Wspomnienia z ławy szkolnej w Szkole Podstawowej w Ostrorogu

Avatar photoIrena Kuczyńska1 września 202411min
Foto-Marek-Nowakowski-1.jpg
Fartuszki z podszewki, ławki z kałamarzami, palce uwalane atramentem, toalety na podwórku, piece w klasach, gimnastyka na korytarzach - tak wyglądała szkoła  na przełomie lat 50. i 60.

W latach 50. XX wieku były w Ostrorogu dwa budynki szkolne, jeden przy ul. Poznańskiej i drugi przy ul. Wronieckiej. Teraz dawna szkoła przy Poznańskiej została przerobiona na mieszkania, natomiast ta przy Wronieckiej, po wybudowaniu nowej szkoły, popada w ruinę.
Była ośla ławka
Kiedy w 1956 roku rozpoczynałam naukę w szkole podstawowej, klasa I i II uczyły się w budynku przy ul. Poznańskiej. Była tam jedna duża izba lekcyjna, gdzie od rana uczyły się dzieci klasy II, a kiedy one skończyły zajęcia, które prowadziła pani Anna Szymańska, miejsca w ławkach zajmowali pierwszoklasiści. Lekcje z nami też miała pani Szymańska. Była żoną kierownika szkoły – mieszkali w drugiej części budynku. Wystarczyło przejść korytarz i pani nauczycielka już była w klasie.  Lekcje zaczynały się od piosenki „Czas do pracy  czas, Polska wzywa nas”. Wszystkie przedmioty prowadziła jedna pani. Czasem w ostatniej ławce, zwanej ”oślą” siedzieli tzw. aresztanci, czyli uczniowie klasy II, którzy nie odrobili lekcji albo nie nauczyli się np. czytać  i siedzieli tak długo, dopóki pani nie stwierdziła, że już wszystko nadrobili i nie puściła ich do domu.
Pieszko do szkoły
Oczywiście nikt do szkoły dzieci nie odprowadzał, mimo iż niektóre miały do przejścia  nawet kilka kilometrów. Drogi były bezpieczne, samochodów mało, czasem tych z Kluczewa ktoś podwiózł furmanką, jeśli akurat jechał z Ostroroga. Był elementarz Jana Falskiego, była czarno – biała książka do matematyki,  były zeszyty, blok do rysowania, kredki, papier kolorowy.
Szkoła mała, dzieci dużo
Trzecioklasiści przechodzili do szkoły przy Wronieckiej, która wyglądała tak jak na zdjęciu wyżej (archiwum Marka Nowakowskiego). Prawdopodobnie chodziliśmy na drugą zmianę, bo szkoła była mała a dzieci dużo. Do budynku przy ul. Wronieckiej wchodziło się od podwórka. Pamiętam, że na parterze były trzy sale, na piętrze sala i świetlica, przez którą przechodził kierownik do kancelarii i nauczyciele do pokoju nauczycielskiego.
Kałamarze z atramentem
W pokoju nauczycielskim na poddaszu były szafy z przyborami do fizyki i chemii, które nauczyciel przynosił do klasy, żeby pokazać doświadczenie. W świetlicy był wydzielony kawałek na bibliotekę, gdzie stały książki owinięte szarym papierem. W świetlicy raz w miesiącu pan z Poznania wyświetlał filmy. W klasach wisiały wielkie portrety Adama Mickiewicza, Marii Curie – Skłodowskiej, godło państwowe, stały ławki z dziurą na kałamarz z atramentem (długopisy pojawiły się jak byliśmy w klasie VII i nie były ogólnodostępne).
Miska i dzbanek z wodą
W starszych klasach niektórzy mieli już wieczne pióro czyli takie, do którego nabierało się atrament, który wystarczał na kilka stron pisania. Przez ten atrament wszyscy mieli granatowe palce. A zeszyty  były z bibułą, która wchłaniała z kartek nadmiar atramentu. W klasie była tablica, dzbanek z wodą i miska. Ale nie pamiętam, żeby ktoś mył ręce. Wodociągu oczywiście nie było, podobnie jak nie  było toalety.
Ubikacje na podwórku

Ubikacje były na dworze, na podwórku, gdzie wszyscy wychodzili na przerwę. W klasach były też piece. To przy nich grzali się koledzy, którzy w zimie przychodzili do szkoły pieszo z Kluczewa, a potem do klasy VI i VII z Wielonka i Zapustu. Nie było też w szkole sali gimnastycznej. Wychowanie fizyczne odbywało się latem na boisku, w zimie w klasie, gdzie odsuwało się ławki i wstawiało np. kozła, przez który trzeba było skakać.

