Moja mama – Irena Ratajczakówna, urodziła się 21 maja 1925 roku w Kamienniku w powiecie czarnkowskim, gdzie mój Dziadek Wincenty Ratajczak, pełnił służbę w Straży Granicznej. Odeszła 30 listopada 2020 roku w Ostrorogu. Przeżyła 95 lat, zdążyła mi dużo opowiedzieć o rodzinie i o Ostrorogu w czasach swojego dzieciństwa i młodości. Ale dzisiaj, z okazji Dnia Matki, wspominam Ją z miłością i wdzięcznością.
Chciała jechać do “Wameryki”
Najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa mojej Mamy, dotyczyło podróży, o których marzyła. Jako mała dziewczynka lubiła usiąść na ławeczce i powtarzać: ,,jadę do Wameryki”. O Ameryce słyszała, bo kiedy jej Tata miał wolne po służbie, rozkładał gazetę i na głos ją czytał żonie Józefie. Ona w tym czasie być może szyła, haftowała, a może kołysała młodszą córkę Tereskę? Mała Irenka chłonęła wiedzę, dlatego rodzice postanowili wysłać ją do dziadków Nowackich do Ostroroga, gdzie był kościół i szkoła na miejscu.
Mała recytatorka
Jej Ojciec Wincenty, był co kilka lat przenoszony na inną placówkę, w związku z czym jego córka często by musiała zmieniać szkołę. I co ważne, na religię musiałaby chodzić aż 9 km. Ale zanim zapadła decyzja o pozostawieniu małej Irenki w domu dziadków oraz dwóch cioć Marcysi i Stasi w Ostrorogu, sześcioletnia dziewczynka, w Drawsku nad Notecią, recytowała z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja wiersz, który do dziś pamięta.
Zygmuncie nasz, rozgłośnie dzwoń
Niech hymn twój mknie w podniebną toń
niech cały polski słyszy kraj
że dzisiaj święcim 3 Maj
że wolni my, ziściły się pokoleń sny.
Niech echo twe od szczytów Tatr po morza brzeg
niesie tę wieść, niech z szumem drzew i wonią bzu
ojczyzny gmach budują tak, jak 3 Maja każe znak.
Czytała i żonglowała piłeczkami
Po przeprowadzce do Ostroroga zadziwiła rówieśników swoją zręcznością. Podczas gdy inne dzieci żonglowały trzema piłeczkami, ona – jak mówi – robiła to czterema. I tym się wkupiła. Lubiła też się uczyć. W domu jej dziadków były książki i gazety. Irenka czytała wszystko, co jej wpadło pod rękę. Niewiele z tej bogatej biblioteki pradziadków przetrwało. Zakopane w 1939 roku w skrzyni polskie książki, zamokły i część zbutwiała. Warto dodać, że na jej wychowanie miały wpływ ciocie – Marcysia i Stasia, która była ochroniarką w Ostrorogu.
Czytaj: Stanisława Nowacka – cicha bohaterka z Ostroroga
Rok w szamotulskim gimnazjum
Po skończeniu sześciu klas w Szkole Podstawowej w Ostrorogu, Irenka Ratajczakówna zdała do Gimnazjum im. Piotra Skargi w Szamotułach. Wtedy jej rodzice, z młodszą siostrą Tereską, sprowadzili się do Ostroroga, bo dziadek Wincenty przeszedł na emeryturę. Kupili dwuhektarową działkę i zabierali się za budowę domu.
O moim rodzinnym domu czytaj TUTAJ
We wrześniu 1938 roku Irenka zaczęła dojeżdżać do szamotulskiego gimnazjum. Z tego czasu zachowało się zdjęcie legitymacyjne i portrecik.
Zamiast szkoły, praca w polu
Niestety, rok później wybuchła wojna i o dalszej nauce już nie było mowy. Czternastoletnia dziewczynka musiała chodzić do pracy “u Niemca” w ogrodzie w oddalonych o 3 km Rudkach. Cztery lata młodsza Tereska nosiła siostrze czasem do Rudek obiad. Mama wspominała ciężką pracę na polu i w ogrodzie. Mówiła też z życzliwością o ludziach z Rudek, z którymi pracowała, o Niemcu, który mieszkał w pałacu Mańkowskich.
Uratowały ją niemieckie lekarstwa
Kiedy wojna się skończyła, Irenka miała 20 lat. Z jedną klasą przedwojennego gimnazjum, dostała bez problemu pracę najpierw w magistracie, potem w mleczarni. Ale zachorowała i to bardzo ciężko, na szkarlatynę. I nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie dwaj lekarze z Wielonka, bracia Perzowie. To oni w stodole pana Duchnickiego w Szczepankowie, znaleźli lekarstwa po Niemcach i zaordynowali je Irence. Przeżyła. Jej szkolny kolega, niestety, nie przeżył.
