O pracach nad książką ks. Leszek Szkudlarek opowiedział mi późną jesienią ub. roku, kiedy kończył pisanie i myślał o promocji. Otrzymałam wtedy książkę w pdf i już wtedy postanowiłam, że będę ją promować w mediach, zwłaszcza, że autor to absolwent Liceum im. St. Staszica w Pleszewie a książka spodobała mi się od pierwszego zetknięcia z nią. Na blogu i w radio Centrum pojawiła się informacja. Zdradził mi też, że pracując nad obszerną monografią swojej rodzinnej miejscowości, zgromadził tak dużo informacji o społeczności żydowskiej, że wystarczyło na oddzielny tytuł. I tak powstała książka „Chocz Ziemia Obiecana?”.
Leszek Szkudlarek napisał książkę „Chocz Ziemia Obiecana?”
Sharon z Ameryki
Nikt się nie spodziewał, że na zaproszenie zareaguje pozytywnie tyle osób także spoza Chocza. Spotkanie autorskie odbywało się w Gminnym Ośrodku Kultury w Choczu, gdzie od marca 1940 do marca 1941 mieściło się getto, dla tych Żydów, których wojna w Choczu zastała. Wielu wyjechało z Polski wcześniej, w tym przodkowie Sharon Stern – potomkini chockiej rodziny Lewinów, którą ks. Leszek Szkudlarek – autor książki odszukał w Ameryce poprzez portal MyHeritage czyli Moje korzenie i zaprosił na promocję.
Nauczycielka historii
Wśród gości zaproszonych na scenę była też Zdzisława Flisińska – nauczycielka historii w chockiej postawówce w latach 1980 – 2000, która rozbudziła zainteresowania historyczne u autora książki. To do niej, co podkreślał i o czym pisze w książce ks. Leszek Szkudlarek, mieszkańcy Chocza przynosili stare zdjęcia i inne pamiątki.To ona poinformowała ks. Leszka o tym, że jeden z mieszkańców Chocza Leon Kozłowicz przechowuje u siebie żydowskie księgi modlitewne, znalezione podczas remontu domu w 1997 roku. Na spotkaniu był obecny nie tylko Leon Kozłowicz ale też księgi, z których 6 choczanin podarował księdzu i zostały one wyeksponowane na okolicznościowej wystawie. Do nich jeszcze wrócę.
Sala pełna gości
Pół godziny przed rozpoczęciem spotkania autorskiego, miejsca na widowni zaczęły się zapełniać. Przybywali nie tylko choczanie ale też mieszkańcy Pleszewa, Jarocina, Kalisza i nie tylko, zainteresowane historią. Byli bliscy księdza Leszka – rodzice, siostry, siostrzeńcy, koledzy z ławy szkolnej, powiat reprezentowała sekretarz Urszula Balicka, władze miasta sekretarz Magdalena Marciniak, przewodnicząca Rady Miejskiej Anna Kruk – Wróblewska, radni, dyrektor Muzeum Regionalnego w Pleszewie Adam Staszak, lokalni regionaliści wspomniana już Zdzisława Flisińska i Jan Woldański. W wejściu kupowano książki.
W tle rozbrzmiewała cudowna muzyka klezmerska w wykonaniu Duo Ruach czyli grającej na klarnecie Dorothei i na gitarze Bogusława Heggeduasów TUTAJ
Zaczęło się od Lipskiego
Spotkanie, ze swadą i profesjonalizmem prowadziła choczanka Lucyna Roszak. Obecni w sali GOK-u uczestnicy wydarzenia, jakiego dawno nie było w Choczu, mogli się dowiedzieć, gdzie autor szukał informacji o Żydach, których miał osiedlić w miasteczku infułat Kazimierz Lipski, który źródła ekonomicznych zysków upatrywał w osiedlaniu na swoich ziemiach protestanckich osadników tzw. Olędrów ale też Żydów. Nie było to proste, w przypadku Żydów, zwłaszcza, że był to czas po III rozbiorze Polski (1795) i zmieniało się prawo, o czym można przeczytać na stronie 16.
Najwięcej w roku 1811
Dotarł do nazwisk Starozakonnych, którzy znajdują się w spisie sporządzonym przez Urząd Municypalny Miasta Chocza w roku 1834 i w roku 1837 kiedy było ich w Choczu 51. Był to felczer, szewc, kramarz, garbarz, rzeźnik, rolnik i handlarz wełny. Na str. 36 czytamy, że w latach 1803 – 1939 mieszkało w Choczu w sumie 450 osób społeczności żydowskiej. Najwięcej – 90 osób wyznania mojżeszowego odnotowano w roku 1811, co stanowiło prawie 10 procent wszystkich mieszkańców.
Geszefty duże i małe
Autor książki pisze o chockich geszeftach ( niem. interesach, sklepach) (str. 38), których prowadzenie było obwarowane licznymi przepisami a za ich złamanie groziły dotkliwe kary. I tak oprócz wspomnianych wyżej zajęć/zawodów pisze on o licznych sukiennikach, zaś wg przekazów przędzalnia do wełny czesanej w do 1853 roku znajdowała się na Piaskach. W 1864 roku Na Oleścu tartak prowadził Aron Bachrach, Kalma Chrzanowski w latach 1916/19 handlował towarami kolonialnymi, Cywja Edelsburg prowadziła w Oleścu sklep spożywczy a jej syn Fiszel sprzedawał bławaty. Lepsze gatunki materiałów miał w swoim sklepie w Rynku A. Kott, Kluczkowski sprzedawał materiały żelazne. Jakubowicz – rzeźnik rytualny miał swój geszefcik przy Łukasińskiego – niedaleko GOK-u. Ks. Leszek mówił, że po każdym uboju musiał biec do Prosny myć ręce. W zimie wyrąbywał przeręblę. Był pobożny i znał Talmud.
Archiwa, internet
Na pytanie, jak zdobył tyle informacji, że wystarczyło ich 150 – stronicową książkę, ks. Leszek zdradził, że szukał po archiwach, gdzie wiele z nich było w języku rosyjskich, z czym sobie poradził bo, uczył się języka u dobrej nauczycielki – tu wspomniał moje nazwisko. Czyli moja praca miała sens! Wzruszyłam się… Szperał w internecie np. w poszukiwaniu informacji o córce Lajby (Lucjana) Jareckiego pisał nawet do zarządców cmentarza w mieście Victoria w Kanadzie. Jareccy byli właścicielami gospodarstwa leśnego w Oleścu gdzie mieszkali w dworku myśliwskim. Dzisiaj po niem nie ma śladu. Pozostały dokumenty.
Piłsudski był w Oleścu
Ich potomkowie odnalezieni w Kanadzie potwierdzają, że gościem ich dziadka w Oleścu był trzykrotnie Józef Piłsudski – miłośnik łowiectwa. Lajba miał dwa majątki w Łaszkowie i w Oleścu, które zakupił po I wojnie, jako pierwszy w okolicy Chocza jeździł autem ai zbudował między majątkami linię telefoniczną. W Łaszkowie pobudował młyn i elektrownię… Wybuch wojny zastał ich w Łaszkowie… Uciekli… Ich tragiczne wojenne losy opisane są w książce. Z pożogi wojennej ocaleli. W Palestynie w 1944 roku rozpoznał ich Stanisław Urbaniak z Nowego Oleśca który z Armią Andersa dotarł do Iranu i Palestyny. O czym poinformowała autora książki Zdzisława Flisińska.
Podatek za strój
Choccy Żydzi należeli do Gminy Żydowskiej w Stawiszynie ale dom modlitwy mieli też w Choczu. O tym, co było koszerne, o kuczkach, szabacie, strojach, zwyczajach i życiu religijnym opowiadał na promocji autor książki, podkreślając, że choccy Żydzi często asymilowali się z Polakami, bo za przywdziewanie tradycyjnego stroju, trzeba było płacić podatek. Zdarzały się też przypadki przechodzenia na wiarę katolicką.
Tu było getto
Jak już wyżej wspomniałam, chocki GOK mieści się w dawnej remizie strażackiej, gdzie w marcu 1940 roku hitlerowcu urządzili getto dla 44 chockich Żydów. Już po wybuchu wojny skonfiskowano im mienie i wywieziono do Kalisza do obozu przejściowego, gdzie mieli czekać na deportację do Generalnego Gubernatorstwa. Z powodu komplikacji – co podkreślał ks. Leszek chockich Żydów odesłano do Chocza do getta, które było pierwszym na terenie województwa kaliskiego. Zamknięto tu 39 osób, w tym Polkę, która wyszła za Żyda, który przeszedł na katolicyzm oraz ich dzieci.
Nastała cisza
Ksiądz podkreślał, że w 1939 roku nagle żydowskie domy opustoszały, nie było już sklepów, które splądrowano, zamilkły modły obwieszczające szabat. 1 marca 1941 Żydzi zostali wywiezieni wojskową ciężarówką i furmankami do getta w Koźminie, dokąd zwieziono Żydów z powiatu pleszewskiego, kaliskiego, ostrowskiego – 2500 – 2900 osób. Wielu z nich trafiło do obozu koncentracyjnego w Chełmnie nad Nerem. Autor książki dotarł do wielu nazwisk ofiar Holocaustu – ich nazwiska znajdziemy w książce na str. 90.
Perla dziewczyna ze zdjęcia
Znajdziemy też w niej nazwisko Perli Jakubowicz – 17 – letniej choczanki, która zmarła w getcie. Ks. Leszek po raz pierwszy spotkał się z Perlą – jak mówił, czytając artykuł Zdzisławy Flisińskiej o starszych braciach w wierze w parafialnej gazetce „Echo”. Odnalazł jej świadectwo zgonu i dzięki portalowi MyHeritage mógł odtworzyć jej 17 – letnie życie. Podczas spotkania, dzięki płatnej usłudze portalu, zebrani mieli możliwość poznania życia Perli „która o sobie mówiła”. A wizerunek dziewczyny udostępniła mu nauczycielka, która miała w swoich zbiorach zdjęcie uczniów chockiej szkoły z lat 30. Była na nim Perla oraz inne żydowskie dzieci.
Ten sam korytarz
Oddzielny rozdział ks. Leszek Szkudlarek poświęca rodzinie fotografa Lewina, którego potomkini Sharon przybyła na spotkanie w Choczu. I co ciekawe, zanim w 1935 roku Lewinowie udali się w podróż za ocean do Argentyny, mieszkali w Rynku, w tym samym domku, gdzie autor książki spędził 16 pierwszych lat swego życia. Podczas spotkania wspominał korytarz, podówczas pełen szpar w podłodze a „na końcu zdezelowane schody wiodące do mansardy po lewej i na strych po prawej stronie”. Mówił, że dopiero dziś sobie uświadamia, że w czasach jego dzieciństwa, korytarz łączący dwie kamienice, mógł wyglądać tak samo, jak w chwili, kiedy je opuszczał fotograf z rodziną, czyli 30 lat przed jego urodzeniem.
Sharon chroni pamięć
O tym, jak się potoczyły ich losy na obczyźnie autor książki dowiedział się od Sharon Stern – wnuczki urodzonej w Choczu Tauby Edelsburg zd. Lewin. Dowiedziawszy się, że ktoś wskrzesza pamięć o jej przodkach z Chocza, zareagowała entuzjastycznie i zaoferowała pomoc. Była w Polsce dwukrotnie m.in. w 2018 roku na Międzynarodowej Konferencji Genealogii Żydowskiej w Warszawie. Kilka dni temu przyjechała do Chocza, żeby – jak mówiła, poznać miejsce urodzenia babci.
Dwojra nie wyjechała
Historię jej przodków opisał ks. Leszek w książce, gdzie znajdziemy też zięcia małżonków Josefa i Dwojry ze Szlamiaków, którzy mieli siedmioro dzieci. Nie wiadomo, kiedy przybyli do Chocza, ale dzięki zamiłowaniu ich syna Dawida do fotografii, możemy ich wizerunki oglądać. Wiemy, że Josef był kantorem czyli śpiewakiem w synagodze. Po śmierci męża w 1911 roku Dwojra wraz z córką Taube mieszkała w Szczekocinach, gdzie utrzymywała się z fotografowania. Kiedy młodzi wyruszyli do Ameryki, Dwojra wróciła do Chocza, gdzie dopadła ją śmierć.
Sharon wnuczka Tauby
Babcia Sharon – Tauba urodziła się w Choczu w 1904, w 1927 roku wyszła za mąż za Mejlecha Maxa Edelsburga, który podobnie jak szwagier Dawid Lewin zajmował się fotografią. Matka Mejlecha prowadziła w Oleścu sklep spożywczy. 5 czerwca 1935 roku Mejlech, Tauba i córeczka Rachela wsiedli w Gdyni na starek „Kościuszko” i wyruszyli do Ameryki. Po 11 dniach – co czytamy w książce, zawinęli do Nowego Jorku a osiedlili się w Sumter w Karolinie. Rachela wyjdzie za mąż za Abrahama Sterna – ojca Sharon, która przyjechała do Chocza na promocję książki. Oprócz niej Sternowie mieli jeszcze Donny i Nata.
Kultywują pamięć
Sharon zapewniała, że była emocjonalnie związana ze swoimi dziadkami Taubą i Mejlechem ale oni o życiu, które zostawili w Polsce, nie mówili. A kiedy w niej dojrzała ciekawość historyczna, było już za późno. Ale to ona jest, na wspomnianym już portalu MyHeritage, administratorką drzewa rodziny Lewinów i to dzięki niej ks. Leszek zdobył tyle informacji do swojej książki. Ale to dzięki niemu ona miała możliwość poznać miejsca, w których przyszli na świat jej dziadkowie i reszta licznej rodziny. Była bardzo wzruszona i szczęśliwa. Mówiła, że potomkowie polskich Żydów bardzo kultywują pamięć o przodkach i budują drzewa genealogiczne. Tłumaczem był siostrzeniec księdza Marek biegle władający językiem angielskim.
Milczące księgi modlitw
Po chockich Żydach – starszych braciach w wierze, zostało w Choczu niewiele – wielu z nich żyło bardzo skromnie w wynajętych mieszkaniach. W pamięci starszych choczan pozostał dom wybudowany na początku XX wieku przez Emmę i Samuela Neumannów, którzy mieszkali tam do 1939 roku. W 1997 r dom rozebrano. Czasem podczas remontów choczanie znajdują drobne przedmioty jak te milczące modlitewniki znalezione w domu przy Kościuszki 22 pod belkami. W domu tym mieszkał piekarz Andrzej Podziemski – „trzykrotny małżonek i 17 – krotny ojciec”. U niego choccy Żydzi wynajmowali mieszkanie. Od jednego z synów Przyziemskiego Antoni Kozłowicz – ojciec pana Leona kupił połowę domu, w którym odnaleziono 6 ksiąg.
Pawie pióro
Ksiądz Leszek uważa, że mogą mieć nawet 200 lat , pomiędzy kartkami w doskonałym stanie zachowało się pawie pióro, winnej zasuszone liście drzewa oliwki. Na wewnętrznych okładkach są odręczne notatki w języku polskim i jidysz. Sześć ksiąg choczanin podarował księdzu i można było je oglądać na scenie. Jedną „Psalmy Dawida” pan Leon sobie zostawił. Autor książki zapewnia, że docelowo trafią one, razem z szkolnymi zdjęciami z lat 30. gdzie są wizerunki żydowskich dzieci, do któregoś z muzeów.
Kupić i przeczytać
Niezwykła książka pełna zdjęć i nazwisk znalezionych w archiwach, dokumentów, liczy 150 stron. Napisana przez księdza piękną polszczyzną odkrywa dla wielu, przeszłość nieznaną. Wypełnia lukę, upamiętnia ludzi, którzy współtworzyli przez wiele lat dzieje Chocza, byli sąsiadami, kolegami ze szkoły. Warto ją kupić, ale też przeczytać – podkreślała prowadząca spotkanie Lucyna Roszak. Podczas promocji muzykę klezmerską grał zespół Duo Ruach.TUTAJ
Zanurzyć się w historię
Po części oficjalnej był czas na gratulacje dla autora, który przez długi czas wpisywał na pierwszej stronie książki dedykacje. W kolejce ustawili się choczanie – bliscy księdza, koledzy ze szkoły w Choczu ale też osoby, które przyjechały do Chocza żeby zanurzyć się w historię, posłuchać o tych, którzy żyli, pracowali, kochali a po 1939 roku nagle zniknęli i przez długi czas nikt o nich nie wspominał.
Promocja przejdzie do historii
Książka „Chocz Ziemia Obiecana?” Historia społeczności żydowskiej jest chyba pierwszą i jak dotąd jedyną w powiecie pleszewskim. I napisał ją katolicki ksiądz ze zgromadzenia ojców kamilianów. Promocja książki była wydarzeniem kulturalnym i społecznym ale też towarzyskim i rodzinnym. Okazją do spotkania ponad podziałami w tym przedwyborczym czasie. Był bankiet, kawa, ciasto przygotowane przez KGW Chocz.
Było też dużo zwyczajnej ludzkiej życzliwości. I podziękowania głównego bohatera uroczystości złożone wszystkim, którzy uroczystość pomogli przygotować. Na pewno zostanie zapisane w dziejach miasta Chocza.
Kto chciałby nabyć książkę, może ją zamówić bezpośrednio u autora (mail: szkudlarek.publikacja@interia.pl.). Egzemplarze są dostępne również w chockich kwiaciarniach „Zielony Zakątek” (plac 1 Maja 43) i „Magnolia” (Rynek 22).