W świecie rzeźb, płaskorzeźb i czekanek Henryka Galona

Irena Kuczyńska18 lutego 202414min
Niezwykła galeria znajduje się w Pleszewie starej kamienicy przy ul. Poznańskiej 45. Po kręconych schodach starej kamienicy, o której Henryk Galon mówi, że może mieć nawet 200 lat, wspinam się na piętro.
6.-Na-strychu.jpg

 

Zaraz po przekroczeniu progu, rzucają mi się w oczy rzeźby i płaskorzeźby. A jedna nawet na mnie patrzy ze ściany.

W przedpokoju
Galeria sztuki w mieszkaniu

Dalej jest jeszcze ciekawiej. Wszystkie ściany w salonie zdobią wykute w miedzianej blasze czekanki. Tak Henryk Galon  nazywa swoje rękodzieła, o których za chwilę napiszę więcej i dokładniej. Oprócz czekanek są też obrazy autorstwa Magdaleny – córki pana Henryka. W rogach pokoju lampy –  też je sam zrobiłem – podkreśla gospodarz tego niezwykłego mieszkania.

Henryk Galon – płaskorzeźby
Galeria na schodach

Zanim usiądziemy, żeby porozmawiać o pasjach pleszewianina, podglądam klatkę schodową, która prowadzi na poddasze. Po obu stronach – prace gospodarza – czekanki z blachy i rzeźby oraz płaskorzeźby z drewna. No to się wspinamy i podziwiamy, a właściwie to  ja podziwiam a Henryk opowiada. Takiej niezwykłej galerii jeszcze nie zwiedzałam.

Rzeźby i blachy z historią

Z poddasza prowadzą kolejne schody, na których stoją rzeźby. Wygląda to niesamowicie. Chociaż schody są ślepe i służą do eksponowania rzeźb. Artysta, nie waham się użyć tego słowa, o każdej opowiada.

Z rzeźbą Henryka Galona, z czekankami i obrazem Magdaleny w tle

Z każdą pracą łączy się jakieś wydarzenie z życia. Na sztaludze stoi obraz namalowany przez Magdalenę. Jak kolorowy kwiat pomiędzy brązowymi i beżowymi rzeźbami i czekankami.

Henryk Galon – rzeźby
Salon kominkowy

Oszklone drzwi prowadzą do pokoju kominkowego. Naprawdę jest tu kominek, w którym  można palić. Na nim stoi wyrzeźbiony strażnik. W pokoju jest stara drewniana szafoniera, fotel, okrągły stolik, tapczan. A za kominkiem – biblioteka i miejsce do pracy. Uroku poddaszu dodają belki… Na podłodze dywanik – Henryk mówi, że tkali go razem z Magdaleną.

Salon kominkowy na poddaszu – dywan utkany ręcznie przez Henryka i Magdalenę – córkę
Poddasze z duszą

Nie chce się stąd wychodzić. Chciałoby się usiąść w czerwonym fotelu, sięgnąć po którąś ze starych książek w bibliotece i pogrążyć się w lekturze albo w zadumie. Okienka poddasza wychodzą na ulicę Poznańską, ale jest tu cicho. Trochę skrzypi podłoga ale znaczy to, że stary dom żyje.

Stary dom żyje i fascynuje
Biblioteka
Kaganek oświaty – wykonany po objęciu teki ministra edukacji przez Przemysława Czarnka
Wywalczona własność

Po wywalczeniu mieszkania, które opuścili poprzedni lokatorzy, trzeba było w pomieszczeniach wszystko naprawiać i remontować. Wiele z tych  tych prac  gospodarz wykonywał sam. Nauczył mnie pracy dziadek Wawrzyniec Walkowiak, który był kołodziejem. Trwało to prawie 6 lat – podkreśla Henryk Galon. I już na dole przy herbatce opowie mi historię rodzinnej nieruchomości.

Henryk Galon z drzewem genealogicznym rodziny Pinieckich – lata 60. XX w – do nich należała nieruchomość przy Poznańskiej 45
Był jeszcze jeden dom

Po ślubie w 1966  roku zamieszkali z żoną w małym domku po jej rodzicach Pinieckich w ogrodzie przy ul. Poznańskiej 35. Stał on mniej więcej tu, gdzie dzisiaj znajdują się garaże przy ul. Modrzewskiego – blisko tego przejścia do domu, w którym teraz mieszka – od ul. Poznańskiej.

