Z Prokopowa do Kazachstanu

Avatar photoIrena Kuczyńska10 sierpnia 201821min
Adam-Włodarczyk-w-Almatach.jpg
Zadowoleni i pełni pozytywnych wrażeń, Adam i Wojtek Włodarczykowie, wrócili z wyprawy do Kazachstanu. Jeździli pociągami, autobusami, busikami, metrem. Wszędzie spotykali życzliwych i serdecznych ludzi.

Z panem Adamem rozmawiałam na początku lipca, kiedy wybierał się wraz z synem Wojtkiem do Kazachstanu – kraju położonego częściowo w Europie, w większej części w Azji. Wizy dla Polaków zostały zniesione, więc większych problemów ze zorganizowaniem wycieczki nie było. O czym przekonywał mnie pan Adam. https://irenakuczynska.pl/z-namiotem-po-kazachstanie/

Umówiliśmy się wtedy, że kiedy wrócą, opowiedzą mi o swojej kazachskiej przygodzie. Po raz drugi na miejsce spotkania wybraliśmy City Cafe, ale tym razem panu Adamowi towarzyszył syn – towarzysz podróży do Kazachstanu i Kirgizji, dokąd też dotarli.

Jeszcze byli pod wrażeniem podróży, w której „wszystko poszło jak z płatka”. Dojechali z Prokopowa autem na lotnisko w  Budapeszcie, skąd samolot – wypełniony prawie do ostatniego miejsca, przeniósł ich na południowy wschód.

Po czterech godzinach lotu, o 21.30 czasu miejscowego (wylecieli z Budapesztu o 12.30), wylądowali w Astanie – stolicy Kazachstanu. Na dworze robiło się szaro.

Nasi podróżnicy wsiedli do autobusu nr 12, który ich zawiózł na dworzec kolejowy. Kupili bilety do Karagandy oddalonej o 200 km.

Pierwszą noc na kazachskiej ziemi spędzili więc w pociągu. Karagandę zapamiętają jako duże  miasto, z szerokimi ulicami, kawiarenkami , sklepami, marketami, MC Donaldem, trolejbusami i kilkoma dużymi kopalniami.

Pytam o pomnik Lenina. Pan Adam mówi, że nie widział go  nigdzie. Za to w Karagandzie był pomnik „wiecznego ognia” upamiętniający ofiary II wojny światowej. Wtedy Kazachstan był jedną z republik radzieckich i Kazachowie musieli walczyć „za Rodiny”.

Pan Adam mówi, a Wojtek potwierdza, że Kazachowie to ludzie otwarci, uprzejmi, pomocni. Właściwie wszędzie można się porozumieć ze starszymi po rosyjsku, z młodszymi po angielsku.

Kiedy jechali z Karagandy autobusem do Szachtińska, gdzie znajduje się muzeum – 9 obóz NKWD – miejsce zsyłek tysięcy ludzi różnych narodowości, w tym na pewno Polaków, zarówno kierowca, jak i sprzedający bilety konduktor byli bardzo uprzejmi.

Pan Adam  mówi, że muzeum – obóz, po którym został jeden budynek oraz wieże, wartownie i szubienice, robi wrażenie.

Tego samego dnia wieczorem o 18.30 ruszyli na południe pociągiem do miasta Ałmata oddalonego o 1050 km. Mieli szczęście, kupili ostatnie bilety.

Pociąg TALGO liczył 26 wagonów. Kupiony na imię i nazwisko bilet sprawdzany był elektronicznie, a w pociągu wszystko było firmowe: pasta do zębów, szczoteczka, mydełko, kubek z kawą i herbatą. Umywalka w przedziale, toaleta na korytarzu. I do wagonu „czaj” czyli herbatę.

Podróż trwała 12 godzin, pociąg jechał z prędkością 140 km/godzinę. Zatrzymywał się tylko 5 razy.  Trasa wiodła przez step. przy brzegu jeziora Bałchasz. W pociągu klimatyzacja z generatorem w ostatnim wagonie.

Stewardzi w pociągu, widząc pasażerów z biało – czerwonym szalem, mówili:  Lewandowski, Błaszczykowski.

Rano, przed Ałmatami, okazało się, że pociąg zmienił kierunek jazdy. Ale oni nie zauważyli, kiedy się to stało.

W samych Ałmatach mieli sporo szczęścia. Na dworcu spotkali inspektor z ministerstwa oświaty. Razem pojechali taksówką do  centrum miasta. A  było to prawie 25 kilometrów.

Na dworcu w Ałmatach

Dzięki nowej znajomej, załatwili sobie noclegi na cały tydzień w hostelu.  Pan Adam wspomina, że przed tą panią, „wszyscy stawali na baczność”. A ona poleciła, żeby im wydano pościel od razu. Przedstawiła ich jako polskich turystów.

W oknie hostelu, z którego był piękny widok na ośnieżone góry,  podróżnicy wywiesili pleszewską flagę. Jedną otrzymał na pamiątkę także dyrektor.

Z Ałmatów podróżnicy robili wypady. Wypożyczoną w biurze Azja Tour toyotą land roverem, pojechali  250 km do Szaryńskiego Kanionu, który leży przy granicy z Chinami blisko gór Tienszan.

W drodze do kanionu Szaryńskiego
 Kanion Szaryński, Kanion Czaryński (kaz.: Шарын каньоны, Szaryn kanony) – kanion rzeki Szaryn[1], położony w południowo-wschodnim Kazachstanie, blisko gór Tienszan. Długość kanionu wynosi ok. 150 km, wysokość ścian dochodzi do 200 m.[2] Ostańce piaskowcowe oraz zlepieńcowe przypominają Wielki Kanion Kolorado. 

Pan Adam  mówi, że przy kanionie spotkali wielu turystów nie tylko z Kazachstanu ale też z Rosji, Francji, Holandii, ornitologów z Anglii. Jak widzieli ich biało – czerwony szalik, to natychmiast nawiązywali kontakt.

Przy wyjściu z kanionu spotkali grupę Cyklonautów z Tarnobrzegu, czyli „grupę pozytywnie zakręconych w łańcuch rowerowy”. Wyjechali z Ałmat w kierunku Biszkeku i zamierzali objechać jezioro Issyk – kul.

 Cyklonauci z Tarnobrzegu

„Jak nas zobaczyli, byli w szoku. Mieli zamiar wjechać do Chin, ale nie mieli wiz” – podkreśla Adam Włodarczyk.

Inny dzień Włodarczykowie poświęcili na Biszkek w Kirgizji. Z Ałmaty pojechali busem. Podróż trwała 3,5 godziny. Z jednej strony widzieli pastwiska z końmi i baranami, z drugiej pasmo gór Tienszan.

Po wyjściu z busika prosto na bazar w Biszkeku, gdzie jest zupełnie inny świat.  Na największym bazarze w Środkowej Azji można kupić wszystko.
Wojtek w Biszkeku w Kirgizji

I widać na ulicach ludzi różnych nacji i religii: Kirgizów, Kazachów, Niemców. Wszyscy chodzą w czapkach, które są różne.

Biszkek to  miasto blokowisk, meczetów (islam wyznaje 70 % mieszkańców kraju), soborów. Jest tu też Medeo czyli Ośrodek Sportów Zimowych z lodowiskiem i kolejką linową, którą się wjeżdża 2800 m na Szymbulak.

A co zapamiętają z Ałmatów? „Parki, fontanny, muzeum kazachskich instrumentów muzycznych, klomby różane w parku im. Panfiłowa, punkt widokowy z odlewem zespołu The Beatles, mnóstwo dużych samochodów  i metro, gdzie każda stacja jest inna: np. stacja Moskwa wyłożona jest czerwonymi płytkami, Bajkonur – srebrno – niebieskimi, Tieatrajnaja – ma łuki w kolorze brązowym. W autobusach można płacić kartą” – wylicza pan Adam.

  Metro

Pytam o Polaków, których w Kazachstanie było wielu. Przed rozpadem Związku Radzieckiego mieszkali tu potomkowie Polaków deportowanych z dawnych Kresów przez Stalina w latach 30. XX wieku.

„Byli i poznikali” – mówi Adam Włodarczyk. W zasadzie nie spotkał żadnego Polaka. Ale busik, którym jechali do Biszkeku, prowadził kierowca, który za czasów Związku Radzieckiego służył w wojsku w Legnicy w tej samej jednostce, co pan Adam.

Kiedy opowiadał znajomym, że jedzie do Kazachstanu i to sam z synem, niektórzy znajomi odradzali mu, mówiąc „że ich tam zastrzelą”.

Tymczasem, zdaniem obu panów: Adama i Wojtka – azjatycka wyprawa była bardzo bezpieczna i niezapomniana. Ani razu nie musieli korzystać ze słownika. Wystarczyła znajomość rosyjskiego i niemieckiego wyniesiona ze szkoły. Wojtek komunikował się po angielsku.

Wszyscy ludzie, których spotykali, byli bardzo uprzejmi, życzliwi i otwarci.  Wyjazd był niedrogi – w sumie na dwóch wydali 500 euro na dwa tygodnie. Najdroższe były bilety na pociąg – 100 zł za dwa miejsca sypialne.

Na kolacje i śniadania wydawali 18 złotych dziennie. Jedli potrawy miejscowe czyli np. płow – baraninę z ryżem i warzywami. Jedli bagietki z serkiem, z kiełbasą, kupione w markecie. Ceny przystępne –  benzyna 1,50 zł (w przeliczeniu), piwo 1,50 zł – 2,00 zł.

Także temperatura sprzyjała. Nie przekraczała 26 stopni Celsjusza. Jeśli chodzi o namiot, nie musieli go rozkładać, zawsze mieli gdzie spać.

Drogę powrotną z Ałmatów do Astany przebyli pociągiem. Jechali 14 godzin 1250 km. Astana to wielkie miasto, pawilony wystawowe po EXPO 2017 i  150 wieżowców. Jak w Dubaju – mówi pan Adam.

  Astana
Astana

Kiedy  miejscowi pytali: Pocziemu Wy prijechali (dlaczego przyjechaliście do nas?), odpowiadał: W Paryżu pod stolikiem może być bomba, a tu u Was bezpiecznie.

Czternastoletni Wojtek przeżył dzięki tacie przygodę życia. Przekonał się, że podróżowanie jest ciekawe i dostępne. Wystarczy trochę kasy, trochę odwagi i dużo fantazji oraz ciekawości świata i otwartości na ludzi.

W samolocie, którym Włodarczykowie wracali do B udapesztu, było wielu Kazachów. Mówili, że lecą zwiedzać Węgry, Czechy, Polskę…

O Kazachstanie czytaj też w tym linku: http://podroze.onet.pl/10-faktow-o-kazachstanie/wfevm4

Zdjęcia z podróży. Foto Wojtek Włodarczyk

 


Info Pleszew - Irena Kuczyńska - logo


© 2022 – Info Pleszew – Irena Kuczyńska