Z ojca na syna czyli kolejarska rodzina pleszewianki Danuty Klotzel – Kołtuniewskiej

Avatar photoIrena Kuczyńska3 lipca 202414min
czolo.jpg
Kolejarzem był dziadek Józef Sawada, ojciec Marian, najstarszy brat Władysław, chrzestny Marian Ogrodowicz. Na kolei pracowała też jego mama Janina - wylicza pleszewianka i zaczyna opowieść, która wpisuje się w nasze Rozmowy Po Kolei.

 

Kiedy odwiedzam mały biały domek przy Starym Targowisku, moja rozmówczyni pokazuje mi zdjęcia, książki, wycinki z gazet. Wie, że  interesują mnie ludzie związani z pleszewską kolejką. A wśród jej najbliższych aż 5 osób pracowało na kolei, w tym 4 w Pleszewie. Ot, kolejarska rodzina!

Czytaj:Stare dzieje Starego Targowiska

Dziadek konduktor, ofiarą wypadku

Naszą opowieść zaczniemy od dziadka Danuty, którego pleszewianka nie znała. Józef Sawada, konduktor kolejowy z Gniezna, zginął tragicznie po wypadku, któremu uległ na dworcu kolejowym w Kcyni. Podczas przetaczania składów na tamtejszej stacji, mężczyzna potknął się i upadł tak nieszczęśliwie, że nadjeżdżający wagon, zmiażdżył  mu nogę. Po opatrzeniu rany przewieziono go pociągiem do Gniezna, gdzie mimo starań lekarzy, zmarł pozostawiając na tym świecie wdowę oraz gromadkę dzieci – odnotował Rafał Wichniewicz w książce „Mroczne Gniezno”.

Napisali o tym w książkach

To samo wydarzenie szerzej opisał  Rafał Jurke w książce pt. „Kryminalne Gniezno”. W artykule „Wypadki” autor pisze, że Józef Sawada, zamieszkujący z rodziną w Gnieźnie przy ul. Lecha12, podczas służbowego pobytu w Kcyni, dostał się pod koła wagonu, który zmiażdżył mu lewą nogę poniżej kolana. Przewieziony do szpitala w Gnieźnie, tego samego dnia, zmarł.

Żona na skraju załamania

Kolejarza pochowano 11 października a już po 5 dniach gazety doniosły o kolejnym dramacie. Okazało się, że śmierć Sawady doprowadziła jego żonę na skraj załamania nerwowego. „Julianna Sawada … nie mogąc opędzić się dręczącym ją myślom o drogim zmarłym, postanowiła w końcu połączyć się z nim , nie bacząc na to, że pozostawia na łasce losu kilkoro dzieci”. Wdowa, chcąc pozbawić się życia, wypiła całą butelkę esencji octowej.

Uratowana

Powołując się na redaktora „Lecha. Gazety Gnieźnieńskiej” napisał, że „wijącą się z bólu, zawieziono do szpitala. (-) Jej stan był poważny”. Na szczęście Juliannę Sawadę, uratowano. Być może – jak pisze Rafał Jurke, zajęła się dziećmi, na pewno otrzymała wsparcie finansowe z utworzonego przez kolejarzy Funduszu Odpraw Pośmiertnych.

Rozkopała grób męża

Historia dziadków Danuty Klotzel – Kołtuniewskiej miała ciąg dalszy, opisany w książce”Mroczne Gniezno”. Rafał Wichniewicz pisze, że miesiąc później „pewnej listopadowej nocy Julianna Sawada udała się na grób męża na cmentarzu przy ulicy Witkowskiej. Mimo chłodu przebyła tam całą noc. (-) Pod wpływem rozstroju nerwowego rozkopała grób swego męża tak dalece, że odsłoniła do połowy trumnę, której jednak nie ruszyła. O godzinie 7 rano nieszczęsna wdowa wróciła do domu i udała się na spoczynek. Grabarz, przy rannym obchodzie, zastał rozkopany grób, obok którego znalazł łopatę, która jej służyła do makabrycznej pracy”.

Dziadek spisał swoje losy

W swoim rodzinnym archiwum pleszewianka przechowuje dwie książki, w których są wzmianki o nieszczęśliwym wypadku dziadka kolejarza i tragedii, jaką przeżywała babcia Julianna. Posiada też, spisaną przez dziadka, historię jego życia od urodzin w 1878 roku do roku 1919 – kiedy opuścił – jak pisze, szeregi powstańców wielkopolskich.

 Ojciec magazynier

Historia dziadka, pradziadka Józefa Sawady jest w rodzinie żywa. Ale pleszewską historię rodziny zaczął tworzyć jego syn Marian, który w 1950 roku wraz z żoną Wandą, sprowadził się do Pleszewa. Dostał pracę na kolei i 30 lat tam przepracował. Córka pamięta, że był zatrudniony w magazynie, gdzie kierownikiem był Kazimierz Garbarczyk. Pracował od 7.00 rano do 15.00. A mama, która też pracowała zawodowo, mówiła dzieciom, że „tata ma bardzo odpowiedzialną pracę na kolei i musi mieć spokój w domu”.

Marian Sawada
Marian Sawada w kuckach, maluje koledze buty farbką
Długie kitle i zapach śrub

Danusia lubiła iść do taty do pracy. Tam gdzie był magazyn, teraz jest parking. Pamięta pana Garbarczyka z jednej strony biurka, tatę z drugiej strony i „te długie kitle do ziemi i zapachy śrub, gwintów, części zamiennych potrzebnych do naprawy wagonów”. Dziewczynka lubiła po drodze zaglądać na dworzec, gdzie były kasy, poczekalnia.

Na dworcu

Ręczniki z nadrukiem PKP

Doskonale pamięta, że tata dostawał od firmy mundur, koszule, buty, ręczniki. Te ostatnie wisiały w domu i miały nadruki PKP. Mieli też kolejarze deputat węglowy oraz szwele (podkłady) na opał. No i bilety  darmowe i ze zniżką 80%. Oczywiście za okazaniem legitymacji.

Pokazał dzieciom morze

Z tymi biletami jest związana ciekawa historia. Dzięki tym biletom dzieci kolejarza po raz pierwszy zobaczyły ona morze. Żeby nam – mi i bratu – pokazać morze, tata zabrał nas pociągiem o 2.00 w nocy do Gdyni. Na tamtejszym dworcu było pomieszczenie dla pracowników i ich rodzin, gdzie można było się przespać w kolejowych łóżeczkach. Dokładnie je pamiętam. Kiedy się obudziliśmy, tata nas zaprowadził nad morze. Gdyby nie darmowe bilety, nie widzielibyśmy w dzieciństwie morza – opowiada Danusia i oczy jej się błyszczą.

Brat maszynista

W ślady ojca poszedł też najstarszy syn – Władysław, który 38 lat przepracował na kolejce, najpierw w warsztacie a potem jako maszynista. Wspominał go w swojej opowieści Antoni Moch, wspominała Krystyna Sierecka. Brat Danki doczekał na kolejce emerytury.

Pleszewscy kolejarze – w tle parowozownia, która jest Zajezdnią Kultury
Ciuchcia od środka

Chrzestny – nastawniczym

Kolejarzem był też jej chrzestny – Marian Ogrodowicz, który podarował chrześniaczce domek przy ulicy Stare Targowisko 2. Sawadowie mieszkali przy Wodnej 6, więc dla czwartego z kolei dziecka – śmieje się moja rozmówczyni, poproszono w kumy sąsiada. Ten, w przeciwieństwie do jej taty, chodził do pracy na zmiany. I po powrocie z nocki musiała być w domu cisza „bo Maryś śpi” – podkreślała jego mama Janina. „Maryś”  był nastawniczym przy ul. Targowej. Był też dyżurnym ruchu.

Mama chrzestnego sprzątała

Mama chrzestnego – pani Janina – sprzątała wagony i parowozownię. Chrześniaczka syna lubiła towarzyszyć sąsiadce, kiedy ta po południu szła do pracy. Pomagała jej. Pamiętam smród popielniczek, które pani Janka musiała czyścić. Pamiętam drewniane ławki w wagonikach, które stały na torowisku. Trzeba było pozamiatać, umyć – nie była to łatwa praca – wagoniki były brudne, bo dużo ludzi jeździło ciuchcią właściwie przez całą dobę – mówi Danka – wnuczka, córka, siostra i chrześniaczka kolejarzy.

I zamyka drzwiczki do wspomnień wspomnień o najbliższych. A ja dziękuję, że dla mnie je otworzyła. Wkrótce zaproszę Dankę na Rozmowę Po Kolei  „na kolei”.

Zdjęcia pleszewskich kolejarzy w latach 60. XX wieku – archiwum prywatne Danuty Klotzel – Kołtuniewskiej

 

Literatura
1. „Kryminalne Gniezno”  Rafał Jurke
2. „Mroczne Gniezno” Rafał Wichniewicz

Czytaj też:
Wspomnienia Elżbiety Garbarczyk – córki kolejarza z Pleszewa

Aldona Jańczak i jej dzieciństwo w cieniu kolejki wąskotorowej w Dobrzycy

Regina Staniek – kierownik pociągu, do dziś we śnie sprzedaje bilety

Krystyna i Zdzisław Siereccy – kolejarskie małżeństwo z Pleszewa

Kolejarze pleszewscy mieli swoją przychodnię

Antoni Moch i jego przygoda z kolejką, która trwa 45 lat

Historia pleszewskiej kolejki

Więcej tekstów o pleszewskiej kolejce TUTAJ

 

 

 

 


Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska