Historyczne zdjęcie kolejki skopiowane z profilu z profilu Towarzystwa Miłośników Ziemi Dobrzyckiej, spowodowało lawinę komentarzy. W związku z tym postanowiłam temat podrążyć
Osobą, która rozpoznała swojego tatę. na historycznym zdjęciu kolejki, była pani Małgorzata. Chętnie opowiedziała mi o tacie, który całe życie zawodowe związał z pleszewską kolejką.
Przybył do Pleszewa na staż w 1968 roku z dyplomem ukończenia technikum kolejowego w Ostrowie Wlkp. I stąd odchodził na emeryturę. Pani Małgosia mówi, że życie nie tylko taty ale całej rodziny kręciło się wokół kolejki.
Pierwszym miejscem pracy była parowozownia – mieściła się tam, gdzie dzisiaj jest Zajezdnia Kultury – podkreśla pani Małgorzata. Potem była dwa lata zasadniczej służby wojskowej i powrót pana Mariana do Pleszewa, na kolejkę.
To w pracy pan Marian poznał przyszłą żonę – pleszewiankę Mirosławę Szlachciak, która też pracowała na kolei – w kasie towarowej. Ta była zlokalizowana w budynku głównym dworca, tam gdzie teraz jest biblioteka.
Żona pana Mariana pracowała zawodowo jeszcze tylko dwa lata, dopóki nie przyszła na świat córka. Potem, już tylko tata na całą rodzinę pracował – podkreśla pani Małgorzata.
Bycie żoną czy córką kolejarza nie było łatwe, szczególnie kiedy ten prowadził pociąg. Praca była na zmiany, czasem pomiędzy zmianami kolejarz nie wracał do domu, tylko spał w noclegowni, która była zlokalizowana gdzieś w okolicach parowozowni. Tak to pamięta córka pana Mariana.
A nocek tata brał dużo, zwłaszcza, że Aniołowie zaczęli się budować a kredytów, wtedy w latach 80., się nie brało. Tata był gościem w domu, przychodził i wychodził, za pracę „na nockach” był dodatek – mówi córka.
Dodać trzeba, że jeszcze w latach 70. i 80. ciuchcia kursowała z Pleszewa do Krotoszyna kilka razy dziennie a do Kowalewa na każdy pociąg, który się na stacji głównej, zatrzymywał. Kursów więc było dużo.
W pani Magdzie nadal można rozpoznać dziecko kolejarza, chociaż, jak mówi, rzadko w dzieciństwie jeździła kolejką. Tylko czasem tata wsadzał ją i brata do pociągu i „przewoził ich” tzn. jechał kawałek ciuchcią i się cofał.
Do Krotoszyna może raz jechała? Ale wie, że lokomotywa na zdjęciu, to jest PX-28. Obsługiwały ją dwie osoby, maszynista i palacz.
W 1986 roku Marian Anioł został brygadzistą na warsztatach i przestał jeździć. Pracował na kolei do 1991 roku, czyli do likwidacji warsztatów. Wtedy nastąpiła redukcja etatów i pan Marian przeszedł na zasiłek przedemerytalny.
Z pracą taty na kolei wiązały się pewne przywileje – mówi pani Małgosia. Po pierwsze bilety kolejowe darmowe i ulgowe, po drugie – bardzo bogate paczki na Boże Narodzenie, po trzecie wczasy kolejowe w wagonach w Mikołajkach, w Rucianem Nidzie.
Zostały legitymacje, dyplomy, trochę zdjęć. Czapka gdzieś przepadła – mówi pani Małgosia i dodaje, że z kolei tata przyniósł starą lampę, którą już na emeryturze, przerobił na skrzynkę na listy.
Tego zdjęcia z tatą w lokomotywie na trasie z Dobrzycy do Izbiczna z czerwca 1980 roku, dzieci pana Anioła nie znały. Dlatego tak się wzruszyła nie tylko córka ale i syn.
O tym, że dzieci pana Mariana żyły pracą ojca, świadczyć może fakt, że znały jego współpracowników: panią Halinę Kłopocką z kasy biletowej, która była czynna całą dobę, panią Urszulę Kunert z kasy biletowej, pana Pawła Piórka, Andrzeja Rusieckiego, Antoniego Mocha, Eugeniusza Grabowskiego, który też był maszynistą.
I teraz płynnie przechodzę do Piotra Grabowskiego, który pod zdjęciem zamieścił komentarz A mój dziadek był kierownikiem pociągu a potem dyżurnym ruchu. Zdjęcie dziadka w kolejce, przysłane przez wnuka, zamieszczam niżej.
Podczas rozmowy z Piotrem, wychodzi na jaw, że nie tylko dziadek Kazimierz Będziech pracował na kolei jako kierownik pociągu i jako dyżurny ruchu na stacji Pleszew wąskotorowy w Kowalewie.
Kolejarzem był też ojciec Piotrka – Eugeniusz, który pracował razem z przyszłym teściem jako mechanik i jako maszynista na ciuchci. Jednak rodzice Piotra poznali się na zabawie w Fabianowie. Ale pewnie dojechali tam ciuchcią.
Piotrek ma dużo wspomnień związanych z kolejką, zwłaszcza, że Grabowscy mieszkali w Kowalewie na osiedlu, blisko torów. Z domu było widać kolejkę.
Zdarzało się, że kiedy Piotr wracał ze szkoły w Pleszewie do domu, kolejka zatrzymywała się na nieformalnym przystanku na osiedlu i można było wysiąść. Oczywiście nie tylko on wysiadał.
A z taty kolejarza i dziadka kolejarza był dumny już w przedszkolu. Zwłaszcza z ich mundurów. Zaś czapki kolejarskiej używał, kiedy pracował jako DJ i intonował piosenki o pociągach.
Dziadek Kazimierz pracował na kolei do 1980 roku i przeszedł na emeryturę. Piotr chodził czasem z dziadkiem na stację wąskotorówki w Kowalewie. Pamięta dyżurkę, gdzie siedzieli kolejarze, pamięta nastawnię z „wajhami” do przestawiania semafora.
Mówi, że obsługę pociągu zwykle stanowiły trzy osoby: kierownik pociągu, który sprzedawał lub kasował bilety, był maszynista i palacz.
Ojciec Piotra Eugeniusz Grabowski pracował w zawodzie do 100 – lecia kolei i skorzystał z wcześniejszej emerytury.
Piotr Grabowski, podobnie jak pani Małgosia, wspomina darmowe przejazdy, paczki, wycieczki, wczasy kolejowe, przeciągły gwizd kolejki na przejeździe. Przechowuje też swoją legitymację uprawniającą do darmowych lub ulgowych przejazdów.
Czytaj też: Historia pleszewskiej ciuchci
Potencjał Pleszewa tkwi w kolejce wąskotorowej
Przeczytajcie też o historii pociągu, który skradł moje serce TUTAJ
ZDJĘCIA Z JUBILEUSZU 100 – LECIA KOLEJKI z archiwum pani Małgosi i Piotra