Teraz są garaże

Kiedyś, jeszcze po wojnie, od domów przy Poznańskiej, do samego Spomaszu ciągnęły się ogrody. Stopniowo je “obcinano”, częściowo wykupywano od właścicieli. Budowano bloki – tak w latach 70.  powstało osiedle Reja z blokiem Modrzewskiego. Ale kolejne grunty były potrzebne pod garaże. Między innymi pod ich domkiem i ogródkiem. Henryk Galon do dziś pamięta, jak niszczono sad i rozbierano domek.

20 lat w bloku i powrót na swoje

Na szczęście udało się załatwić mieszkanie w bloku przy Reja (wtedy PPR-u) pod 6. na trzecim piętrze. Po 20 latach Galonowie  wywalczyli prawo do mieszkania w głównym domu, który należał do rodziny żony pana Henryka od 1924 roku. To tam, przy Poznańskiej 45, w dużej starej kamienicy, na pięterku znajduje się mieszkanie pełne rzeźb, obrazów, czekanek.

Hinduskie figurki
Klepanki czy czekanki?

No właśnie, Henryk tak  nazywa te swoje obrazy w metalu. Mówi, że nazwę zapożyczył z książki o gruzińskiej sztuce, gdzie zafascynowały go “wyklepane blachy” . Zaczął kuć/klepać około 2000 roku, kiedy już był na emeryturze i miał więcej czasu. Bo rzeźbił w drewnie lipowym wcześniej, już w latach 90. najchętniej na działce, bo wtedy jeszcze mieszkał w bloku. Były to hinduskie figurki kopiowane ze zdjęć.

Twarze chilijskich kobiet

Jeśli chodzi o czekanki, to pierwsze były trzy twarze chilijskich kobiet prześladowanych za Pinotcheta. Umieszczone na starej desce, wiszą w salonie. Kolejne  były twarze Azteków i Inków. Aktualnie kuje czekankę dla córki Magdaleny – jest to tarcza Wikingów.

Blacha przycięta i wyżarzona

Miałam więc okazję przyjrzeć się pracy artysty. Blacha grubości 0,5 mm już była przycięta i wyżarzona nad palnikiem gazowym. Chodzi o to, żeby ją zmiękczyć – tłumaczy Henryk Galon i pokazuje mi młotki, młoteczki, maleńki przecinak, kulę kominiarską, którą podkłada, kiedy musi mieć twarde podłoże i uszyty z cholewek od kozaków woreczek  napełniony piaskiem. Używa go, kiedy potrzebuje miękkiego podłoża.

Narzędzia pracy
Czas kucia

Na wyżarzoną blachę, przekalkował wzór tarczy Wikingów i młoteczkami kuje. Uderzenie młotkiem powoduje, że blacha twardnieje. Jeśli mistrz chce coś poprawić, musi blachę żarzyć na nowo. Warsztat – w lecie jest w garażu (ze względu na hałas od uderzenia młotka) w zimie mieści się w kuchni – nad stołem wisi duży obraz namalowany przez córkę. Na półce stoją trzy czarne rzeźbione diabełki z rozwichrzonymi czuprynami, szczerząc zęby. Między drzwiami od szafek – rzeźbione figury dziewcząt.

Z lewej obraz Magdaleny, na półce diabełki i tarcza Wikingów, na stole narzędzia pracy

Trzy diabełki
Trzy czekanki poszły w świat

W sumie Henryk Galon wykuł 40 blach – jak mówi,  tylko dla siebie. Zaledwie trzy poszły w świat. Pewnie wśród nich jest czekanka, którą dostałam w prezencie od artysty. Przedstawia herb Nałęcz, którym pieczętowali się Ostrorogowie – właściciele mojego miasteczka. Artysta wykonał ją rok temu, kiedy odkryłam jego pasję i zaczęliśmy się umawiać na spotkanie, które miało zaowocować postem na blogu. Plany udało się zrealizować kilka dni temu.

Galeria zdjęć

Strażnik kominka
Henryk Galon i jego czekanki
Obraz Magdaleny
Obrazy Magdaleny w salonie
Zdzisia
Jedna z pierwszych prac Henryka Galona
Jedna z ostatnich prac artysty
rzeźby na klatce schodowej
To też wyrzeźbił Henryk Galon
Obrazki Magdaleny na klatce schodowej