Tak, to nie żart. Ryszard Krupiński – członek Team Pleszew przebiegł 70 kilometrów. W ten sposób uczcił swoje 70. urodziny.
Ryszard mieszka w Kotlinie, ale czuje się trochę jeszcze pleszewianinem, bo tu się urodził, tu się wychował, tu ma wielu przyjaciół. A odkąd biega w Team Pleszew, przyjaciół ma jeszcze więcej.
Biega dawno, bo – jak mówi – było to odstresowanie i wyprostowanie kości po siedzącej pracy. Najpierw było bieganie dla lepszej kondycji, potem przyszły półmaratony, wreszcie maratony. Ryszard lubi adrenalinę. Uwielbia, kiedy przed metą kibice krzyczą: Rychu, dasz radę! Wtedy robi co może, żeby nie tylko dobiec, ale zrobić wynik.
Biega trzy razy w tygodniu, tak po 22 km. Jeździ z Teamem Pleszew na zawody. Ale jego pomysł na bieganie z okazji okrągłych urodzin jest autorski. Pierwszy raz biegł 40 km z okazji 40. urodzin. Potem było 50 km na 50. urodziny. Potem 60 km na 60. urodziny. 26 marca przypadły 70. urodziny. Ryszard postanowił je uczcić w biegu.
Start przy Zamku Czartoryskich w Gołuchowie – Hieronim Brania
Dwaj Henie, którzy wspierali Ryszarda na urodzinowym biegu
O 6.00 rano wystartował spod Zamku Czartoryskich w Gołuchowie. Koszulkę okolicznościową wręczył mu kolega z Team Pleszew Hirek Brania. I pobiegł najpierw do Bielaw, gdzie skręcił na Tursko, po czym pobiegł wzdłuż Prosny na Turowy, Rokutów, Zawidowice. W tych wioskach przed laty instalowałem liczniki energii elektrycznej – wspomina jubilat.
Z Zawidowic trasa wiodła w kierunku Grodziska, dalej przez „Mazury” do Broniszewic. Stąd przez Żbiki dobiegł do Żegocina, po czym skierował się na Łęg.
Właśnie w Łęgu w 1901 roku urodziła się moja mama Pelagia. Chciałem tam być w dniu moich urodzin – mówi Rysiu. Z Łęgu trasa wiodła do Wieczyna, gdzie u zaprzyjaźnionej rodziny Sęków, czekał na Rysia urodzinowy tort. Nie zdradził mi czy dmuchał 70 świeczek. Ale na pewno było miło.
Z Wieczyna na Grab potem do Robakowa na most i dalej doliną Prosny do Dobieszczyzny, Ludwinowa, gdzie mieszkają przyjaciele.
Potem Śmiełów, Przybysławice, Żerków, Tarce i meta w Woli Książęcej, gdzie na żwawego siedemdziesięciolatka czekał przyjaciel i samochód z kuchnią polową, kiełbaską, słodyczami. W drodze towarzyszyli jubilatowi dwaj koledzy: mały Henryk i duży Henryk.
Tego samego dnia syn Rysia Sławomir wrzucił na portal społecznościowy zdjęcie ,,Z Forest Gumpem czyli tatą”. Dla takiego komplementu warto było przebiec tych 70 km. Wypada tylko życzyć Ryszardowi Krupińskiemu, żeby kondycja mu dopisywała, żeby zdrowie było dobre. Żeby za 10 lat znów mógł pobiec…
Z Team Pleszew
Na II Biegu Kazimierza Wielkiego w Choczu