Amor wypuścił strzałę
W 1946 roku wrócił z niewoli niemieckiej Michał Leśny. Jego rodzice – Anna i Michał prowadzili w Ostrorogu niewielką restaurację. Na początku syn im pomagał. Zaczął też chodzić na próby chóru i do zespołu teatralnego, który w Ostrorogu powstał w przedwojennym domu katolickim. I tam zobaczył Irenę. W przedstawieniach grała główne role. Miała ciemne włosy, zielone oczy. Miał się zapytać znajomego: kim jest ta dziewczyna w niebieskiej sukience? I Amor wypuścił strzałę. I trafiła. Przystojny, elegancko ubrany, światowy kawaler grający i śpiewający, zrobił wrażenie na panience.
Motor, pies i raczki
Coraz częściej mieszkańcy ulicy Wronieckiej słyszeli warkot motoru syna właściciela restauracji i psa Mary, który biegł przed nim do ostatniego domu “na górce”. Najmłodsza siostra mamy – kilkuletnia Aleksandra, wspomina do dziś cukierki, które jej przyszły szwagier przynosił. Były to “raczki”, które pachniały papierosami.
O siostrze mamy czytaj TUTAJ
Ślub i wesele
Ślub brali 26 października 1948 roku w kościele w Ostrorogu. Świadkami byli ojcowie Michał i Wincenty. Wesele odbyło się w domu przy ulicy Wronieckiej. Młoda para szła z kościoła pieszo, prowadzona przez orkiestrę. Panna młoda miała piękną białą, długą sukienkę i stroik z długim welonem, który niosła kuzynka Kazia Kaszkowiak (w latach 60. uczyła matematyki w pleszewskim liceum).
O Tacie Michale czytaj TUTAJ
Piątka z ulicy Wronieckiej
A potem zaczęło się życie, razem z rodzicami i siostrami panny młodej w domu z ogrodem. Na świat kolejno przychodziły dzieci: Irena, Kazimierz, Teresa, Elżbieta, Alfreda. Wszystkie rodziły się w domu. Po urodzeniu Fredki Mama Irena ciężko chorowała. Wtedy dwie babcie – Anna i Józefka opiekowały się naszą piątką.
Mama, Tata i nasza piątka 17 maja 1959 roku
Wspomnienia mojej I Komunii św. w Ostrorogu
Poczytaj mi mamo!
Całe życie naszej Mamy toczyło się w domu i w rodzinie. Kiedy zaczęły się rodzić dzieci, przestała pracować zawodowo. Zajmowała się nami. Pamiętam, że kiedy karmiła młodszą siostrę, ja stałam z książeczką i prosiłam: przeczytaj mi mamo. I zawsze czytała i kupowała książki. Nie było imienin, urodzin, Bożego Narodzenia bez książki. Zawsze były one dodawane do innych upominków.
Agata i domek dla lalek
Pamiętam lalkę Agatę. Każdego roku, pod choinkę, dostawała nowy strój wydziergany lub uszyty przez Mamę. Był domek dla lalek zrobiony przez Tatę – stolarza, z mebelkami i uszytymi przez Mamę poduszkami i firankami.
Pół wieku służby przy kwiatkach
Inny obrazek. Oktawa Bożego Ciała – wszystkie córeczki w białych sukienkach sypią kwiatki, a synek niesie poduszkę z obrazkiem religijnym. Sukienki szyła Mama, ona też plotła wianki z chabrów na głowę, prała rajstopki, pomagała zbierać do koszyczków kwiatki. To ona, codziennie o 6.30 rano i o 18.00 wieczorem, szła z nami na procesję do kościoła. I została “panią opiekującą się dziewczynkami sypiącymi kwiatki” w parafii w Ostrorogu na 50 lat.
Niedziela na spacerach
Mama mojego dzieciństwa to osoba bardzo zapracowana, ale zawsze ładnie ubrana, uczesana. Pamiętam, jak w niedzielę po obiedzie, zgarniała naszą gromadkę, brała męża pod rękę i szliśmy na spacer. W lecie było to wyjście nad jezioro, wiosną, jesienią zaliczaliśmy cmentarz, las, okoliczne jeziorka. W zimie brało się sanki, łyżwy i szło na “żydowską górkę” lub na skute lodem jezioro
Swoje ambicje przelała na dzieci
Na pewno w dzieciństwie marzyła o tym, że będzie się uczyć w gimnazjum, liceum, a potem pójdzie do Poznania studiować. Wojna pokrzyżowała plany. W Ostrorogu tajnych kompletów nie było, za to była ciężka praca u Niemca na polu. Po wojnie było już za późno, przyszły dzieci… I to na nas mama przelała swoje ambicje. Cała piątka skończyła szkoły średnie, a troje wyższe studia. Był czas, kiedy ja już byłam w akademiku, brat jeszcze w internacie, siostra w Poznaniu na stancji a dwie najmłodsze w domu.