Szkoła od poniedziałku do soboty
Zdjęcie powyżej przedstawia klasę VI  w roku 1962 z wychowawczynią Marią Kaźmierczak – Szymaś, która właśnie się z nami żegnała. Dziewczynki mają na sobie  fartuszki z granatowej podszewki z białym kołnierzykiem. Chłopcy są ubrani w swetry, koszule, kamizelki. Podczas przerw wszyscy  byli aktywni. Dziewczyny skakały na skakance, grały w klasy, chłopacy gonili się,  grali w ,,dwa ognie” albo w zbijaka. Nasze podręczniki były czarno – białe, tylko w pierwszej klasie był kolorowy elementarz, potem już do VII klasy wszystko bez koloru. Na drugie śniadanie do szkoły przynosiliśmy kanapki owinięte papierem śniadaniowym, często używanym wielokrotnie. Zdarzały się kanapki owinięte w gazetę… No i najważniejsze, do szkoły chodziło się od poniedziałku do soboty.
Nauczyciel był wyrocznią
W roku 1963, kiedy kończyłam szkołę podstawową, telewizory były rzadkością a program był nadawany kilka godzin dziennie, od 16.00, oprócz poniedziałku. Dzieciaki ganiały całe dnie po świeżym powietrzu, rodziny były liczne, nikt nie miał własnego pokoju, trzeba  było miejsce przy stole dzielić z rodzeństwem. Nie wszystkim chciało się uczyć ale nauczyciel był autorytetem. W czasach, kiedy nie było internetu, nie w każdym domu były książki, nauczyciel był dla wielu uczniów jedyną osobą, która przekazywała wiedzę o świecie. Nauczycielka była wyrocznią mody i elegancji.
„Krzyżacy” w kinie w Szamotułach
A film ,,Krzyżacy”, który oglądaliśmy w Szamotułach w kinie (pewnie jechaliśmy tam pociągiem ,,jaśkiem”) jako uczniowie klasy IV, pamiętam do dziś. Scenę uratowania Zbyszka przez Danuśkę odgrywaliśmy potem w klasie. I jeszcze te naoliwione podłogi. Biada temu, kto się przewrócił. Był cały w oliwie. A że pralki elektryczne też były rzadkością, mamy prały w rękach w szarym mydle te nasze brudne ciuszki, bo proszek ,,ixi” wszedł dopiero na rynek w latach 70.
Głowy pełne marzeń
j czas szkolny (1956 – 1963) przypadł na okres ,,małej stabilizacji Gomułki”, kiedy marzeniem było mieszkanie w bloku i samochód ,,syrenka”. Wszystko było przesiąknięte propagandą  o wyższości ustroju socjalistycznego nad kapitalistycznym. Ale wtedy nie bardzo zdawaliśmy sobie sprawę z tego.
Mieliśmy po 14 lat i głowy pełne marzeń. Nasza podstawówka kończyła się na VII klasie. Na zdjęciu niżej absolwenci dwóch klas, bo doszli do nas koledzy ze szkoły w Wielonku, gdzie  było VI oddziałów.
Spotkanie
Niektórzy z nas zostali w Ostrorogu, tu założyli rodziny, zbudowali domy. Niektórzy (jak ja) wyjechali w świat szukać lepszego losu. Ale każdy powrót do Ostroroga jest okazją do wspomnień, spotkań z kolegami, ostatnio najczęściej na cmentarzu.
Chociaż 7 lat temu we wrześniu zorganizowaliśmy spotkanie po latach.
Fotorelacja ze zjazdu TUTAJ
AKTUALIZACJA 2024 – Po zjeździe kilkoro kolegów z naszego rocznika pożegnaliśmy. Odszedł też nasz wychowawca Szczepan Nowakowski

Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska