciekawe: Historia pleszewskiej ciuchci, po której zostały wspomnienia