Mama łapała oczka, szyła torby
Trzeba było na to wszystko zapracować. Do pensji Taty, Mama dorabiała w domu jako repasantka, czyli osoba, która “łapała oczka w rajstopach i pończochach”. Kiedyś rajstopy nie były jednorazowe. Po prostu, lecące oczko się łapało. I to robiła moja mama. Szyła też torby, fartuchy jako chałupniczka. Na pewno odmawiała sobie wielu przyjemności.
Szyła i dziergała
Ostatnia kładła się spać, pierwsza wstawała, żeby zrobić Ojcu i nam śniadanie najpierw w domu a potem kanapki do szkoły. Wieczorami szyła i robiła sweterki na drutach. Zawsze byłyśmy ładnie ubrane. Kupowała kilka metrów tego samego materiału w geesowskim sklepie i szyła. Czasem pomagała jej ciocia Frania – siostra dziadka – krawcowa z Poznania. My z Dziunią miałyśmy sukienki odcięte w pasie.Ela z Fredką na karczku. Ale wszystkie z tego samego materiału.
Chciałam tak jak Mama
Jako najstarsza bywałam wyróżniana. Zdarzało się, że młodsi zostawali z babcią w domu, a my z Mamą szłyśmy na zabawę, posłuchać jak Tata grał w zespole na skrzypcach, na klarnecie. Czasem siedziałam z Babcią na widowni, kiedy Mama i Tata śpiewali lub występowali w przedstawieniach. Pamiętam, że chciałam występować tak jak Mama.
Zgodni ale i charakterni
Tworzyli z Tatą zgodne stadło, chociaż obaj byli charakterni. Jeździli na pielgrzymki, wycieczki, a kiedy byli już na emeryturze, wyjeżdżali z siostrą Elą w Tatry. Chodzili po górach, o których wcześniej tylko czytali w czasopiśmie “Poznaj swój kraj””, które podobnie jak “Poznaj Świat” prenumerowali i czytali.
Czarna sukienka i białe perełki
Kiedy miałam 18 lat poszłam na studia. Nigdy właściwie do domu nie wróciłam. Wpadałam na niedziele, w wakacje, na święta. Mama zawsze pakowała do torby to, co miała, wsuwała do kieszeni jakiś grosik. Kiedy odbierałam dyplom na absolutorium, była wzruszona. Pamiętam Mamę w czarnej sukience z białymi perełkami w uniwersyteckiej auli.
Zaczarowała wnuczkę
Potem sama zostałam Mamą. Pamiętam, jak rodzice przyjechali w styczniu 1976 roku zobaczyć swoją pierwszą wnuczkę. Mama ją zaczarowała. Płaczące do tej pory niemowlę, przy Mojej Mamie, przespało spokojnie całą noc.
Pozwoliła rozwinąć skrzydła
I tak mogłabym snuć w nieskończoność opowieść o Mamie, która wzorowo opiekowała się swoim o 14 lat starszym Mężem, a naszym Tatą. W dobrej kondycji dożył on 97 lat. O Mamie, która w każdej sytuacji stała po mojej stronie. O Mamie, która zawsze miała dla mnie krzepiące słowo, nigdy mnie nie oceniała, nie potępiała. O Mamie, która nie krytykowała moich życiowych wyborów. O Mamie, dzięki której rozwinęłam skrzydła.
Czekała na mój telefon
Do końca swoich dni była bardzo żywotna, aktywna, zainteresowana tym, co się dzieje w Polsce i na świecie. Bardzo się cieszyła, kiedy Ją odwiedzaliśmy. Czekała na nas, a kiedy wyjeżdżaliśmy, stała przy furtce i machała ręką. Wiem, że czekała na mój telefon, na znak, że żyję. Jeśli nie dzwoniłam, to Mama odzywała się zatroskana, co się dzieje. A ja z radością odbierałam telefon. I cieszyłam się, że mam Mamę.
Dzisiaj się przytulam do wspomnienia o Mamie
A Ona? Czy była szczęśliwa? Może w głębi serca żałowała, że “do Wameryki” nie pojechała. Ale cieszyłą się, że jej wnuczki podróżują po świecie. A jedna, to nawet w”Wameryce” ślub wzięła.
W listopadzie 2020 roku Mama odeszła. Z każdym dniem była coraz słabsza. Jeszcze zdążyłam Jej powiedzieć jak bardzo Ją kocham… Dzisiaj przytulam się do wspomnienia o Mamie.
Mama i ja