
W Zajezdni Kultury można oglądać prace artysty z Gołuchowa Rafała Walendowskiego. Wystawa pt. „Retrospektywa 55” ukazuje przekrój jego twórczości – od pejzaży po wyjątkowe portrety koni. Wernisaż, który się odbył 24 listopada był pełen atrakcji, za sprawą niezwykłych gości.
Pierwszego z nich – Dariusza Piątka – husarza, spotkałam już w drodze na wernisaż, a dokładnie na parkingu, gdzie przywdziewał on strój, w którym miał wystąpić.
Lusitana i husarz
Kilka kroków dalej, przed wejściem do Zajezdni Kultury stała klacz rasy lusitano z amazonką, wkrótce dotarł do nich husarz. Robiono sobie fotki, kręcono filmiki. Niestety, dla konia, wstęp na „pokoje” czyli do sali widowiskowej, gdzie już się gromadziła publiczność, był wzbroniony. Zachodziła obawa, że podświetlone tory kolejki w podłodze, nie wytrzymają wizyty takiego gościa.


Zaproszenie
Sala widowiskowa w Zajezdnia Kultury powoli wypełniała się gośćmi, wśród których byli znajomi artysty, rodzina, osoby blisko związane z sztuką ale też z Zajezdnią. Wszyscy czekali na otwarcie wernisażu, co niebawem uczynił dyrektor Przemysław Marciniak, przedstawiając Rafała Walendowskiego – głównego bohatera dnia. Ale o nim napiszę w dalszej części posta. Miałam okazję odwiedzić artystę w jego pracowni w Gołuchowie i wysłuchać opowieści o drodze twórczej. Nagrać też zaroszenie na wernisaż.


Lot Bonity
Tymczasem wracam do Zajezdni Kultury, gdzie poziom emocji wzrasta, Przemysław Marciniak przedstawia artystę, ten ze skromnością stwierdza, „że wielkim malarzem był Matejko…”. Potem dyrektor przywdział ceremonialnym gestem rękawicę, na której przysiadła Harissa Bonita – jastrząb Piotra Nadolskiego z Fundacji Skrzydła Lasu, co było znakiem, że wernisaż się rozpoczął. Obejrzycie to na filmiku poniżej.



Przemówiły obrazy
Niech moje obrazy przemówią za mnie! Maluję dlatego, żeby nie być w odwrocie! Lubię, jak artysta ma warsztat i potrafi w odpowiedni sposób chwycić pędzel i pastele i swoim gestem wykonać coś co zachwyci publiczność – powiedział Rafał Walendowski. A publiczność ruszyła ku Galerii Zajezdnia, gdzie w dwóch salach rozmieszczono rysunki, grafiki, akwarele, obrazki, w tym portrety koni, które są ulubionym i wdzięcznym tematem.




Pianissima
Na wystawie odnalazłam akwarelę „Pianissima”, na której Rafał umieścił klacz czystej krwi arabskiej, wyhodowaną w stadninie w Janowie Podlaskim. Opowiedział mi o niej podczas mojego pobytu w jego pracowni TUTAJ

Konie od dziecka
Wtedy też poznałam drogę zawodową i twórczą artysty od urodzenia związanego z Gołuchowem. I od dziecka zafascynowanego końmi. Chociaż te prawdziwe, ma dopiero od niedawna. Mieszkają niedaleko – w sąsiedniej wsi. Wcześniej je rysował, szkicował, malował. Salon w mieszkaniu Walendowskich w Gołuchowie – jednocześnie jego pracownia, pełen jest koni na zdjęciach, w rzeźbach, figurkach podarowanych przez przyjaciół.

Retrospektywa 55
To tam Rafał Walendowski opowiedział mi o sobie i swoich pasjach, pracach, które stały się inspiracją do wystawy „Retrospektywa 55”. Znajdują się tam prace z różnych lat, w różnych technikach, o różnej tematyce. Przyznam się, że sam chcę zobaczyć ich różnorodność oraz „ewolucję” jaka dokonała się na przestrzeni 55 lat – napisał artysta w okolicznościowym folderze, wydanym z okazji wystawy.


Zaczynał w muzeach
Tymczasem wracam do biografii artysty. Po maturze w pleszewskim liceum, podjął studia na Wydziale Artystyczno – Pedagogicznym Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Kaliszu. Pierwszą otrzymał za sprawą dyrektora Muzeum Regionalnego w Pleszewie, kiedy ten był jeszcze studentem ostatniego roku. Jerzy Szpunt już zwrócił uwagę na młodego artystę, kiedy ten zwiedzał wystawę czasową. Poinformował go, że archeolog Edward Pudełko – kierownik Działu Archeologii w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej, prowadzi wykopaliskowe prace w Brzeziu i poszukuje rysownika, który zrobi szkice wydobytych z ziemi naczyń do dokumentacji.



Pięć lat rysowania
Zaanonsowany przez dyrektora Szpunta, który znał Rafała z czasów kiedy ten jako student pracował w domu kultury w Pleszewie, został przez ówczesnego dyrektora MO Tadeusza Jakubiaka, dyrektora Pudełko przyjęty. Tygodniami – jak mówi, rysował „wydobyte z ziemi gary”. Edward Pudełko podpowiadał młodemu rysownikowi, jak z trzech kawałków naczyń wydobytych z ziemi, narysować cały garnek. Widząc rysunki młodego artysty, dyrektor zatrudnił go na pół etatu. Rafał pozostał tam na 5 lat.
Uczeń po mistrzu
Kiedy w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie na emeryturę przechodził Józef Witkowski – Rafał Walendowski został przyjęty na jego miejsce. Rafał wspomina, że będąc uczniem podstawówki, uczęszczał na kółko plastyczne, które dla dzieci pracowników OKL-u prowadził na Dybulu Józef Witkowski.
Z OKL-em
I tak mija 26 lat odkąd Rafał Walendowski trafił do Ośrodka Kultury Leśnej, gdzie oprócz pracy otrzymał też mieszkanie, co było ważne, bo zakładał rodzinę. W OKL-u pracuje on przy aranżacjach wystaw czasowych, projektuje wydawnictwa, rysuje ilustracje do wydawnictw, jest też przewodnikiem po Muzeum Leśnictwa. Lubi oprowadzać po Oficynie, gdzie mieszkali Czartoryscy – wpisuje się to w jego zainteresowania sztuką. Obiecał mi takie autorskie oprowadzanie po Oficynie, co ja na pewno zrelacjonuję dla Was na blogu…

Rysunek, obraz, kaligrafia
Rafał Walendowski maluje, rysuje, szkicuje konie ale nie tylko. Na wystawie „Retrospektywa 55”, oprócz portretów koni znajdziemy żubra Pogaja – syna Podobasa i Podrywki, portrety nietoperzy ale też innych ptaków malowanych dla Fundacji Skrzydła Lasu – jest tu dumny Cezar – orzeł stepowy, jest Perła, Elbi, Wojtek, jastrząb Harissa Bonita, są pejzaże… Portrety też maluje, aczkolwiek niechętnie. I jeszcze jedno – kaligrafia, która jest kolejną pasją artysty z Gołuchowa – tę umiejętność – nabytą od Ewy Grzybek – Zając w czasach, kiedy wszystkie zaproszenia, czasem kilkadziesiąt trzeba było przepisać ręcznie.

Konie w realu
Wracając do koni, które Rafał Walendowski maluje od najmłodszych lat ale też fotografuje, zwłaszcza konie czystej krwi arabskiej, żywe konie pojawiły się w jego życiu po śmierci taty, niedawno. Jednego dostał w prezencie od przyjaciela Petroniusza Frjlicha ze Stadniny „Petronius Arabians w Pasikoniach”, który wyhodował Czempionkę Klaczy Młodszych na pokazie Al Maha Arabian Horse Show, klacz De Zeidanę, potem dołączyły do niego dwa koniki z Milanówka. Dwa arabki i klaczka angloarabka zamieszkały w zaprzyjaźnionej stajni u przyjaciela. Rafał odwiedza koniki, najmłodszego powolutku oswaja.



Pracownia w salonie
Pytam Rafała, czy naprawdę maluje w salonie, gdzie toczy się życie rodzinne? Mówi, że tak i pokazuje małe sztalugi, na których stoi portret Pianissimy. Obok w dzbanku czyste pędzle – warsztat pracy trzeba za każdym razem rozkładać i zwijać. Ale obrazy oraz rzeźby koni i nie tylko, towarzyszą na co dzień nie tylko artyście ale też całej rodzinie.
Prace Rafała Walendowskiego można oglądać w Galerii Zajezdnia w Zajezdni Kultury.
Zdjęcia z wernisażu autorstwa Romana Kazimierza Urbaniaka






Czytaj też:


